Tegoroczna edycja Ligi Narodów stanowi dla zawodniczek Jacka Nawrockiego przygotowanie pod przypadające na przełom sierpnia i września mistrzostwa Europy. Gra Polek nie należy do idealnych, lecz zewsząd dochodzą głosy zachęcające do zachowania odrobiny cierpliwości. Czy występy we włoskiej bańce mogą być dobrym prognostykiem przed nadchodzącym czempionatem?
Polki przed ostatnią serią spotkań w fazie zasadniczej mają bilans czterech zwycięstw i ośmiu porażek. Rozgrywki rozpoczęły od zwycięstwa w tie-breaku nad Włoszkami, które bardzo luźno traktują turniej w Rimini. Italia, podobnie jak Serbki, przyjechała rezerwowym składem. Główny selekcjoner Davide Mazzanti zrezygnował z udziału, skupiając się na treningach z podstawową ekipą przygotowującą się na igrzyska w Tokio. Polkom udało się jeszcze zwyciężyć Koreanki, Kanadyjki i Tajki.
Lepsze od Biało-Czerwonych okazały się wspomniane wcześniej Serbki, a także Turcja, Belgia, Dominikana, Brazylia, Holandia, Japonia oraz Niemcy. Mecze z trzema ostatnimi reprezentacjami mogą zostawiać duży niedosyt. W pierwszym przypadku Polki jak równy z równym walczyły ze stojącymi na pozycji faworyta rywalkami. Do rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break, w którym to Pomarańczowe pokazały klasę.
W przypadku starcia z Japonią aż prosi się o przytoczenie sztandarowego powiedzenia, że jak nie wygrywa się 2:0, to przegrywa 2:3. Polki spokojnie mogły rozstrzygnąć rywalizację w trzech setach. Zamiast tego w drużynę wdarła się dekoncentracja, którą rywalki z Azji efektywnie wykorzystały. Dobrze poprawiły grę w bloku, a dodatkowo udoskonaliły i tak solidną obronę. To one zabrały dwa punkty, wyrywając zwycięstwo w piątym secie. Z kolei pojedynek z Niemkami jawił się jako szansa na wykazanie się względem rywala, który również przebudowuje kadrę. Mecz miał się nijak do ćwierćfinału mistrzostw Europy sprzed dwóch lat, gdzie o awansie do półfinału decydował tie-break. Tym razem to Niemki dały Polkom solidną lekcję siatkówki, wygrywając do zera.
NADZIEJA W MŁODOŚCI
Jacek Nawrocki powołał na turniej bardzo młody skład. Z siedemnastu zawodniczek, tylko trzy przekroczyły 25. rok życia (Zuzanna Efimienko-Młotkowska, Agnieszka Kąkolewska i Katarzyna Wenerska). Z kolei aż siedem siatkarek to dziewczyny z rocznika 2000 i młodszych. Część miała okazję pokazać się w ubiegłym roku podczas meczów sparingowych oraz pechowego turnieju kwalifikacyjnego w Apeldoorn. Zuzanna Górecka czy Magdalena Stysiak to siatkarki z doświadczeniem gry w Serie A.
W porównaniu z innymi ekipami, szczególnie tymi, które nie traktują Ligi Narodów po macoszemu, wypadamy w tej kwestii bardzo korzystnie. Choć Brazylijki nie dały Polkom złudzeń, który zespół jest lepszy, to należy podkreślić, że średnia wieku u rywalek z Ameryki Południowej była o kilka lat wyższa. Do podobnych różnic dochodzi w wielu spotkaniach rozgrywanego we Włoszech turnieju.
Młodość nie odpuszcza jeśli chodzi o statystyki indywidualne. Choć defensywa nie jest nadzwyczaj mocną stroną Polek, to w klasyfikacji najlepszych przyjmujących drugą lokatę zajmuje Maria Stenzel. Z kolei w rankingu punktujących, na tej samej pozycji z bilansem 224 punktów znalazła się Stysiak. Nowa zawodniczka Saugella Monza jest również czwarta w rankingu zaserwowanych asów serwisowych.
MISZ-MASZ
Stawianie na młode, utalentowane zawodniczki ma być elementem „przebudowy” reprezentacji. Problem w tym, że hasło zaznaczone cudzysłowem z roku na rok jest na nowo odkopywane. Choć w porównaniu z sezonem 2020 nie doszło do drastycznych zmian jeśli chodzi o personalia, to co rusz widzimy inny wyjściowy skład. Cierpi na tym zgranie zespołu. Jacek Nawrocki nie szczędzi eksperymentów. Niektóre wychodzą kadrze na dobre. Potrafił dać szansę młodej Martynie Czyrniańskiej, przed którą dopiero ostatni rok nauki w szkole średniej. Urodzona w 2003 roku przyjmująca idealnie wykorzystuje nadarzające się okazje do występów.
Innym przejawem ryzyka jest postawienie w ostatnich meczach na Katarzynę Wenerską. Była rozgrywająca Jokera Świecie dołączyła do kadry dopiero 9 czerwca, zastępując kontuzjowaną Martę Krajewską. Po dwóch jednostkach treningowych sensacyjnie otrzymała szansę gry przeciwko Brazylii. I nie zawiodła. O ile takie działania się jeszcze bronią, o tyle praktyka wpuszczania zawodniczek z kwadratu w środku lub końcówce meczu, podczas gdy nie miały jeszcze okazji „oswoić” się z meczem, wydaje się mocno brawurowa.
– Nie wiem, czy jakiś trener miał aż taką możliwość tworzenia drużyny, jaką ma Jacek Nawrocki. Sześć lat pracy? Nie przypominam sobie czegoś takiego – mówiła sport.pl, jedna z najlepszych polskich siatkarek w historii, Małgorzata Glinka-Mogentale.
Słowa wybitnej zawodniczki znajdują poparcie wśród wielu sympatyków żeńskiej kadry. Przeciwnicy Nawrockiego co rusz wytykają mu niespotykanie długi jak na realia polskiej siatkówki staż pracy. Nawet twórca największych sukcesów reprezentacji Andrzej Niemczyk nie pracował tak długo. Obecny selekcjoner dwukrotnie miał szansę na osiągnięcie dobrego rezultatu z kadrą. Ostatnie mistrzostwa Europy Polki zakończyły jako czwarta ekipa. Kilka miesięcy później Biało-Czerwone miały wspaniałą drogę ku wygraniu biletów na igrzyska. W półfinale olimpijskich kwalifikacji prowadziły z faworyzowanymi Turczynkami 2:1 i miały aż pięć piłek meczowych. Niestety, rywalki odrobiły straty, wygrały czwartego seta, a w tie-breaku przypieczętowały genialny powrót. Siatkarki Giovaniego Guidettiego zwyciężyły w całym turnieju, pokonując w finale Niemki.
POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI
Innym aspektem gry, który otwiera pole do dyskusji, jest przygotowanie mentalne. Nikt nie powie, że w zespole panuje grobowa atmosfera, bo byłoby to kłamstwem. Niemniej, od dłuższego czasu przeciekają informacje, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Po meczu z Holandią Nawrocki zwrócił uwagę na nadzwyczaj wysokie cele reprezentantek. – Dziewczyny mają duże oczekiwania wobec siebie, tego turnieju i swojej gry. Myślę, że czasami te oczekiwania przewyższają nasze możliwości na ten moment – stwierdził selekcjoner. Tym samym studził zapał nie tylko u kibiców, ale i u siatkarek.
W 2019 roku po mistrzostwach Europy doszło do wydania słynnego oświadczenia krytykującego pracę trenera. Trzynaście zawodniczek w kilku punktach wyraziło niezadowolenie z poczynań sztabu szkoleniowego. Jeden z zarzutów dotyczył właśnie podejścia mentalnego. Obniżanie poczucia wartości zespołu, pewności siebie oraz indywidualnie zawodniczek. Zaniżanie aspiracji i potencjału drużyny. Brak psychologicznego i mentalnego prowadzenia zespołu.
Wypowiedź po meczu z Holandią może przywoływać na myśl sytuację sprzed dwóch lat. Wtedy sprawa po części rozeszła się po kościach. Z kadry zniknęły niektóre zawodniczki. Część na moment, a część do dziś już się w niej nie pojawiła. Z pewnością najmocniej odczuwalny jest brak Joanny Wołosz. Rozgrywająca triumfatora Ligi Mistrzów Imoco Conegliano po turnieju kwalifikacyjnym postanowiła odpocząć i zrezygnować z towarzyskiego sezonu 2020. Nieznane są jednak dokładne przyczyny absencji 31-latki w składzie na pierwszą część obecnej kampanii. Choć z dobrej strony pokazuje się 19-letnia Martyna Łazowska, a dodatkowo na rozegraniu występują również Julia Nowicka i Katarzyna Wenerska, to Polska nie jest reprezentacją, która lekką ręką może pozwolić na stratę jednej z najlepszych siatkarek świata na swojej pozycji.
WYMAGAJĄCY FINISZ
Przed końcem fazy głównej Polki zmierzą się jeszcze z Amerykankami, Chinkami i Rosjankami. Pierwsze to dominatorki tegorocznej edycji Ligi Narodów. Zawodniczki legendy siatkówki, Karcha Kiraly’ego, nie zaznały jeszcze smaku porażki i są na dobrej drodze by po raz trzeci z rzędu (wykluczając miniony rok, w którym rozgrywki anulowano) wygrać rozgrywki.
Choć Chiny (aktualne mistrzynie olimpijskie) i Rosja również wydają się wymagającymi przeciwnikami, to na pewno nie należy z góry skazywać Polek na pożarcie. Z pierwszymi, zawodniczki Nawrockiego potrafiły wygrać 3:2 w Lidze Narodów 2018. Drugą reprezentacje pokonywały zarówno trzy, jak i dwa lata temu. Pozostaje trzymać kciuki za ostatecznie zgranie zespołu, tak by na docelowej imprezie rozgrywanej w Serbii, Bułgarii, Chorwacji i Rumunii wypaść jak najlepiej.