Luksusowy rezerwowy. Czy Piotra Zielińskiego dopadnie syndrom neapolitański

Zobacz również:Osobowość, pewność siebie, technika. Sebastian Walukiewicz i rok na wielki skok
SSC Napoli v Atalanta BC - Serie A
Fot. MB Media/Getty Images

W połowie marca polski rozgrywający z pierwszoplanowej postaci stał się jedynie zmiennikiem w hierarchii Luciano Spallettiego. Nie ma już statusu piłkarza nietykalnego ani nie na sprzedaż. Piotr Zieliński przeżył kolejny klasyczny cykl życia w Neapolu, czyli nadzieje rozbuchane do granic możliwości, a potem wyłożenie się w decydującym momencie i kolejne zero tituli. Latami bliźniaczo przypominało to rzeczywistość Lecha Poznań, bo po porażce najczęściej nadchodziły rewolucje. Teraz Aurelio De Laurentiis znowu chce przewietrzyć szatnię i otwiera się furtka, aby Zieliński został sprzedany. W Neapolu zapuścił już korzenie, lecz spróbowanie innego środowiska mogłoby posłużyć jego karierze.

To może być lato wielkich przemian dla czołowych polskich piłkarzy. Chociaż Piotr Zieliński rozgrywa przeciętny sezon i stracił miejsce w wyjściowym składzie, to tylko trzech polskich graczy wypracowało więcej bramek w zagranicznych rozgrywkach niż on. Pomocnik Napoli uzbierał na przestrzeni miesięcy 12 goli/asyst, chociaż przyzwyczaił do wyższych standardów, a wyprzedzili go Sebastian Szymański (15 udziałów), Arkadiusz Milik (21) oraz, co oczywiste, Robert Lewandowski (57). Nie jest to zjazd absolutny 27-latka, ale na pewno tego roku kalendarzowego nie będzie wspominał zbyt dobrze. Pojawiło się mnóstwo głosów, że to jego najgorszy czas, odkąd w ogóle pojawił się pod Wezuwiuszem.

Skoro nawet Robert Lewandowski po napisaniu takiej historii pożegnał się z kibicami Bayernu Monachium i zakłada odejście, to najbliższe okno transferowe może być fascynujące z polskiej perspektywy. Kapitan reprezentacji będzie wybierał między Barceloną a Paryżem, Sebastian Szymański marzy o dopięciu transferu do Sewilli, a trzymany kurczowo kontraktem Piotr Zieliński dostrzegł otwartą furkę, aby wyjechać z Neapolu i przeżyć coś nowego. Jeśli tylko jego menedżer przyniesie konkretną ofertą za rozgrywającego, Aurelio De Laurentiis będzie w stanie usiąść do rozmów, co jeszcze rok temu wydawało się niemożliwe. Znowu musiało dojść do przesilenia, aby w klubie zaczęli główkować i zmienili plan gry.

Może to niezbyt fortunne porównanie dzień po świętowaniu mistrzostwa Polski przez Lecha Poznań, ale jednak latami bardzo trafne było określenie, że to polskie Napoli. Grające niezwykle atrakcyjną piłkę, z możliwościami finansowymi i mistrzowskimi aspiracjami, z wielką lokalną dumą i wywołujące skrajne emocje. Te oczekiwania zwykle rosły wraz z upływem sezonu, by na finiszu zupełnie wyparować i zostawić pustą gablotę. To jak opowieść o gonieniu przez Napoli za scudetto: wszystko szło pięknie, dopóki samo nie stało się dla siebie największym wrogiem i nie straciło punktów na zupełnie nieoczekiwanych, słabszych rywalach.

Wtedy najczęściej dochodziło do przegrupowania, mitycznych wniosków i właścicielskiej zmiany koncepcji. Podobnie jest teraz, gdy neapolitańczycy mieli wykorzystać słabość Juventusu i sięgnąć po upragnione mistrzostwo, a beznamiętnie oglądają jak Inter i Milan na finiszu załatwiają tę sprawę między sobą. Aurelio De Laurentiis i jego podszeptywacze uznali, że drużyna jest zbyt naznaczona podobnymi porażkami i brakuje jej odpowiedniej mentalności, by wygrywać na dłuższą skalę. Ocenili, że potrzeba nowej energii i przewietrzenia szatni, która może czuć się zbyt wygodnie. Ten cykl życia powtarza się naprawdę często: wielkie nadzieje, porażka na własne życzenie, karne zgrupowanie i cisza medialna. Oni znają to zbyt dobrze, aby jeszcze na nich działało. To klasyczny syndrom neapolitański, czyli wywrócić się w kluczowym momencie i planować daleko idące zmiany.

Z pewnością ekipa z Neapolu rozpocznie nową erę, skoro w kolejny sezon wejdzie już bez Lorenzo Insigne. To pewien znak czasów, że taka postać wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Przy tej okazji w klubie też zastanawiają się, czy to nie moment, aby spieniężyć Hirvinga Lozano, Fabiana Ruiza, Victora Osimhena, właśnie Piotra Zielińskiego, a może nawet Kalidou Koulibaly’ego. Jedno jest pewne – jeśli pojawi się chętny do tych trudnych i wyczerpujących rozmów, bo neapolitańczycy chcieliby robić wszystko na własnych zasadach, to doprowadzenie negocjacji do końca może być łatwiejsze niż zwykle. Pojawiła się prawdziwa szansa, aby wyprowadzić z klubu cennych zawodników w myśl pewnego nowego otwarcia i odzyskania zainwestowanych pieniędzy.

Dla Piotra Zielińskiego 2022 roku zdecydowanie nie jest udany. Zdobył bramkę na Camp Nou, przeciwko klubowi, z którym swego czasu rozmawiał, co smakowało wyjątkowo. Niemniej całościowo to spore rozczarowanie – tym bardziej kiedy na dziesiątce biega Dries Mertens, a w środku pomocy grają Fabian Ruiz oraz Zambo Anguissa. Patrząc na całe rozgrywki, nadal jest 8. zawodnikiem Napoli pod względem rozegranych minut, tyle że Kameruńczyk Anguissa wyjechał na cały miesiąc na Puchar Narodów Afryki. Dzisiaj zdecydowanie nie można nazwać 27-latka podstawowym graczem ekipy Spallettiego. Ostatni raz w XI wystąpił 10 kwietnia, czyli ponad miesiąc temu. Z Sassuolo w ogóle nie zagrał, z Hellasem dostał ogony, zwykle oglądamy go w wymiarze 20-30 minut, lecz w tym czasie Zieliński nie pokazuje nic specjalnego. Jego drużyna o nic już nie gra, ale stracił status pewniaka i nietykalnego na rzecz rezerwowego, który musi udowodnić swoją wartość i odzyskać dawny poziom.

Być może najlepszy technicznie polski zawodnik uwielbia miejsce, w którym występuje od 2016 roku. To tam założył rodzinę, stał się jednym z najbardziej cenionych zawodników Serie A i sięgnął po Coppa Italia. Przy czym ambicje były takie aby podnosić puchar w każdym roku, a nie raz na sześć lat. To będzie lato, w którym otoczenie Zielińskiego musi się zastanowić, co zrobić, aby wycisnąć z jego kariery jak najwięcej. Większość kolegów uważa go za topowego gracza. Znajdą się tacy, którzy uważają, że jest piłkarzem treningowym i marnuje prawdziwy potencjał. Pewnie trudno będzie się o tym przekonać, dopóki nie wyjedzie z Neapolu, gdzie popadł również w wygodną strefę komfortu. A klub chociaż zjawiskowy, to ma na sobie łatkę tego, który nie zaprzyjaźni się z pucharami.

Propozycji z pewnością nie zabraknie. Tym bardziej kiedy Borussia Dortmund i Bayern Monachium będą poszukiwać jakościowych wzmocnień. Tym bardziej kiedy włoski duet Antonio Conte & Fabio Paratici próbują układać Tottenham na swoją modłę. A obserwatorzy Liverpoolu mają rozłożoną postać Piotra Zielińskiego na czynniki pierwsze. Skoro nie tak dawno zgłaszała się po niego Barcelona, teraz 27-latek też znajdzie zainteresowanie na rynku. Jego sytuacja chociaż jest najgorsza od dawna, paradoksalnie może pomóc w wyprowadzeniu piłkarza z neapolitańskiej klatki. Pewnie szkoda zostawiać za sobą przeszłość w jednym miejscu, co widzieliśmy po samej reakcji Lewandowskiego żegnającego się z kibicami. Ale polski kibic pewnie bardzo chciałby zobaczyć Zielińskiego w innym kontekście, aby poznać tego zawodnika jeszcze lepiej i dowiedzieć się o nim więcej.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.