Powiedzieć, że Magiera jest jak wino, to nic nie powiedzieć, bo muzyka tego człowieka po prostu się nie starzeje.
Producent wypłynął w złotej erze polskiego rapu i od tamtej pory, przez ponad dwie dekady, nie obniżył lotu. Nie jest też realizatorem jednej formuły, więźniem skutecznego klepania tych samych, bezpiecznych patentów. To twórca o szerokim horyzoncie, z głową otwartą na młode talenty i nowe rozwiązania brzmieniowe.
Magiera od progu nowego millenium był przy wszystkich ważnych postaciach polskiego hip-hopu, a w ostatnich latach doczekał się swoistego renesansu. Niedawno pojawiła się wiadomość o współpracy z Tymkiem, co jest dość nieoczekiwanym sparowaniem. Ale efekt wyszedł tylko z korzyścią dla rapera, którego twórczość do tej pory była, mówiąc eufemistycznie, dość nierówna. Spróbujemy wybrać nasze ulubione pozycje z przepastnego katalogu Magiery, dorzucając oczywiście działalność w duecie White House - czym byłaby rozmowa o polskim rapie bez Kodexów?
Zacznijmy z grubej rury. Początek XXI wieku przyniósł zalew doskonałego rapu, który zdążył okrzepnąć i dojrzeć po burzliwym, pionierskim okresie. Duet White House, który Magiera tworzył z L.A., dołożył do tej fali niesamowitą ilość sztosów. Pierwszy Kodex jest jak pocztówka z tamtego okresu, szeroka prezentacja stylów i osobowości. Jest tutaj reggae, rap uliczny, awangardowe wycieczki Fisza… White House stylistycznie i geograficznie pokryli ogromne terytorium, serwując klasyka za klasykiem.
Nokaut zawiera w sobie tyle produkcyjnych niespodzianek, że starczyłoby na poprawę kilku innych płyt z nudnymi bitami. Zza szyb automobilu z lekkim wokalnym samplem i ciekawym rytmem, melancholijny groove Spójrz prawdzie w oczy czy horrorcore Jestem szejkiem to tylko kilka z highlightów z tej w sumie niedocenianej płyty. Eklektyzm White House pójdzie z Magierą przez całą karierę.
Chętnie wrzucilibyśmy na listę Zmysłów pięć Tymona, ale wyszłaby nieuczciwa nadreprezentacja wczesnej twórczości Magiery. Szczęśliwie współpraca z wrocławskim MC stroniącym od litery r powtórzyła się sześć lat później, kiedy wyszła mała, ale wielka płyta - Oddycham smogiem. Jazzująca, hipnotyzująca, piekielnie ambitna, doskonale oddawała ewolucję polskiego rapu, który z czasem otwierał się coraz bardziej na różne brzmienia i inne gatunki. Oddycham smogiem to jeden z tych albumów, które oddają melancholię życia w mieście. Słuchać nocą, najlepiej w autobusie!
Z wielu pojedynczych kawałków wyprodukowanych przez Magierę, a rozsianych po różnych płytach, wybieramy ten utwór z płyty Sokoła i Marysi Starosty. Tak, w polskim rapie istnieje problem smutnego pianinka, które najczęściej jest gwoździem rozklejonego kiczu wbijanym w uszy słuchacza, ale Magiera doskonale ogrywa melancholijne tematy. Nie jest to balans na granicy kiczu, ale daleka od niego odbitka w krainę szczerej emocji i wyczucia adekwatnych tonów.
Drugi luźny kawałek na liście, ale z takim bitem grzechem byłoby go ominąć. Piha średnio da się słuchać, ale ten podkład jest nieziemski, z groźnym samplem kreującym atmosferę opresji. Magiera zazwyczaj operuje klasyczną hip-hopową rytmiką, opartą na breakach, ale tutaj pokusił się o coś innego i wyszło mu to znakomicie. Chyba najbardziej lubimy takie wcielenie producenta - eksperymentalne i oryginalne. Wracając do tematu pianina - używanie go w bitach powinno być koncesjonowane, pierwsze pozwolenie trafia do Magiery.
Dzisiaj Kali powoli odlatuje coraz wyżej na dywanie odrealnionych teorii konspiracyjnych, ale Chudy chłopak jest jedną z najlepszych i najbardziej przyziemnych płyt, jakie dał nam polski rap w ostatnich latach. Nostalgia bez różowych okularów, socjologia bez populizmu, historia podana bezpośrednio do bólu. Kali i Magiera weszli tu w szczególny rodzaj symbiozy, w którym każdy bit organicznie napędza rap i vice versa. Styl Magiery doskonale sprawdził się do niełatwych opowieści z okresu transformacji ustrojowej, głównie dzięki jednemu z największych atutów producenta - emocjonalnemu wyczuciu.
Już pierwsze uderzenie Taranu pokazuje, że Magiera nie musi być oddelegowany do trueschoolowej szufladki (co w ogóle byłoby mocno krzywdzące, bo ma dużo szerszy arsenał). Ale całość materiału z poznańskim weteranem to przelot przez różne rodzaje bitów, na których Rysiek odnalazł się ze swadą młodzika. Magiera serwuje naprawdę ciekawe bity, które choć często inspirowane trapem i innymi nowoczesnymi trendami, nigdy nie wkraczają na mieliznę odtwórstwa czy parodii. 2050 to współpraca dwóch ponadczasowych artystów i dobrych duchów polskiego rapu, nawet jeśli ten czy inny wybór stylistyczny nie przypadną każdemu do gustu (frakcję Peja ma jedno flow odsyłamy do muzycznej edukacji!).