Przed kilkoma tygodniami Once Upon a Time ... in Hollywood przyniosło Quentinowi jego najlepsze otwarcie w Stanach Zjednoczonych, a teraz historia powtarza się w Polsce. Dziewiąty film reżysera zadebiutował u nas w piątek i uwzględniając pokazy przedpremierowe przyciągnął do kin blisko 290 tysięcy ludzi!
Trzeba co prawda wziąć pod uwagę, że ten wynik obejmuje także środę i czwartek, ale 286 798 widzów i tak robi wrażenie. Dla porównania - Nienawistną ósemkę w pierwszy weekend zobaczyło 113 925 widzów, Bękarty wojny - 101 561, a Django - 96 339. Co ciekawe, w latach 90. na Pulp Fiction łącznie wybrało się niewiele ponad 400 tysięcy osób, a i tak film okazał się w Polsce sporym przebojem. Jak informuje dystrybutor, Pewnego razu... w Hollywood zaliczyło u nas także najlepszy start jeśli chodzi o wszystkie filmy, w których zagrali Leonardo DiCaprio i Brad Pitt!
Z takim opening weekendem Quentin zająłby szóste miejsce w 2017 roku i ósme w 2018 roku. Once Upon a Time ... in Hollywood może jednak budzić ogromne zainteresowanie, ale i tak nie ma podejścia do hitów kinowych, które po 1989 roku zaliczały najmocniejsze otwarcia. Pierwsza trójka? Kler - 935 357, Pięćdziesiąt twarzy Greya - 834 479, Shrek Trzeci - 793 753. Gratulujemy, he he.
Nowe dzieło Tarantino fenomenalnie radzi sobie na całym świecie - zajęło pierwsze miejsce wśród premier w aż 28 krajach. Według Sony Pictures produkcja ma start lepszy o 30% od Django, które sumarycznie jest dotąd najbardziej kasowym filmem w dorobku reżysera. Film z Jamie Foxxem i Christophem Waltzem zarobił globalnie 425,4 mln dolarów i prognozuje się, że ten personal record może zostać pobity.
Zostawmy jednak te cyferki na boku, bo tak naprawdę chodzi przecież o to, że Once Upon a Time ... in Hollywood to po prostu kapitalny film! Byliśmy o tym zresztą przekonani już od momentu, gdy nasz współpracownik, Michał Walkiewicz wysłał nam depeszę z Cannes.