Lil Uzi Vert w życiowej formie. Czy 2023 rok będzie do niego należał?

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Lil Uzi Vert
fot. Shareif Ziyadat/Getty Images

Z galerii postaci, które ukształtowały współczesny hip-hop, Lil Uzi Vert zawsze wydawał się najbardziej sympatyczny i wyrazisty wizerunkowo. Choć jego wpływ odpalił się z największym opóźnieniem względem reszty soundcloudowej ferajny, a on sam od początku musiał mierzyć się z zarzutami o brak skilla, to dzisiaj jego pozycja jest niezaprzeczalna.

Od wyszydzanego tu i ówdzie (rzecz jasna niesłusznie) symbolu mumble rapu do ikony brzmień spod znaku rage. Uzi przebył interesującą drogę, ale przede wszystkim nie dał się zmyć burzliwym wodom hajpu, które zatopiły innych kolegów z soundcloudowej łajby. Co oczywiście mu wróżono, kierując uwagę na jego fryzurę czy różowy diament w czole. Z perspektywy czasu to wszystko wygląda śmiesznie. Hip-hop nie został zniszczony przez mumble rap, a Uzi, mimo przebojów z diamentem na bani, wciąż się rozwija, rezonując z publiką jak nigdy wcześniej. Co jest nie lada wyczynem, bo przecież od samego początku potrafił rozpalać ją do białości.

Przez jakiś czas krążył trochę mem, a trochę wyraz prawdziwej, uzasadnionej tęsknoty, który głosił, że tylko powrót Uziego z 2016 może uratować tego artystę. Lub nawet – w wersji ekstremalnej – cały współczesny rap. Rzeczywiście, po mocnym wejściu na scenę, raper z Filadelfii wypuścił kapitalny album Luv Is Rage 2 i zwolnił obroty. Miał publiczne starcie z wytwórnią DJ-a Dramy, z którą podpisał kontrakt (Generation Now); rzekomo skutecznym rozjemcą był w nim Jay-Z. Labelowe perturbacje Uziego – głównie blokowanie wydawania nowej muzyki – to żadna odosobniona historia. Co chwilę można usłyszeć, że ta czy inna wytwórnia nie pozwala komuś na rozwijanie skrzydeł. Twórca XO Tour Lif3 zaczął wydawać się znużony muzyką. Akcenty przeniósł na prezentowanie kolejnych dzikich outfitów i filmików z siłki, gdzie imponował formą. Zapowiedział nawet emeryturę, ale po tylu podobnych deklaracjach z różnych rapowych ust mało kto w nią uwierzył. Publiczne przepychanki z DJ-em Dramą smuciły fanbase Uziego, a Eternal Atake, długo wyczekiwany drugi album artysty, znikał za coraz dalszym horyzontem.

Odsuniętym również przez starcie z sektą Bramy Nieba, która w okładce albumu dopatrzyła się plagiatu swojego loga. Ale rok 2020, mimo wszystkich pozamuzycznych okropności, okazał się łaskawy dla publiki spragnionej nowych dźwięków od rapera. Eternal Atake spełnił wiele oczekiwań i pokazał nowy, potencjalny kierunek rozwoju Uziego – bity zalatujące elektroniką rodem z klubów. Ale przede wszystkim zaprezentował szeroki wachlarz możliwości artysty, który rozwinął się pod każdym względem: głównie jakości nawijki i tekstowej inwencji.

Owszem, część krytycznych głosów podnosiła, że do Uziego nikt nie przychodzi po dobre zwrotki, ale wystarczy odpalić Eternal Atake kilka razy, żeby docenić fuzję przebojowości z pierwszego etapu jego kariery z ewidentną sprawnością i pewnością za mikrofonem, którą nabył z czasem. Pierwszej pandemicznej jesieni dostaliśmy również Pluto x Baby Pluto, czyli wspólny album Uziego z Futurem. To kapitalne połączenie z ogromnym potencjałem wydawało się zupełnie naturalnym krokiem. I nawet jeśli całość nie zachwyca, to kilka bangerów (z That’s It i Over Your Head na czele) zostanie z nami na długo. Uzi wrócił do gry, a w formie były nie tylko jego outfity i ciało (serio, obczajcie, ile ten niepozorny człowiek wyciska).

Na fali sukcesu Eternal Atake i kooperacji z Future'em, Uzi zapowiedział Pink Tape, swój kolejny mixtape. Taśmy Uziego to temat na osobną rozmowę, bo o ile albumy trzymały naprawdę wysoki poziom – Luv Is Rage 2 zyskuje w zasadzie z każdym kolejnym rokiem i jest to bezsprzeczny klasyk epoki Soundclouda – tak wydawnictwa o mniej oficjalnym kalibrze zbudowały jego karierę. Ogłoszenie Pink Tape przypadło na lipiec 2021 i do końca roku artysta uwodził publikę teaserami ze studia czy wykonując drobne wyimki z taśmy na żywo. Biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy singiel promujący wydawnictwo pojawił się dopiero niedawno, jest to naprawdę długa rozbiegówka, porównywalna z mamucią skocznią narciarską.

Ale ten rodzaj gry z publicznością to element wizerunku Uziego. Internetowy jajcarz, który znienacka wychwala współpracę z Grimes – wciąż nie znamy jej efektów – przechodzi przez życie jak postać z anime, czy elektryzuje kolejnymi zabawami z wizerunkiem. Dla sporej części jego fanów i fanek to aspekt równie ważny, co barwna i przebojowa muzyka artysty. To zrozumiałe, bo raper bez osobowości to zazwyczaj dosyć smutny widok. Oczekiwanie na Pink Tape w 2022 byłoby naprawdę ciężkie – w końcu Just Wanna Rock promujący mixtape pojawił się dopiero w połowie listopada – gdyby nie szereg featuringów i EP-ka, która potwierdziła, że Uzi jest w życiowej formie.

Lil Uzi Vert
fot. Burak Cingi/Redferns)

W tym roku okrasił podwójnie wersję deluxe ostatniego albumu Yeata, czyli 2 Alivë, niejako przyklepując jego pozycję jako nowej twarzy rage’u. Nie bał się wskakiwać na interesujące kawałki, jak raprockowy Spend the money Fousheé, czy Bbycakes Mura Masy, gdzie usłyszymy też Shygirl i PinkPantheress. Imponująco wyrapował płuca w Lunchroom tragicznie zmarłego Desto. Pojawił się na jednym z lepszych momentów Pnk Heartz SoFaygo, zdecydowanie wygrywając pojedynek na różowe dready. Ba, nagrał zwrotkę na It’s Almost Dry Pushy T i nie wypadł blado na tle jednego z najlepszych raperów w historii. Get’em picked off Bentley / white like cotton nawinął w Scrape It Off the Top i wszyscy byli zadowoleni.

Nie ma co czekać na Uziego z 2016, ten z przyszłości jest dużo lepszy.

Coś, co zawsze wyróżniało Uziego z soundcloudowego tłumu, to niesamowita sprawność w rozpychaniu formuły i swoboda w obcowaniu z dzikimi i nietypowymi bitami. Dzięki temu, nawet featuringi u przypałowych arystów czy artystek (ekhem, Bebe Rexha) wychodzą mu dobrze, zazwyczaj daleko poza standardowym odhaczeniem gościnnej nawijki. A jeśli te gościnki wciąż nie wystarczyły do przekonania niedowiarków o wznoszącej trajektorii lotu Uziego, to EP-ka Red & White, zbierająca luźne single i nowe kawałki, już jak najbardziej powinna. To dziewięć numerów, z których wylewa się pomysłowość i mnogość różnych flow. Od hardych bangerów, jak HITTIN MY SHOULDER po rozmarzone, melodyjne pejzaże (FOR FUN), raper dostarcza najlepszą możliwą przystawkę przed Pink Tape.

Czy niecierpliwie wyczekiwane wydawnictwo pojawi się jeszcze w tym roku? Kto wie, może to będzie historia podobna do Whole Lotta Red Cartiego, które pokrzyżowało szyki wielu końcoworocznych podsumowań i było najlepszym świątecznym prezentem dla fanów i fanek współczesnego rapu. Na razie możemy słuchać Just Wanna Rock i oglądać szalony klip do singla. Potężny, jersey clubowy bit, Uzi w imprezowym omłocie, czego chcieć więcej? W 2016 roku Uzi pojawił się wśród freshmanów XXL i został okrzyknięty twarzą soundcloudowej rewolucji.

O ile nie zostało z niej już zbyt wiele, o tyle okładka magazynu z Uzim, 21 Savage'em, G Herbo, Kodakiem Blackiem, Andersonem.Paakiem, Lil Yachtym i Denzelem Currym okazała się prorocza. Dzisiaj ci artyści wciąż dostarczają jakość, a nawet są w ścisłej czołówce najpopularniejszego gatunku muzycznego na świecie (freshmanami byli wtedy także Lil Dicky, Desiigner i Dave East – o ile ten trzeci jakoś się trzyma, tak pozostali dwaj spadli w otchłań historii, poniekąd słusznie). Biorąc pod uwagę imponujące featuringi i wysoki poziom Red & White, jestem spokojny o Pink Tape. Nie ma co czekać na Uziego z 2016, ten z przyszłości jest dużo lepszy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.
Komentarze 0