Zaległe starcie legend czy tylko skok na kasę? Tyson vs Jones Jr., czyli o co tu chodzi

Zobacz również:Pięściarz, nauczyciel i ulubieniec dzieci z domu dziecka. W polskim boksie nadchodzi czas Damiana Wrzesińskiego (WYWIAD)
NFL: SEP 19 Titans at Jaguars
Fot. David Rosenblum / Icon Sportswire via Getty Images

Na pewno wszyscy, którzy choć trochę interesują się sportem, trafili już na nagłówki mówiące, że Mike Tyson zamierza we wrześniu walczyć z Royem Jonesem Jr. I nie jest to potwierdzenie teorii o możliwych podróżach w czasie. Nie kryje się też pod tym historia o walce dwóch osób przypadkowo nazywających się tak, jak legendy boksu. Mamy rok 2020 i 54-letni „Iron Mike”, który ostatni raz wyszedł do ringu 15 lat temu, naprawdę stoczy walkę z 51-letnim „Supermanem”, od lat odcinającym kupony od swojej wielkiej kariery. Pytanie brzmi: jak, gdzie i – to pada chyba najczęściej – po co?

Minęło wiele czasu, odkąd Tyson po raz ostatni mógł być nazywany „najniebezpieczniejszym człowiekiem na świecie”. Mimo to od kilku miesięcy wrzucał do sieci filmiki z treningów, podgrzewając jednocześnie wiele plotek o ewentualnym powrocie. W międzyczasie dostał kilka specyficznych ofert, chociażby walki na gołe pięści za 20 milionów dolarów czy pojedynku z jednym z australijskich rugbystów na jego terenie. Ba, odezwał się nawet Danny Williams, prawdopodobny zwycięzca w kategorii „pogromca Mike’a Tysona, o którym zdążyliście już zapomnieć”. Wszystkie te propozycje były jednak odrzucane. Do momentu, w którym gruchnęła wieść o walce z Royem Jonesem Jr.

FURTKA DLA PODSTARZAŁYCH LEGEND

12 września, Carson w stanie Kalifornia, osiem pokazowych rund bokserskich w wadze ciężkiej – taką informację otrzymały media i kibice na całym świecie. Wiemy też, że pięściarze będą walczyć bez kasków, w większych, dwunastouncjowych rękawicach (standard dla wagi ciężkiej to dziesięć uncji) i bez sędziów ringowych. Brak nokautu po ośmiu rundach będzie oznaczał remis. Pojedynek może być zakończony wcześniej i to nie tylko ze względu na nokaut, ale i ewentualne rozcięcia u któregoś z zawodników. Na gali planowane są też walki bokserów z zawodnikami MMA oraz walka…youtubera Jake’a Paula z byłą gwiazdą NBA, Nate'em Robinsonem, znanym głównie z tego, że mimo niewielkiego wzrostu (175 centymetrów) wygrywał konkursy wsadów. Całe wydarzenie będzie można obejrzeć poprzez wykupienie PPV lub na platformie społecznościowej Triller, która ma też prawa do nagrania miniserii dokumentalnej z przygotowań do walki.

GettyImages-1205530676-1024x546.jpg
Fot. Donald Kravitz/Getty Images

Brzmi momentami nieco niepoważnie? Nawet jeśli, to wciąż wydaje się, że to wszystko nie do końca prawda. Gala ma być początkiem pomysłu Tysona, znanego na ten moment pod nazwą „Legends Only League”. Będzie to platforma dla starszych zawodników sportów walki, którzy niekoniecznie chcą kończyć karierę, ale jednocześnie nie są już wystarczająco sprawni, by pojedynkować się z młodszymi od siebie. W dodatku pojawiają się głosy, że Tyson wynagrodzenie za walkę chce przeznaczyć na cele charytatywne. To nieco mija się z przypiętą przez niektórych łatką „skoku na kasę”.

JAK POWRÓT, TO TYLKO Z TYSONEM

Dlaczego więc obaj panowie to robią? - Bo mogę – mówi „Iron Mike”. – To, że mamy po 54 lata nie znaczy, że to koniec naszego życia albo trzeba szukać sobie innej pracy. Szczególnie jak czuję się tak znakomicie, jak w tej chwili – dodaje pomysłodawca całego przedsięwzięcia.

– Po ostatniej walce miałem różne doświadczenia w swoim życiu, jednak myślę, że zająłem się swoim ciałem i umysłem znacznie lepiej niż inni pięściarze, którzy po takim czasie wracali do ringu – dodawał Tyson dla programu „First Take” w telewizji ESPN.

A co na to drugi bohater całego zamieszania? – Nie chciałem już walczyć, ale jedyną osobą, z którą to zrobię, jest Mike Tyson. Nie wracałbym z emerytury i nie marnowałbym czasu na kogokolwiek innego. Ja i Mike w ringu, nic więcej mi nie potrzeba. – powiedział Jones portalowi boxingnews.com. Środowisko pięściarskie odebrało to ogłoszenie różnie.

Legendarny George Foreman stwierdził, że walka mu absolutnie nie przeszkadza, byleby tylko obaj panowie nie zrobili sobie krzywdy. Jego opinia akurat dziwić nie może, bo w końcu sam ostatnią walkę stoczył mając 48 lat, a nawet planował powrót siedem lat później. Mistrz świata wagi ciężkiej Anthony Joshua mówi, że nie ma nic przeciwko, byleby tylko obaj pięściarze nie wpadli na pomysł próbowania się potem z młodszymi. A to w sumie założenie całego przedsięwzięcia.

Jedni eksperci twierdzą, że to głupi pomysł i skok na kasę, który zaszkodzi dyscyplinie. Inni, że Jones Jr. to idealny przeciwnik na powrót Tysona i już analizują, jak może wyglądać ta walka. W końcu jeśli można wygrać tylko przez nokaut, to faworytem jest Tyson, prawda? Z drugiej strony skoro Jones ciągle ma ringową wprawę (oficjalnie karierę zakończył w 2018 roku), to pokona zardzewiałą „Bestię”. Bo jak inaczej?

OBAJ SIĘ MIJALI

Wiemy jedno – dostaniemy walkę, na którą przez pewien krótki moment liczył cały bokserski świat. Panowie mijali się w swoich karierach (i wagach). Kiedy Tyson terroryzował wagę ciężką w końcówce lat 80., Jones Jr. został w zasadzie ograbiony ze złota olimpijskiego na igrzyskach w Seulu. Kiedy Roy zyskał status legendy poprzez fantastyczne lata 90. (wielokrotnie wybierany bokserem tej obfitującej w gwiazdy dekady), Mike’owi zostaną one zapamiętane głównie z powodu więzienia, gryzienia Evandera Hollyfielda, zawieszenia i epizodu wrestlingowego. W końcu kiedy Jones Jr. został mistrzem świata wagi ciężkiej w 2003 roku, Tyson był zniechęconym cieniem samego siebie. Chwilę wcześniej przegrał z Lennoxem Lewisem. Niedługo później z dwoma nieznanymi szerzej zawodnikami, wspomnianym Williamsem i Kevinem McBridem, po czym zakończył karierę. To, na co wielu liczyło 17 lat temu, dostaniemy w i tak wystarczająco dziwnym roku 2020.

Organizatorzy studzą jednak nadzieje fanów. – Nie będą szli po nokaut i próbowali oderwać sobie głów. To ma być spokojna walka. Trochę ruchu w ringu, żeby fani mogli zobaczyć dwie legendy razem. – powiedział Andy Foster, dyrektor wykonawczy kalifornijskiej komisji sportu.

Sami zainteresowani patrzą na to nieco inaczej. Tyson między wierszami wspomina, że w każdym pojedynku bokserskim trzeba być przygotowanym na walkę na śmierć i życie. Jones Jr. sugeruje za to, że wchodzi do ringu z mentalnością „zabić lub umrzeć”, bo „Bestia” też z taką wejdzie. Znając ringową (i nie tylko) przeszłość obu panów, lepiej będzie skłonić się ku ich wersji wydarzeń.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.