46 lat temu Czerwone Diabły spadły z najwyższej klasy rozgrywek w pamiętnych okolicznościach. Rękę przyłożyła do tego jego ikona, Denis Law, choć to z czasem zostało zmitologizowane.
Denis Law strzelił dla Manchesteru United 237 goli, a i tak najbardziej pamięta mu się tego, którego strzelił przeciwko tej drużynie.
Na Old Trafford reprezentant Szkocji został wielką postacią, ale jego kariera ciekawsza jest pod względem pojedynczych epizodów. Do United przyszedł z Torino w 1961 roku. We Włoszech spędził tylko a jeden sezon, a wydarzyło się w jego trakcie tyle, że akcją można by obdzielić pięć razy tyle. Najpierw Inter twierdził, że został ich zawodnikiem, a nie Torino. Law bił się z paparazzi. Miał poważny wypadek samochodowy, w którym odniósł uraz, a jego przyjaciel Joe Baker niemal zginął. Narzekał na styl gry włoskich obrońców, ciągle faulujących, nawet, kiedy nie miał piłki.
Wpadł też w konflikt z trenerem Baniamino Santosem. Jego prośba o transfer w lutym została zignorowana, ale szybko stało się jasne, że Law dopnie swego. W kwietniu został wyrzucony z boiska, bo Santos... wściekł się na niego za wyrzucenie piłki z autu i osobiście poprosił sędziego, by pokazał Szkotowi czerwoną kartkę. Gdy ten się o tym dowiedział, opuścił klub i ponownie zażądał transferu.
Wówczas Torino obiecało Lawowi, że przejdzie do Manchesteru United, jednak niedługo później zmieniło zdanie. Powołując się na zapis w umowie, który umożliwił im sprzedaż piłkarza gdziekolwiek im się podoba powiedzieli szkockiemu napastnikowi, że kupi go Juventus. Ale Law miał już dosyć Włoch. Zbuntował się. Poleciał do rodzinnego Aberdeen i odmówił przejścia do Starej Damy. Torino, wiedząc, że jeśli Law nie zagra nigdy w Juve nie dostanie za niego pieniędzy, w końcu zgodziło się na transfer do United.
Tam Szkot spędził ponad dziesięć lat, zdobył Złotą Piłkę, dwa razy wygrywał ligę, a w 1968 odniósł pamiętny triumf w Pucharze Mistrzów. Razem z Bobbym Charltonem i George'em Bestem tworzył niezapomniane trio. Dziś przed stadionem stoi jego pomnik, a Denis Law pozostaje w trójce najlepszych strzelców w historii klubu.
To dlatego, gdy odchodził, fani nie mieli do niego pretensji. Wybrał Manchester City, w którym grał jeszcze przed transferem do Torino, więc nawet mimo lokalnej rywalizacji, kibice United byli wyrozumiali.
Na odejście zanosiło się jednak już wcześniej. Szkota dopadały kontuzje. Przez jedną stracił większość rozgrywek 1969/70. Później grał w kratkę, podobnie jak całe United. W sezonie 1971/72 klub zajmował po Boxing Day pierwsze miejsce w tabeli z przewagą pięciu punktów tylko po to, by w drugiej połowie sezonu wszystko roztrwonić i skończyć na ósmej pozycji. Law z trzynastu bramek w tamtym sezonie aż jedenaście zdobył przed sylwestrem. Koniec przypieczętowały rozgrywki 72/73, kiedy Czerwone Diabły zajęły 18. miejsce, Law strzelił gola tylko w pierwszej kolejce i większość sezonu opuścił ze względu na kolejny uraz.
Wtedy uznał, że wróci jeszcze na rok do Manchesteru City, ale nie mógł przypuszczać, jak bardzo los z niego zadrwi.
Kiedy 27 kwietnia 1974 roku wrócił z The Citizens na Old Trafford witany był z godnością. Żadnych wrogich okrzyków czy gwizdów, tylko docenienie dla legendy. Były klub Szkota znajdował się jednak w trudnym położeniu i walczył o utrzymanie. Musiał wygrać derby, ale Law sprawił, że stało się inaczej.
W 81. minucie wciąż było 0:0, gdy szkocki napastnik piętą strzelił gola po podaniu Francisa Lee. Nie okazywał jednak żadnej radości i wydawało się, że wszyscy poza kibicami City wpadli w głuchą ciszą. Kilka minut później wielu fanów United, zdając sobie sprawę, że porażka pieczętuje spadek drużyny z First Division, wybiegło na murawę. Mecz trzeba było przerwać i nie dało się dokończyć. Wkroczyć musiała Football Association, która podjęła decyzję, by wynik 1:0 dla City uznać. Manchester United spadł po porażce w derbach. Wyrzucił go z ligi Denis Law, jego dawna legenda. Przekaz poszedł w świat i dzień przeszedł do historii angielskiej piłki.
W rzeczywistości jednak bramka Lawa nie była aż tak ważna. United zajmowali drugie miejsce od końca i w tamtym spotkaniu nie byli w pełni zależni od siebie. Musieli pokonać City, ale przy okazji liczyć, że Norwich City wygra z walczącym o utrzymanie Birmingham City. Kanarki jednak tamto spotkanie przegrały, więc nawet gdyby Law po starej znajomości strzelił sobie samobója i dał zwycięstwo Czerwonym Diabłom, niczego by to nie zmieniło. Wiadomo jednak jak to jest. Jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów.
Tak czy inaczej dzień, w którym Manchester United spadł z ligi zapisał się w historii na zawsze. Law do dziś jest pytany o tamte derby, ale co miał powiedzieć, już powiedział. - Nie pamiętam tego gola. Po prostu wyrzuciłem go z głowy - mówił po latach Law, choć wcześniej w rozmowie z "Daily Mail" potrafił go sobie przypomnieć dokładnie. - Byłem kompletnie zdołowany. W tym momencie przestałem być sobą. Przez 20 lat starałem się zdobywać bramki, a to ta jedna, którą miałem nadzieję nigdy nie zdobyć. Nie dało się mnie wtedy uspokoić - wspominał.
Law zapytany, jak długo zajęło mu przetrawienie bólu po zdobyciu tamtej bramki 46 lat temu, opowiadał: - Dokładnie tyle czasu, ile minęło od tego spotkania.
