W ubiegłym roku Grupa Azoty Chemik Police był jedyną ekipą spoza Włoch i Turcji, która zameldowała się w najlepszej ósemce Ligi Mistrzyń. W minionych rozgrywkach udział w fazie grupowej zaliczył też Developres Bella Dolina Rzeszów. Obie drużyny ponownie powalczą w nadchodzącej odsłonie najlepszych międzynarodowych rozgrywek w Europie. Łatwo nie będzie, choć wyjście z grupy nie jawi się jako niemożliwa misja.
Realia żeńskiego volleya na Starym Kontynencie są takie, że puchary Ligi Mistrzyń od szesnastu lat (z wyjątkiem 2014 roku) trafiają albo na Półwysep Apeniński, albo nad Bosfor. Więcej o włosko-tureckim duopolu pisaliśmy na łamach naszego portalu na początku października.
Trofeum z sezonu 2020/21 broni Imoco Conegliano. Zespół z okolic Wenecji to obecnie największy dominator żeńskich rozgrywek. Zawodniczki trenera Daniele Santarellego nie znalazły pogromczyń od ponad dwóch lat. Po ostatnim meczu przeciwko Trentino oficjalnie zapisały się w Księdze Rekordów Guinessa jako zespół z największą liczbą zwycięśtw z rzędu (74). W majowym finale w Weronie po tie-breaku pokonały inną wielką tuzę, turecki Vakifbank Stambuł.
CHEMIK KONTRA DOMINATORKI
Imoco to bez wahania najtrudniejszy rywal, na jakiego mógł trafić każdy z trzech dolosowanych do niego klubów. Szczęśliwie lub nieszczęśliwie złożyło się, że z drugiego koszyka dolosowano Włoszkom Chemika Police. Klub z województwa zachodniopomorskiego to też zespół, który wie, co to znaczy nie oddawać palmy pierwszeństwa. Z wyjątkiem 2019 roku triumfuje w Lidze Siatkówki Kobiet od siedmiu lat.
Trudno jest mówić o mocnych i słabych stronach obrończyń europejskiego tytułu, bo od ponad 70 spotkań nie znalazł się żaden pogromca. W maju na łamach naszego portalu Santarelli opowiadał o oczekiwaniach względem zawodniczek, gdy te wygrywają mecz za meczem:
– Często przeciwko „słabszym zespołom” grało się trudniej, bo rywalki nie miały dużych oczekiwań. Przyjeżdżały z nastawieniem, aby dać z siebie wszystko niezależnie od końcowego rezultatu. Codziennie wyznaczam dla zespołu następny cel. Kolejna wygrana do bilansu nie ma dużego znaczenia – mówił czterdziestolatek z Foligno.
Conegliano to oczywiście klub, w którym od lat nie brakuje polskich akcentów. W przeszłości grały tam Zuzanna Efimienko-Młotkowska, Berenika Tomsia i Katarzyna Skorupa. Obecnie za rozegranie odpowiada Joanna Wołosz. Reprezentantka Polski, która jednak od półtora roku nie zakładała biało-czerwonej koszulki, ma za zadanie dostarczać piłki do takich gwiazd jak Paola Egonu, Miriam Sylla czy Robin de Kruijf. Szczególnie pierwsza uchodzi za największą postać gwiazdozbioru. Dwudziestotrzylatka to tegoroczna MVP zarówno finału LM, jak i EuroVolleya. Mierząca 190 centymetrów wzrostu atakująca to postać, która sama potrafi przejąć kontrolę nad meczem, ciągnąc zespół ku zwycięstwu.
W grupie E na Chemika czeka też węgierski Fatum Nyiregyhaza i serbski ZOK Ub. Nie są to jednak kluby regularnie grające w Lidze Mistrzyń. Pierwsze witają się z czołowymi rozgrywkami po osiemnastu latach przerwy. Fatum w ostatnich latach znajdował się w topie ligi, zdobywał nawet Puchar Węgier, ale mistrzostwo (pierwsze od 2007 roku) nadeszło dopiero w tym roku. W obecnych rozgrywkach krajowej Extraligi zespół z północno-wschodniej części kraju plasuje się na trzecim miejscu (na osiem ekip).
W kadrze Nemetha Szabolcsa kibice TauronLigi znajdą przynajmniej dwa znajome nazwiska. Pierwsze to Ralitsa Vasileva, bułgarska przyjmująca, która w sezonie 2014/15 reprezentowała KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Druga z zawodniczek to Nikola Radosova, kolejna przyjmująca. Słowaczka pięć lat temu grała dla ekipy z Bielska-Białej. Od lat jest etatową reprezentantką kraju. Co ciekawe, tuż po ostatnim EuroVolleyu wyróżniliśmy ją w naszej składance zawodniczek, które dobrze spisały się na turnieju.
Z kolei Zok Ub to nowicjusz w Lidze Mistrzyń. Klub z zaledwie kilkutysięcznego miasteczka jeszcze cztery lata temu grał na zapleczu serbskiej Superligi. Na awansie w 2018 roku nie poprzestał. Przez ostatnie dwa sezony jego zawodniczki wygrały każde trofeum – puchar, superpuchar i mistrzostwo Serbii. Do fazy grupowej LM Zok dostał się poprzez eliminacje. By zagwarantować sobie miejsce, siatkarki Marijany Boricic (wieloletniej trener kadr narodowych) musiały pokonać grecki Olympiakos.
W składzie Serbek warto zwrócić uwagę na dwie przyjmujące – Ljiljana Ranković i Ljubica Kecman. Obie w ubiegłym roku wróciły do ojczyzny po zagranicznych występach – pierwsza po kilku sezonach gry we Francji (Le Cannet i RC Cannes), druga między innymi po grze w MKS Kalisz (2018-2020). W tegorocznych krajowych rozgrywkach Zok jest czwarty (na dziesięć zespołów). Na osiem spotkań, wygrał pięć.
MISTRZYNIE NA DRODZE WICEMISTRZYŃ
Siatkarki z Rzeszowa trafiły do Grupy A, którą można uznać za bardziej wyrównaną. Jako że do dalszej fazy przechodzą dwie najlepsze ekipy, sprawę awansu rozstrzygną między sobą zespół Stephane’a Antigi, a także Lokomotiw Kaliningrad i Dresdner SC. Oczywiście szans nie można odbierać również Prometejowi Kamieńskie.
Zacznijmy od Rosjanek, wylosowanych z pierwszego koszyka. Gdy trzy lata temu Zok Ub wchodził do serbskiej ekstraklasy, klub z Kaliningradu stawiał swoje pierwsze kroki. Od razu jednak walczono o najwyższe cele. Ten podstawowy – mistrzostwo kraju – zrealizowano kilka miesięcy temu. Zespół Andrieja Woronkowa nie zaznał jeszcze porażki w obecnym sezonie. Już samego szkoleniowca można uznać za jedną z gwiazd klubu. Niegdyś członek kadry ZSRR, jako trener wcześniej pracował tylko z mężczyznami. Przez dwa lata prowadził pierwszą reprezentację wygrywając w 2013 roku mistrzostwo Europy i Ligę Światową. Ponadto w tym samym czasie z Lokomotiwem Nowosybirsk triumfował w Lidze Mistrzów.
Jedną z gwiazd z zespołu jest córka Woronkowa, Irina. 26-latka, która w 2014 roku z Kazaniem wygrała LM, przeniosła się do Kaliningradu cztery lata później, w tym samym czasie, gdy klub obejmował jej ojciec. Trudno mówić o nepotyzmie, bo mierząca 190 centymetrów przyjmująca w ubiegłym sezonie była najlepszą zawodniczką ligi. Woronkowa tworzy z koleżankami mocno krajowy skład. W zespole występują tylko dwie zagraniczne siatkarki. Pierwsza to reprezentantka biało-czerwonych Malwina-Smarzek Godek, która po trzech latach we Włoszech niedawno przeniosła się na północ od Polski. Druga to również znana postać fanom Ligi Siatkówki Kobiet. Bianka Busa przez dwa sezony reprezentowała Chemik Police. Serbska przyjmująca także dopiero teraz dołączyła do Lokomotiwu, wcześniej grając w tureckim Fenerbahce.
Oprócz mistrzyń Rosji, na Rzeszowianki czeka również najlepszy zespół Niemiec. Dresdner SC już w tym sezonie grał w Polsce. Klub ze wschodu kraju występował w Legionowie oraz w Szamotułach. Podczas Memoriału Jerzego Góreckiego przegrał tylko z rodaczkami z Poczdamu. Z kolei w Amica Cup nie mieli sobie równych. W obecnych rozgrywkach Bundesligi zespół z Drezna jest czwarty (na dwanaście ekip). Do tej pory wygrał pięć z ośmiu spotkań.
Skład ekipy Alexandra Waibla składa się z mieszanki Niemek i Amerykanek (aż trzy w zespole). To jednak inna cudzoziemka, Maja Storck ze Szwajcarii błyszczała w ubiegłym sezonie Bundesligi najmocniej. Posiadająca polskie korzenie atakująca była również najskuteczniejszą siatkarką ligi podczas „pandemicznej” kampanii 2019/2020. Ważnym elementem zespołu jest także Jennifer Janiska (wcześniej grająca w Conegliano) i libero Teodora Pusić, mistrzyni świata i dwukrotna mistrzyni Europy z Serbią. Co ciekawe, w sztabie szkoleniowym znajduje się dwóch Polaków. Łukasz Zarębkiewicz jest trenerem przygotowania fizycznego, a Patryk Bieda fizjoterapeutą.
Pozostał jeszcze Prometej Kamieńskie. To także dość świeży gracz na arenie międzynarodowej. Klub z okolic Dniepropietrowska powstał zaledwie dwa lata temu. Pierwszego sezonu nie mógł rozegrać w pełni, bo rozgrywki storpedował koronawirus. W minionym ekipa ze wschodu nie dała szans na swoim terytorium. Prometej wygrał ligę, puchar i superpuchar kraju. Ponadto zaliczył debiut w europucharach startując w CEV Cupie.
W porównaniu z ubiegłym sezonem w klubie doszło do kilku zmian. Iwan Petkow, do niedawna selekcjoner kadry Bułgarii, ściągnął do zespołu swoje rodaczki. Do grającej w poprzedniej kampanii Łory Kitipowej dodał Nasję Dimitrową i Żanę Todorową. Cała trójka występowała na ostatnim EuroVolleyu. Grupę zagranicznych siatkarek uzupełnia jeszcze Heidy Casanova. Kubanka trafiła na Ukrainę z Rumunii, gdzie była najlepszą atakującą rozgrywek.
PODOBNY BILANS, RÓŻNE NASTROJE
Polskie kluby podejdą do pierwszych spotkań Ligi Mistrzyń z różnymi nastrojami. Choć oba zespoły legitymują się identycznym bilansem ośmiu zwycięstw i jednej porażki, to pierwsze miejsce zajmuje zespół Jacka Nawrockiego. Rzeszowianki premierową przegraną zaliczyły tuż przed weekendem. Developres nieoczekiwanie przegrał we własnej hali z IŁCapital Legionovią Legionowo 2:3. Policzanki, które w tym sezonie TauronLigi uległy tylko ŁKS-owi, w ostatnim spotkaniu wygrały z MKS-em Kalisz 3:1. Chemik i Developres ma za sobą także bezpośrednie starcie, w Superpucharze Polski. W Lublinie górą był zespół z województwa podkarpackiego.
Łatwiejsze zadanie w fazie grupowej LM wydaje się mieć Chemik. Zespoły z Węgier i Serbii nie powinny stanowić wielkiej przeszkody. Nie mają takiego obycia z europejskimi pucharami, co obecne mistrzynie Polski. Co do starcia z Conegliano... Kazimierz Górski mówił: „Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”. Z kolei Developres marząc o ćwierćfinale będzie musiał wznieść się na wyżyny umiejętności, aby urwać punkty Rosjankom lub Niemkom.