Niegdyś na falach Trójki, dziś na antenie Radia 357, nowy rok inauguruje Top Wszech Czasów. Wśród tysięcy propozycji świat rapu niemal od zawsze reprezentują Can’t Touch This MC Hammera, Walk This Way Run-DMC nagrane do spółki z Aerosmith oraz Gangsta’s Paradise Coolio. Korona dla najlepszego utworu ever rzadko zmienia głowę, a batalia z reguły rozgrywa się pomiędzy Bohemian Rhapsody Queen (którzy zostali triumfatorami ostatniej edycji rankingu), Brothers in Arms Dire Straits oraz Stairway to Heaven Led Zeppelin. Droga do nieba, Bracia w ramionach, Królowa – wszystkie te utwory reprezentują rodzaj patosu, który wpaja nam kanon lektur oraz cierpiętnicza aura sfery kulturalnej, która stara się mówić o ważnych sprawach.
Żyjemy w zalewie mediów, które przyglądają się albo wyłącznie sprawom najświeższym albo odtwarzają przeszłość w skansenie złożonym ze zmurszałych reliktów. Mamy impuls do periodyzacji, podsumowywania lat czy dekad, ale tego typu zestawienia są ważne zwykle przez tydzień lub maksymalnie miesiąc. Potem lecimy dalej. Świat muzyki nie jest jednak linearny, a każdemu wielkiemu dokonaniu towarzyszy rząd prekursorek i prekursorów. Wsteczna organizacja jest równie ważna dla budowania zeitgeistu danej epoki, co śledzenie najnowszych wydawnictw i próba uchwycenia teraźniejszości w stopklatce.
W misji katalogizacji i tworzenia nowych retrospektywnych, ale także aktualnych, narracji skutecznie pomaga Rate Your Music. Istniejący od wigilii 2000 roku serwis ma bardzo proste założenia, niewiele różniące się od dobrze znanego nam wszystkich Filmwebu. Zawiera relatywnie kompletną bazę milionów wydawnictw – albumów, EP-ek, singli, mixtape’ów, rejestracji koncertów czy nawet bootlegów. Założony przez Hosseina Sharifiego portal nigdy nie szedł w efekciarstwo i od zawsze stawiał na ascetyczny layout, który wyróżnia jedynie podstawowe funkcjonalności. RYM nie miał nigdy ambicji, by stać się tętniącą życiem platformą społecznościową, która monetyzuje swoją bazę użytkowników i stara się uzależnić swoją społeczność od swoich walorów. Zamiast tego stał się bazą samozwańczych ekspertek i ekspertów, którzy kolektywnie i demokratycznie podejmują małe decyzje składające się na ciekawszy obraz muzyki niż cokolwiek, co są w stanie zaproponować pojedyncze redakcje.
Jak to się dzieje? Zasada jest prosta. Każdy user może ocenić wydawnictwo w pięciogwiazdkowej skali, gdzie połówka oznacza absolutne dno, a piątka arcydzieło. RYM-owa społeczność słynie jednak z wybredności. Chcecie się dowiedzieć, co sądzi o waszej ulubionej płycie? Z dużą pewnością ktoś ocenił ją na pół gwiazdki i zmieszał z błotem w rozwlekłej recenzji. Ale to instytucja średniej wszystkich ratingów jest tu kluczowa. Wartościowe pozycje łatwo jest znajdować powyżej oceny 3,4. Powyżej 3,7 niemal zawsze trafimy na coś naprawdę wyjątkowego. Średnie powyżej 4,0 zarezerwowane są dla rzeczy epokowych. Jak to przekłada się na ranking wszech czasów? Pierwszą trójkę można uznać za rockistowską i przewidywalną. Na chwilę obecną (ale to może się zmienić lada dzień) triumfują OK Computer Radiohead, Wish You Were Here Pink Floyd oraz In the Court of Crimson King King Crimson. Ale zaraz za podium czeka nas już niespodzianka. Czwartą najlepszą płytą wszech czasów według użytkowników platformy jest To Pimp a Butterfly Kendricka Lamara. Etatowi trójkowicze i redaktorzy Teraz Rocka zapewne by na to nie pozwolili za żadne skarby.
Ze zwyczajowymi dinozaurami rocka czołową dwudziestkę współdzielą m.in. Madvillainy Madvillain, Loveless My Bloody Valentine, A Love Supreme Johna Coltrane’a, Illmatic Nasa, good kid, m.A.A.d. city Kendricka czy The Black Saint and the Sinner Lady Charlesa Mingusa. Nowsze ambitne klasyki przeplatają się z ikonicznymi albumami oraz pozycjami stricte kultowymi (jak np. Spiderland Slint). Rap, nieuznawany przez wiele zmurszałych periodyków za muzykę, jest tu traktowany z szacunkiem. Podobnie jak jazz czy formy eksperymentujące z popem. Esencją charakteru unikalnego Rate Your Music jest jednak obecny numer 39 w rankingu wszech czasów – Long Season japońskiego zespołu Fishmans. Wydany w 1996 roku, składający się z jednej kompozycji, album jeszcze kilka lat temu był poza Krajem Kwitnącej Wiśni szerzej nieznanym kuriozum. Łącząca wpływy dream popu, dubu i post rocka grupa przez ponad dekadę istnienia tworzyła muzykę jedyną w swoim rodzaju. Po śmierci lidera Shinjiego Sato w 1999 roku grupa w zasadzie przestała istnieć, a światowy rozgłos przyniósł jej kaprys youtube’owego algorytmu oraz ciężka praca pojedynczych użytkowników RYM, którzy nowoodkryte dźwięki promowali jako odkrywcze i wyprzedzające swoje czasy.
Liczące dziesiątki tysięcy głów gremium jest też odpowiedzialne za stopniowe poszerzanie anglocentrycznej perspektywy. W rankingach poszczególnych gatunków coraz częściej pojawiają się wydawnictwa spoza anglojęzycznego kręgu kulturowego. Chcecie pójść dalej w studiowaniu post-punku? RYM-owa społeczność podpowiada zapoznanie się z włoskim CCCP Fedeli alla Linea, rosyjskim Yegor i Opizdenevshie czy… polską Siekierą. Znudzeni New Order i Depeche Mode? W poszukiwaniu ciekawego synthpopu warto więc zwrócić uwagę na La Voce del Padrone Franco Battiato. Zafascynowani psychodelicznym popem Tame Impala czy Animal Collective? Anima Latina Lucio Battistiego z 1974 patentuje już wiele podobnych zagrań.
Rekonfiguracja przeszłości to jedna z konsekwencji działalności internetowych encyklopedystów. Wystarczy jednak spojrzeć w podsumowanie dekady lat dziesiątych tego wieku, by zyskać pojęcie o tym jaka muzyka określa towarzyszące nam czasy. Docenienie wielkich albumów hip-hopu (czyli m.in. To Pimp a Butterfly, My Beautiful Dark Twisted Fantasy czy Atrocity Exhibition) i zwrócenie uwagi na wagę dorobku Death Grips (którzy na RYM-ie mają wielu kibiców) to jedna rzecz. To zestawienie pokazuje także awans kulturowy jaki notują soundtracki do gier wideo. Jako formy stricte muzyczne zostały docenione ścieżki dźwiękowe do m.in. Minecraft, NieR Automata, Disco Elysium czy Undertale. Za niespodziewanych beneficjentów gustów tej społeczności mogą z kolei uchodzić Lil Ugly Mane, Ichiko Aoba czy The Brave Little Abacus. To właśnie obraz grupy odbiorców wychowanych w epoce internetu i poszukujących świeżych doznań. Oryginalność i przełomowość są cechami najbardziej docenianymi przez to wielotysięczne jury. Na dedykowanych podforach toczą się dyskusje dotyczące wyodrębniania i nazywania nowych prądów muzycznych (np. przy okazji premiery By the Time I Get to Phoenix Injury Reserve postulowano utworzenie kategorii post-rap). Być może następny ważny prąd muzyczny otrzyma swoje imię właśnie tutaj.
Czy RYM-owe grono jest nieomylne? Oczywiście, że nie. Można polemizować z podejściem grosu użytkowników do muzyki, która może uchodzić za mainstreamową (co przecież wcale nie oznacza, że jest ona bezwartościowa). Trapowe wydawnictwa także bardzo często padają ofiarami uprzedzeń wystosowanych w kierunku całego gatunku. Przy niektórych premierach widać, że pozytywne recenzje na Pitchforku lub The Needle Drop są w stanie znacząco podwyższyć średnią ocen.
Ostatecznie jednak, to największy obecnie klub dyskusyjny dedykowany muzyce. Zmieniająca i rozszerzająca się obecnie baza użytkowników stopniowo pokazuje jednak, że jest w stanie kolektywnie rewaluować dane zjawiska i tworzyć kanon, w którym bycie białym chłopem z gitarą nie będzie koniecznym warunkiem do bycia określonym wybitnym.