Wiadomo, że jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy, ale ile można składać nowy album? Panowie i pani, prosimy o przyspieszenie tempa.
Kiedy w zeszłym roku wszystkie platformy streamingowe po wejściu w aplikację krzyczały: THA CARTER V JUŻ JEST, to wcale się temu nie dziwiliśmy. Album nie okazał się co prawda majstersztykiem, ale głód po siedmioletniej nieobecności serii został zaspokojony. Dziś nie do pomyślenia jest, żeby raper nie wydał co najmniej jednego albumu na dwa lata, dlatego sprawdziliśmy, kto tam się długo ociąga. I oczywiście na kogo najbardziej czekamy. Nie uwzględnialiśmy tutaj twórców, którzy już zapowiedzieli nowe wydawnictwa - w ich przypadku będziemy najwyżej śpiewać Niespełnione Obietnice.
Kendrick Lamar
Co prawda jemu jesteśmy w stanie powierzyć na proces twórczy nieco więcej czasu niż innym - ufamy, że każdy jego materiał będzie dopracowany w każdym detalu. Zdaje się jednak, że dwa lata wystarczą. Nieśmiałe Twitterowe przebąkiwania szefa wytwórni TDE o tym, że posiada kilku dysków z nową muzyką swoich podopiecznych zawsze wzniecają w nas odrobinę nadziei na nowy materiał Kendricka... jednak zawsze okazuje się, że to produkcje innych żołnierzy Top Dawg. 14 kwietnia miną równe dwa lata od premiery DAMN, a nasz apetyt rośnie z każdym dniem. Ostatnio K. Dot udzielił się na Momma I Hit a Lick 2 Chainza, więc liczymy na to, że to dopiero początek. I mamy nadzieję, że scenariusz: Fake my death, go to Cuba, that's the only option nie wchodzi w grę.
Skepta
Pamiętamy, gdy bez opamiętania w 2016 roku słuchaliśmy Konnichiwa, a na polskich osiedlach czuliśmy się jak w Północnym Londynie. Skepta potrafił - i nadal potrafi - stworzyć niepowtarzalny klimat swoją grime'ową nawijką, dzięki której wybudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu. Nie ulega wątpliwości, że jak Skepta wjedzie, to pozamiata połowę sceny. Zamiast skupiać się na ustawicznych featach u zagranicznych i rodzimych raperów mógłby poświęcić chwilę na stworzenie solowego wydawnictwa. Perfekcyjnym scenariuszem byłoby wypuszczenie go jako albumu-niespodzianki tuż przed koncertem na festiwalu Tauron Nowa Muzyka.
Joey Bada$$
Niedawno Joey znalazł się na naszej liście pięciu najlepszych tekściarzy, którzy nie ukończyli jeszcze 25. roku życia. Taki tytuł zobowiązuje, a raper zamiast wziąć się do roboty, gra na emocjach fanów. W styczniu tego roku wrzucił na swojego instagrama zdjęcie z podpisem: My last album was my last album. I'm a CEO now, co wstrząsnęło chyba wszystkimi sympatykami hip-hopu. Nie wiemy, czy to miał być żart, zawoalowana zapowiedź nowego etapu, czy może wpis pod wpływem emocji. Najważniejsze jest to, że na początku marca jego stanowisko zmieniło się o 180 stopni. Kolejne zdjęcie na Insta i kolejny podpis, tym razem głoszący ALBUM ALMOST DONE - lepszej wiadomości nie mogliśmy się spodziewać. Tym bardziej, że od ostatniego krążka minęło już sporo czasu - All-Amerikkkan Bada$$ w lipcu skończy 2 lata.
A$AP FERG
Czas na jednego z najlepszych członków kolektywu A$AP. Od początku 2018 roku w sieci pojawiła się masa regularnie dodawanych artykułów o podobnie brzmiących tytułach: A$AP Ferg back in the studio - new album on the way? Niestety nie ma żadnej oficjalnej informacji na temat kolejnego albumu od reprezentanta Harlemu. Liczymy jednak na to, że w każdej plotce jest choć cząstka prawdy, bo z tych wszystkich medialnych okruchów od premiery Still Striving w 2017 roku można by ulepić potężny bochen chleba.
Tyler, The Creator
W tym roku oczekujemy solowego albumu od Tylera, a Grinch nie jest dla nas żadną wymówką. Biorąc pod uwagę częstotliwość, z jaką raper wydaje nowe krążki, bardziej niż prawdopodobnym jest, że w 2019 roku znów usłyszymy jego nagrania. Goblin, Wolf, Cherry Bomb i ostatni Flower Boy - z 2017 roku - wychodziły w dwuletnich odstępach czasowych. Z każdym kolejnym wydawnictwem raper coraz bardziej się uzewnętrznia. Czy podobnie będzie w przypadku kolejnego - czas pokaże. Chociaż po prawdzie to nie wiemy nic o tym, żeby w ogóle miał wyjść.
Kid Cudi
Passion, Pain & Demon Slayin' to jeden z najbardziej niedocenionych krążków i 2016 roku, i Kida Cudiego w ogóle. Jakimś cudem jego postać nadal żyje w świadomości ludzi jako ten koleś od Pursuit of Happiness. To tak, jakby J Cole'a utożsamiać tylko z Work Out. Kolejnym solowym albumem Cudi mógłby to zmienić - tym bardziej, że ma za sobą zeszłoroczną współpracę z Kanye Westem na Kids See Ghosts. Poza tym chyba nigdy nie będziemy mieli dość jego hipnotyzującego murmuranda. Podkręć pan, panie Cudi, swoje Frequency wypuszczania albumów!
Lauryn Hill
My tu narzekamy że dwa, trzy lata, a Lauryn bije wszystkich na głowę - od premiery pierwszego i jedynego solowego albumu The Miseducation of Lauryn Hill minęło 21 lat! W 2007 roku wytwórnia Sony puściła parę, że nagromadziło się sporo niepublikowanej muzyki Lauryn. Sześć lat później podpisała nową umowę wydawniczą. I wciąż nic. Nieoficjalnym powrotem Lauryn był jej udział w soundtracku do filmu What Happened, Miss Simone?, ale to nadal nie to samo. Może się kiedyś uda, bo Lauryn wciąż koncertuje, chociaż widzieliśmy ją live w listopadzie i potwierdzamy - siły starcza jej na jakieś 20 minut.