Zarówno strona społeczna, jak i parlamentarna mają swoje pomysły na legalizację marihuany. Ich realizacja wydaje się coraz bardziej osiągalna.
W piekielnie podzielonym społeczeństwie, a nawet na jeszcze bardziej spolaryzowanej scenie politycznej, ze świecą szukać tematów, które przebiegają w poprzek tych podziałów. A jednak, uporządkowanie zagadnienia marihuany może być takim wyjątkiem - z badania Kantar przeprowadzonego w zeszłym roku wynika, że około 65% Polek i Polaków jest za zniesieniem odpowiedzialności karnej za posiadanie niewielkiej ilości marihuany. Zarówno po stronie społecznej, jak i samej reprezentacji parlamentarnej zawiązały się sojusze, które mogą ograniczyć szkodliwą hipokryzję panującą wokół posiadania i palenia trawki. Zgodnie z artykułem 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii w Polsce, za samo posiadanie marihuany grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności, choć spożywanie karane już nie jest. Uporządkowania wymaga także kwestia marihuany medycznej, która jest środkiem stosowanym przy łagodzeniu szeregu chorób i dolegliwości. W ostatnim tygodniu pojawiły się efekty działań inicjatyw, które mogą zmienić ten stan rzeczy.
20 kwietnia Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany złożył projekt tzw. pakietu konopnego. Ekipa pod przewodnictwem posłanki Beaty Maciejewskiej z Lewicy przewiduje dekryminalizację posiadania marihuany lub haszyszu na własny użytek w ilości do 5 gramów, posiadanie 5 do 10 gramów ma być karana grzywną. Projekt zakłada także możliwość posiadania czterech krzaków konopi innych niż włókniste na jedno gospodarstwo domowe. To także doprecyzowanie regulacji marihuany medycznej - zalegalizowanie uprawy obniży ceny, bo obecnie rośliny trzeba importować z zagranicy. Projekt zawiera również refundowanie terapii marihuaną medyczną. Spore nadzieje pokładane są także w podniesieniu dopuszczalnego poziomu substancji psychoaktywnych THC w konopiach włóknistych, z 0,2 do 0,3%. W skład zespołu ds. legalizacji wchodzą ludzie z Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i Konfederacji, a więc reprezentujący całe polityczne spektrum, od prawa do lewa.
Najbardziej prawdopodobna będzie legalizacja upraw konopi siewnych, bo Ministerstwo Rolnictwa pracuje nad rozwiązaniami równolegle do prac naszego zespołu i to zwiększenie udziału THC w uprawach do 0,3% jest realne - mówi posłanka Maciejewska. Podkreśla, że ważnym punktem jest zmiana optyki: uważamy, że z tej rośliny trzeba zdjąć wszystkie stereotypy i uprzedzenia. Zdjąć też uprzedzenia wobec ludzi - że są kryminalistami itp. - i zracjonalizować politykę wobec konopi. Ważne jest też to, żeby rzucić konopie na wolny rynek. A jeśli chodzi o marihuanę rekreacyjną dla dorosłych, to poszliśmy naprawdę drogą minimum.
Posłanka dodaje też, że propozycja jej zespołu dotycząca rekreacyjnego spożycia nie jest rewolucją, a racjonalizacją: dekryminalizacja posiadania do 5 gramów - to nie jest duża ilość. To jest delikatna propozycja. Coś jest nie tak z tym systemem, że mogę pójść za jointa do więzienia - mogę go spalić, ale nie mogę posiadać. Czy mamy powody do optymizmu? Beata Maciejewska sugeruje, że tak: Dostrzegam polityczną wolę zmiany – widzę to w debatach politycznych, w reakcjach na nasze projekty, pod którymi podpisali się parlamentarzyści różnych opcji, z czego część robiła to z radością i entuzjazmem. Będziemy też prowadzić rozmowy z ministerstwami, a kiedy pandemia przycichnie, silnie lobbować za tym, żeby nasz projekt stanął na Sejmie. Zobaczymy, czy pani marszałek będzie na tyle uprzejma. Natomiast jest też projekt obywatelski i on, po zebraniu odpowiedniej liczby podpisów, na Sejmie będzie musiał stanąć, wtedy może też stanie i nasz projekt.
Za projektem obywatelskim, o którym mówi posłanka Maciejewska, stoją Wolne Konopie, stowarzyszenie, które od 2013 roku działa na rzecz racjonalnej polityki narkotykowej. Ta propozycja zakłada legalne posiadanie 30 gramów suszu na użytek własny oraz cztery krzaki uprawy. Po zebraniu 100 000 podpisów - co jest realne, biorąc pod uwagę rozbudowaną siatkę kontaktów Wolnych Konopi i społeczną atmosferę wokół inicjatywy - projekt ustawy trafi do Sejmu. Jakub Gajewski, wiceprezes stowarzyszenia, jest optymistą.
Cieszy nas coraz szersze wsparcie polityczne, z obu stron, zarówno prawicy jak i lewicy. Jesteśmy pewni, że legalizacja jest kwestią czasu. Ta zmiana jest nieunikniona. Zmiany ogólnoświatowe idą jedynie w jednym kierunku. Kraje, które legalizują marihuanę, udowadniają nasze tezy. Jest to używka zdecydowanie mniej szkodliwa społecznie niż skutki prohibicji, która jej zakazuje. Gajewski wymienia pozytywne skutki legalizacji lub depenalizacji, powołując się na doświadczenie krajów, które zdecydowały się na ten krok: odcięcie mafii od gigantycznego rynku, odciążenie systemu policyjnego i sądowego od spraw związanymi z konopiami, zwiększenie jakości marihuany na rynku (mafia jako nieetyczny dostawca stosuje uzależniające domieszki oraz szkodliwe substancje zwiększające objętość i wagę celem zarobku kosztem zdrowia użytkownika). Wreszcie, co tak ważne w dzisiejszych czasach, powstał gigantyczny rynek, tworząc dobrze płatne miejsca pracy oraz odprowadzający podatki od miliardowych zysków.
Ważnym krokiem do racjonalnej polityki wobec marihuany było zalegalizowanie jej medycznego użytku: osoby, które latami, wbrew postanowieniom Konstytucji gwarantującej każdemu obywatelowi prawo do leczenia, cierpiały nie mając dostępu do lekarstwa, dzisiaj mogą legalnie, bez strachu i wstydu zakupić lek w aptece. Nie da się zmierzyć pożytku, który wprowadziła ta ustawa. My odczuwamy to na własnej skórze, chociażby przez telefony od pacjentów. Wcześniej nie mogliśmy im pomóc w inny sposób, niż poprzez zachęcanie do terapii zagranicą. Dzisiaj powstał szereg specjalistów lekarzy, coraz bardziej doświadczonych z konopiami indyjskimi, niemniej jednak wciąż jest to kropla w morzu potrzeb.
Zdaniem Gajewskiego kwestię marihuany medycznej w Polsce przeprowadzono bardzo daleko od ideału: chciałbym zaznaczyć dwa powiązane ze sobą problemy. Po pierwsze, lek jest bardzo drogi. Cena 50-70 zł za gram lekarstwa powoduje, że pacjentów nie stać na leczenie, lub zaopatrują się na czarnym rynku. Po drugie, za sprawą PiS-u został wykreślony z projektu ustawy o medycznej marihuanie zapis umożliwiający polskim przedsiębiorcom produkcję leku. Jest to ewidentny absurd prawny, lekarstwo które można używać, ale nie można produkować – skazując cały rynek na import, tym samym pacjenta na wysokie ceny. Polski przedsiębiorca jest też poszkodowany – wystartuje na międzynarodowym rynku zapewne kilka lat po sąsiadach z Zachodu. Dodam, że jest to rynek o gwałtownym wzroście i dochodach liczonych w miliardach dolarów. Gajewski jest optymistą, co do losów inicjatywy ustawodawczej Wolnych Konopi: już ponad 2000 osób aktywnie zbiera podpisy pod naszą obywatelską inicjatywą ustawodawczą! Regulacja dostępności medycznej marihuany zdjęła z niej odium groźnego narkotyku. W oczach społeczeństwa stała się lekiem.
Pełna legalizacja marihuany wydaje się być bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej. Wiele rozbija się o parlamentarną arytmetykę i wolę polityczną rządzących. Jak podkreślają nasi rozmówcy, to właśnie największa przeszkoda na drodze do racjonalnej polityki narkotykowej. Czy presja społeczna i szerokie poparcie po stronie parlamentarnej wystarczą? Przekonamy się za jakiś czas. W tym momencie można podpisać się pod projektem Wolnych Konopi i trzymać kciuki za działania Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji. To na pewno znamienne, że z całego pakietu progresywnych rozwiązań cywilizacyjnych największą szansę na uchwalenie ma legalizacja trawki, ale hej - wystarczy pomieszkać w Polsce chociaż chwilę, żeby to zrozumieć!