Lukaku uśpił pijanego niedźwiedzia. Big Rom wita się z Euro i dedykuje gole Eriksenowi

Zobacz również:Piękne kulisy kadry Manciniego. 12 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po serialu „Sogno Azzurro”
Belgia v Rosja - EURO 2020: Romelu Lukaku
Fot. Joosep Martinson/UEFA via Getty Images

Romelu Lukaku wygląda w tym sezonie jakby był na sterydach. Rosjan już na dzień dobry poczęstował dwoma golami i sunie dalej. Belgowie nie ukrywają, że wrócić do domu chcą dopiero po 11 lipca. Ten turniej ma być stemplem wybitnego pokolenia. Koniecznie z koroną króla strzelców.

Nie dało się od tego uciec. Belgowie o tragedii Christiana Eriksena dowiedzieli się jeszcze zanim wsiedli do autobusu wiozącym ich na stadion. Roberto Martinez mówi, że widział, jak piłkarzom uginają się nogi. Jan Vertonghen i Toby Alderweireld grali przecież z Duńczykiem w Ajaksie i Tottenhamie. Zna go też Nacer Chadli. Romelu Lukaku to już w ogóle, bo widzą się na co dzień w Mediolanie.

To nie były normalne przygotowania do meczu. Petersburg od Kopenhagi dzieli 1500 kilometrów, ale w tym momencie wszystko działo się jakby obok. Jeszcze przed wyjściem na rozgrzewkę zawodnicy śledzili doniesienia na temat stanu zdrowia Eriksena. Gdy wreszcie kamień spadł im z serca, ruszyli na Rosjan i już po dziesięciu minutach mieli prowadzenie 1:0.

To musiał być on. Lukaku pięknie przywitał się z turniejem. Dostał prezent od obrońców i nie zawahał się skorzystać. Chwilę potem podbiegł do kamery, krzycząc „Chris, I love you”. Dopiero po meczu opowiadał jak mocno płakał w szatni. I że cały mecz z tyłu głowy trzepotały mu myśli o koledze.

Ten wieczór w Petersburgu pokazał jego siłę mentalną. Gol na 3:0 to była specjalnosć zakładu. Szybkie wyjście na pozycję, strzał bez kombinowania i Belgowie dalej mogli spacerować. Bo to nie był ich spektakularny mecz. Na tajfun musimy poczekać. Na razie jest prosta gra „ty do mnie, ja do ciebie” i piekielna skuteczność.

Belgowie oddali cztery strzały na bramkę, z czego trzy wpadły. Jeszcze nigdy w historii Euro zespół, który grał u siebie, nie przegrał aż 0:3. Rosjanie zapadli się pod ziemię. Martinez trafił z nieoczekiwanym wystawieniem Dedrickiem Boyaty w środku obrony. Jeszcze przed meczem tłumaczył to świetną znajomością Artioma Dziuby. „To turniej, w którym musisz dopasowywać się pod konkretny mecz” - mówił. Jason Denayer i Thomas Vermaelen zostali na ławce. To też pokazuje głębię składu Belgów. I że kadrowo z każdym meczem będą tylko rośli. Za kilka dni ma być gotowy Kevin De Bruyne. Trenuje Axel Witsel. Forma fizyczna Edena Hazarda też rośnie. Dostał od Martineza w sobotę 18 minut. Na więcej musi zasłużyć.

Martinez ma dziś samograj. Bez względu, jakich graczy wystawi, zawsze są punkty. Belgia od półfinału mundialu w Rosji przegrała tylko ze Szwajcarią (2:5) i Anglią (1:2). Ma dziś bardziej doświadczony i wyrównany skład plus Lukaku w swoim szczycie. Big Rom odkąd wszedł do profesjonalnej piłki w wieku 16 lat, jeszcze nigdy nie miał sezonu z mniej niż 15 bramkami. Teraz w samej Serie A nazbierał ich 24. Martinez mówi, że to zasługa Antonio Conte i że tak dobrego Lukaku jeszcze nie wiedział. Gdy obejmował kadrę, ten miał raptem 17 goli w 51 meczach. W kolejnych 43 spotkaniach uzbierał 45 bramek. Ma ich w sumie 62, prawie dwa razy więcej od Hazarda. Zimą kibice wybrali go do jedenastki wszech czasów kosztem Paula Van Himsta, legendy Anderlechtu.

Mecz z Rosją pokazał też, że w znakomitej formie jest Youri Tielemans. Ostatni sezon w Leicester nie był przypadkiem. To on decyduje o dynamice drużyny. Na plus wypadł też Yannick Carrasco. Niewielu jest graczy, którzy wracają z Chin silniejsi. A on potwierdza to każdą statystyką. Martinez za chwilę będzie miał ból głowy, kogo wystawić. Ale to dobrze, bo po to jest na tym turnieju Belgia, by co chwilę serwować nam coś nowego. Kraj trzech języków urzędowych i powierzchni dziesięć razy mniejszej niż Polska ma najbardziej doświadczony zespół w Europie. Cała kadra uzbierała w sumie 1338 występów w kadrze, czyli średnio ok. 50 na głowę.

Dla Martineza to piąty rok pracy w Belgii. Od dawna mówi się, że ciągnie go do pracy klubowej. Zwieńczyć dzieło trzeba więc teraz albo nigdy. O belgijskim buldożerze, akademiach i gigantycznych pieniądzach z transferów mówi się od prawie dekady. Wieża Babel nie zawsze jednak mówiła jednym głosem. Osobno siadali Walonowie, osobno Flamandowie, był jeszcze stolik emigrantów. Dopiero Martinez zarządził w kadrze język angielski i jakoś to idzie.

Lukaku też już nie słyszy, że jest Belgiem z Konga. „Nasz szef” - pisze o nim „Het Laatste Nieuws”. I za chwilę dodaje, że to głównie ten czołg powalił pijanego rosyjskiego niedźwiedzia. Petersburg pije na smutno. Belgowie butelki otwierać chcą dopiero po siedmiu meczach.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.