Obserwuję młodych, którzy nie zarabiają jeszcze większych pieniędzy, jak latają obwieszeni Louis Vuittonem i Guccim i serio tego nie rozumiem. Jeśli całą swoją wypłatę przeznaczasz na modne ciuchy i inne bzdury, a później przez resztę czasu jesteś golas, to się nie klei – mówi Mateusz Klich w wywiadzie, w którym nie znajdziecie wiele o piłce nożnej, za to sporo o zjawiskach socjologicznych we współczesnym świecie futbolu.
Autor: Piotr Żelazny
PIOTR ŻELAZNY: Porozmawiamy o stereotypie piłkarza?
MATEUSZ KLICH: Czyli co? Dziewczyny, fury i kasa?
Dokładnie tak.
To nie ja.
Dlatego chcę z tobą o tym porozmawiać. Jaki jest stereotyp piłkarza?
Ciężka praca, wyrzeczenia… No wiadomo, jaki jest: dużo pieniędzy, imprezy i zabawa.
A nie zmienił się ostatnimi laty? Nie jest tak, że imprezy już przestały tak bardzo charakteryzować piłkarzy?
Faktycznie, to się zmieniło. Kiedyś, nie tak dawno temu, można było zdecydowanie więcej balować i wciąż grać na wysokim poziomie. Dziś już bez szans. Na przestrzeni ostatnich kilku lat piłka stała się jeszcze szybsza i jeszcze bardziej fizyczna. Dlatego nie da już rady prowadzić imprezowego stylu życia i być na topie.
Imprezowanie zastąpiła jeszcze większa kasa, jeszcze głupiej wydawana i jeszcze bardziej na pokaz niż kiedyś.
Cóż, tej kasy jest na pewno teraz w futbolu jeszcze więcej, niż dawniej, a dzięki mediom społecznościowym jeszcze bardziej widać, na co piłkarze tę kasę wydają. Gdy widzę zawodników, którzy wynajmują za ciężkie pieniądze prywatny samolot, w zasadzie tylko po to, żeby się przelecieć i wrzucić fotkę na Instagram, to aż mnie boli…
Byłeś kiedyś w szatni z takim stereotypowym piłkarzem?
Wiesz co, w każdej szatni jest taki ktoś. Szczególnie młodzi. Ale z drugiej strony pamiętam, że jak trafiłem do Wolfsburga i dostałem pierwszą porządną wypłatę, to od razu pojechałem do Berlina na zakupy. Tylko wtedy nie było mediów społecznościowych i młodzi piłkarze nie popisywali się od razu na Insta ile tysięcy wydali. Ale to jest nieuniknione – 20-letni dzieciak dostaje nagle duże pieniądze i zaczyna być go stać na rzeczy wcześniej niedostępne. Z biegiem czasu zacząłem jednak wydawać coraz mniejszy procent tego, co zarabiałem. Oczywiście, każdy wydaje na głupoty i rzeczy niepotrzebne. Jestem gadżeciarzem i czasem nie mogę się powstrzymać…
Jakie gadżety kupujesz?
Tak najogólniej to gry. Nintendo Switch, Nintendo DS, w Holandii znalazłem i kupiłem sobie nawet Game Boya Advance. Pykałem na nim w Mortal Kombat i Sensible Soccer.
Rozumiem, że Game Boy jest dziś już rarytasem, ale raczej na to hobby nie wydajesz połowy pensji.
No nie. Obserwuję młodych, którzy nie zarabiają jeszcze większych pieniędzy, jak latają obwieszeni Louis Vuittonem i Guccim i serio tego nie rozumiem. Jeśli cię stać, możesz to kupić z odłożonej kasy, to jasna sprawa. Ale jeśli całą swoją wypłatę przeznaczasz na modne ciuchy i inne bzdury, a później przez resztę czasu jesteś golas, to się nie klei.
Nie dzieje się tak, bo na młodych jest presja? Bo w szatni piłkarskiej po prostu musisz być w drogich ciuchach. I jak dzieciak z akademii wchodzi do pierwszego zespołu, a przez lata patrzył na pierwszy zespół, podglądał tych piłkarzy, to chce się jak najszybciej dopasować do reszty stada?
Wiem, o co chodzi, wszyscy mają kosmetyczkę Louis Vuitton to i ja muszę. Na pewno jest coś w tym, co mówisz. I niektórzy przeginają. Niedawno u nas w klubie, dzieciak z akademii, trenujący z drugim zespołem, był na siłowni w butach Louis Vuitton. Nie w zwykłych butach do biegania, tylko w luksusowych sneakersach. Ale to była totalna przesada i starsi piłkarze poszli do niego, wzięli go na bok i opieprzyli za takie popisywanie się. Dostał zjebkę, ale wiadomo, z czego to się wzięło: chciał wyglądać jak prawdziwi piłkarze.
Myślisz, że media społecznościowe zaszkodziły piłkarzom i ich wizerunkowi?
W pewnym sensie na pewno. Kiedyś ludzie nie mieli dostępu do tego, jak wygląda prywatne życie zawodników. Podejrzewam, że mogło być podobnie, ale ludzie, kibice, tego nie wiedzieli. Widzieli piłkarzy w strojach klubowych na murawie i to w zasadzie tyle. A Instagram piłkarski to dziś faktycznie targowisko próżności i wybieg mody. Ostatnio czytałem artykuł, że większość napadów rabunkowych na piłkarzy ma miejsce właśnie przez Instagram. No, ale jeśli gościu wrzuca filmik jak jedzie autem i pokazuje nadgarstek, na którym ma zegarek warty 200 tysięcy funtów, oparty o kierownicę fury za drugie 200 tysięcy, to nie ma co się dziwić, że piłkarze staja się ofiarami napadów.
Miałeś kiedyś problemy w szatni bo jesteś mniej stereotypowy? Inny niż reszta piłkarzy?
Nie, nigdy nie miałem problemów w żadnej szatni. Jestem otwarty, uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia. Ze wszystkimi staram się żyć dobrze i znaleźć wspólny język, więc nigdy nie miałem kłopotów. Może aż tak inny od reszty piłkarzy wcale nie jestem?
Graeme Le Saux miał koszmarne przejścia z kolegami i z kibicami, bo interesował się sztuką, w czasach gdy stereotypowy angielski piłkarz chlał i uganiał się za spódniczkami. Jak zostało przyjęte wideo Łączy nas Piłka gdzie mówisz o swojej fascynacji graffiti i robisz wrzut? Trafiło ono w ogóle do kolegów z Leeds?
Być może trafiło, chociaż umówmy się, że zbyt wielu angielskich piłkarzy nie śledzi ŁNP. Latem zeszłego roku spotkałem się jednak z Meds One, graficiarzem z Leeds, i wspólnie malowaliśmy mur, a ja wrzuciłem relację z tego na Instagram. Wtedy faktycznie wszyscy w drużynie się dowiedzieli i muszę przyznać, że byli w szoku. Ale w sumie zostało to odebrane bardzo pozytywnie. Także wśród kibiców. Jeden z nich zwrócił się do mnie, abym zaprojektował mu tatuaż.
I co mu odpowiedziałeś?
Że chyba zwariował, że przecież nie będę mu psuł ręki.
A skąd u ciebie to zainteresowanie graffiti?
Nie wiem, od małego mnie to kręciło. W podstawówce biegałem po mieście w ciuchach ze skateshopów, a w kieszeniach miałem markery. Wszystkie zeszyty miałem zapisane projektami graffiti, a plecaki, piórniki, ławki w szkole czy drzwi do toalet zapełniałem tagami. Po murach za wiele nie malowałem, bo jednak byłem małolat. Ale zawsze bardzo chciałem.
Ktoś cię kiedyś złapał?
Jechaliśmy pociągiem z kolegą z drużyny, a w przedziale z nami był jakiś facet. Myślałem, że śpi, więc wyciągnąłem markera i zacząłem tagować przedział. Okazało się, że nie spał i narobił krzyku. Przyszli konduktorzy, złapali mnie i zaciągnęli do toalety, gdzie chcieli mnie przetrzymać i zawieźć na policję. Wtedy się dowiedziałem, że konduktorzy mają uniwersalny klucz do wszystkich kibli w tych starych pociągach. Zacząłem krzyczeć, szarpać się i w końcu mnie puścili. Wiadomo, że dziś większość powie, że wandal i dewastacja, ale cóż, bardzo mnie to wtedy kręciło. A i dziś chciałbym malować po murach.
Czyli ciebie bardziej kręci graffiti nielegalne, klasyczne wrzuty, a nie streetart i murale, czyli robienie z tego sztuki?
Zdecydowanie tak. Malowanie murów pod osłoną nocy, to było coś, co zawsze chciałem robić. Teraz jak malowałem z Meds One, to mu napomknąłem, że może byśmy się wybrali razem w nocy zrobić jakiś nielegal. Ale w zasadzie obaj skwitowaliśmy to śmiechem. Gdyby mnie policja złapała jak biegam po nocach z puszkami farby, to mogłoby być ciekawie...
Prawdziwe oldskulowe, nowojorskie graffiti to malowanie pociągów.
Oglądam filmiki na YouTube jak chłopaki bombardują pociąg wjeżdżający na stację i w minutę malują cały wagon. Robi to na mnie niesamowite wrażenie. Trzeba mieć jaja i trzeba to umieć. W Stanach chłopaki giną na torach, bo jedna szyna jest pod prądem. Oglądam nie tylko wideo na YouTube, ale też filmy dokumentalne. Ostatnio widziałem materiał o wojnie Banksy’ego z King Robbo. Ten drugi zarzucił Banksy’emu, że nie jest prawdziwym grafficiarzem, co spowodowało reakcję. Jeden zamalowywał drugiemu prace, trwała prawdziwa wojna. Skończyła się jednak, gdy King Robbo tragicznie zmarł, po tym jak pośliznął się na schodach do własnego domu.
Wracając do szatni i do stereotypowych piłkarzy. Szatnia Leeds różni się od tych, w których byłeś wcześniej?
Każda szatnia jest trochę inna. Cechą charakterystyczną w Anglii jest bukmacherka. To tutaj bardzo silna kultura. Wiadomo, że mamy zakaz obstawiania futbolu, więc chłopaki grają na koniach. Częstym widokiem jest, że oglądają gonitwy, albo słuchają w radiu. Bardzo się przy tym emocjonując. Nigdzie wcześniej niczego takiego nie widziałem.
Pomylę się jeśli powiem, że najwięcej jednak dała ci Holandia i holenderska szatnia?
Nie pomylisz się. Nawet zastanawiamy się z Magdą, czy po zakończeniu kariery nie byłoby fajnie pomieszkać przez jakiś czas w Holandii. Fajny kraj, czysto, wszędzie blisko. Spędziłem tam naprawdę świetny czas i nigdy bym nie odszedł z Holandii gdybym nie dostał oferty z Leeds. Nie da się jednak ukryć, że jeśli chodzi o futbol, to nie ma lepszego miejsca niż Anglia.
Pierwsza szatnia była najtrudniejsza?
To była stereotypowa – nomen omen – stara, klasyczna polska szatnia. Dziś już takich nie ma. Młodzi byli do noszenia sprzętu i załatwiania browarów na obozach.
To dobrze, że ta kultura fali się skończyła?
Z jednej strony na pewno dobrze, aczkolwiek czasem sobie myślę, że była to niezła szkoła charakteru. Wielu młodym zawodnikom taka ostra szatnia by się przydała. Gdyby chwilę ponosili sprzęt czy pranie za starymi, to nic by im się nie stało, a może trochę wychowało. Ale faktycznie to było prawo dżungli – tylko silniejszy mógł przetrwać.
I młody musiał się dostosować, czy wręcz przeciwnie, starszyzna szanowała tylko tych, którzy się postawili?
Ja się stawiałem i byłem kopany na treningach. Słyszałem co chwila – „ostrzysz sobie młody”. Nie byłem pierwszy do noszenia sprzętu czy brudów, więc zdarzało się, że miałem na pieńku ze starszymi. Ale z perspektywy czasu widzę, że naprawdę mi się to przydało.
Stereotypowo piłkarz nie ma nic do powiedzenia na żaden ważny temat. I większość z nich to pokazuje na mediach społecznościowych, o których sporo rozmawialiśmy. Są jednak też przykłady inne – zawodnicy, którzy dzięki social mediom udowodniają, że mają swoją opinię. Chociażby Hector Bellerin z Arsenalu, który używa swoich kanałów do nagłaśniania spraw związanych z klimatem, czy Raheem Sterling walczący z rasizmem.
Trzeba oddzielić piłkarzy, którzy sami prowadzą swoje media społecznościowe, od tych, którzy korzystają z firm PR. Miałem ofertę z jednej z takich firm, która chciała prowadzić mój profil na Instagramie i odmówiłem. Rozumiem oczywiście piłkarzy, którzy mają po kilkadziesiąt milionów followersów i po prostu nie byliby w stanie tego ogarnąć, tych wszystkich powiadomień, ciągłego oznaczania, milionów wiadomości prywatnych itd. Dlatego ostrożnie podchodzę do rzeczy, które pojawiają się na niektórych kontach. Po prostu nie wiem, ile z tych treści zostało opublikowanych, bo ktoś w agencji uznał, że to się spodoba abo dobrze sprzeda.
Na koniec dwa słowa o futbolu. Czy w końcu Leeds po 16 latach wróci do Premier League?
Byłoby fajnie. W zeszłym roku było bardzo blisko, ale ostatecznie się nie udało. Bardzo to wszyscy w klubie przeżyliśmy. Byliśmy zawiedzeni i smutni. Początek sezonu mieliśmy świetny, ale później przyszła zadyszka. Wpadliśmy w dołek i zaczęło się szeptanie po kątach – oho, znów się zaczyna, znowu się nie uda. Gdybyś więc spytał mnie trzy tygodnie temu czy zagramy w Premier League, powiedziałbym, że atmosfera jest taka, że awansu nie będzie. Ale teraz widzę, że wiara odżyła. Znów jesteśmy na fali, znów gramy dobrze. Mam więc naprawdę nadzieję, że się uda. Ostatnio widziałem takie stwierdzenie, że Leeds by się przydało Premier League, ale i Premier League przydałaby się Leeds.
* w środę wieczorem Mateusz Klich zdobył zwycięską bramkę w meczu przeciwko Middlesbrough. Jego Leeds United jest wiceliderem Championship i coraz bliżej do tego, by spełnić marzenia o powrocie do Premier League.