16 utworów, 40 minut, ale u niego to norma. Sound Ancestors od dziś lata po streamingach.
To solowy album Madliba, ale bardzo ważną postacią jest tu także współpracujący przy projekcie Kieran Hebden - znacie go lepiej jako Four Teta. O ich wspólnym projekcie mówiło się od dawna, jednak dopiero teraz wiemy, jak to wygląda. Hebden wraz z Madlibem pozbierali dziesiątki kompozycji tego drugiego i skompilowali tak, aby wyszedł z tego zwarty, pełnoprawny album.
Nie chciałem robić tej płyty pode mnie. Po prostu starałem się wybrać z beatów Madliba wszystko to, co najlepsze - mówił Four Tet w rozmowie ze Stereogum. Ich album już doczekał się pozytywnych recenzji. Madlib prezentuje głęboką, przeplatającą się wizję współczesnej czarnej muzyki. Jest oszałamiający, wzruszający i szczery - zachwyca się The Guardian.
W ramach promocji krążka Madlib udzielił wywiadu dla NPR, w którym po raz pierwszy wspomina zmarłego niedawno MF DOOMa. Co by nie mówić - swojego najsłynniejszego współpracownika, o czym pisaliśmy kilkanaście dni temu, przybliżając wam kulisy powstania albumu Madvillainy. Dowiedziałem się o tym tak, jak wszyscy - z social mediów. Wciąż nie wierzę, że on nie żyje. To dziwne - mówi Madlib. W rozmowie wspomina też, że ich kontakt był rzadki, ale dobry. Wyglądało to tak, że gadaliśmy raz, dwa razy do roku. Ja wysyłałem mu beaty, on mi wokale. A poza tym rozmawialiśmy o masie innych rzeczy, o naszych dzieciach i tak dalej. Wszystko wydawało się zupełnie w porządku - opowiada producent.
I dodaje, że przez chwilę rozważał przełożenie wydania Sound Ancestors. Byliśmy w szoku, kiedy dowiedzieliśmy się o śmierci DOOMa. Myśleliśmy, że może warto to na razie wstrzymać. A potem pomyślałem - niech ten album będzie przynajmniej czymś pozytywnym w całym tym zamieszaniu. Nie ma Dilli, nie ma DOOMa, ale Madlib jest, nie poddaje się i nadal zachowuje tego ducha i ten styl, w którym cała trójka czuła się jakby byli superbohaterami.
Płytę możecie już znaleźć na serwisach streamingowych.