Minęła dekada od śmierci legendy g-funku. Jak Nate Dogg wpłynął na zmiany w rapie?

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Nate Dogg Portrait Session
fot. Estevan Oriol/Getty Images

Książę Zachodniego Wybrzeża i król refrenów. Zdominował je na całą epokę!

Zwiastunem komercyjnej potęgi hip-hopu i jego potencjału na zdominowanie list przebojów była połowie lat 90. muzyka z Zachodniego Wybrzeża. Tak, gangsta rap był groźny w treści, ale od kiedy pojawił się g-funk, te same teksty o morderstwach, pimpowaniu i dilerce zostały opakowane w bardziej zjadliwą i gładką formę. West Coast jeździł lekko, skąpany kalifornijskim słońcem i upalony najlepszym kushem. Kiedy w Nowym Jorku presję wywierała ponura, klaustrofobiczna metropolia, po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych można było uciec nad ocean, nawet jeśli przemoc związana z rosnącymi w siłę gangami tylko się nasilała. Gdy East Coast móżdżył się, dwoił i troił, żeby rap ewoluował technicznie i wszedł na liryczne wyżyny, chłopaki z LA i okolic bujali się w lowriderach i kultywowali hedonistyczny styl życia. Wiele z tych szlaków przetarł Nate Dogg. 15 marca minęła dekada od jego śmierci i warto przyjrzeć się miejscami problematycznemu dziedzictwu, jakie zostawił.

Każdy zna legendarne wejście wokalisty w Next Episode. Charakterystyczne smoke weed everyday było samplowane na wszelkie możliwe sposoby i jest jedną z najbardziej charakterystycznych wokaliz w historii rapu. Oczywiście nie jedyną w dorobku Nate Dogga. Nigdy nie zapomnę klipu do Shake That Eminema, który mignął mi na MTV2, kiedy dobijałem do pełnoletniości. Czy wrzynającego się w mózg refrenu do Lay Low, w którym wokalista wspomógł swojego kuzyna Snoop Dogga. A wszystko zaczęło się od Regulate Warrena G, klasycznej pozycji jeśli chodzi o rapową narrację życia codziennego. Nate Dogg tchnął w ten kawałek prawdziwe życie swoim głębokim, niskim głosem. To był 1994 rok, a R&B zaczęło coraz bardziej zbliżać się do hip-hopu. Od tamtego czasu wokalista pojawiał się na głośnych płytach, łącznie z legendarnym All Eyez On Me 2Paca. W historii R&B nie brakowało złych chłopców, ale trudno było znaleźć tak oczywistych gangsterów, jak Nate Dogg. Dzisiaj wrażliwcy z bronią przy boku, którzy śpiewają (lub wyją, na co pewnie wskażą złośliwcy) na zmianę z rapowaniem to norma i dominująca w mainstreamie forma hip-hopu. Wtedy Nate Dogg był oryginałem, który zaczął zmieniać grę. Pomysł R&B refrenów nie był kompletną nowością - LL Cool J nasuwa się jako pierwszy z brzegu - ale przyjął się dość mocno i stał się dominantą komercyjnego hip-hopu na długie lata. Na Zachodnie Wybrzeże i gangsterskie piosenki łakomie patrzył także Puffy, który miał w ręku asa zakochanego w R&B (Biggiego), ale to temat na inny dzień. Nate Dogg był tak rozchwytywany, bo był ze środowiska, z gangsterskim backgroundem, który nie tylko ułatwiał kontakty z ludźmi z branży, ale też narobił mu sporo problemów.

Jak na ziomka, który służył w armii - a może właśnie dlatego - Nate Dogg miał strasznie dużo problemów z prawem. Typowe gangsterzenie - zarzuty o broń i narkotyki - można mu wybaczyć, bo wpisywały się w etos otoczenia, z którym się bujał. Natomiast takie sprawy, jak np. porwanie dziewczyny, to dość problematyczna kwestia. Zresztą cały klimat podejścia do kobiet, jakie prezentowali raperzy z Zachodniego Wybrzeża, sprzyjał takim wybrykom. Jak zauważa Jay Smooth, jeden z ciekawszych historyków rapu: powinienem zaznaczyć, że jednym z jego talentów było sprawianie, że brak szacunku do kobiet brzmiał bardzo chwytliwie. Miał dar do bardzo niebezpiecznego rodzaju nienawiści - kiedy wiesz jak wziąć coś nienawistnego i sprawić, że brzmi to bardzo radośnie, chwytliwie i zaraźliwie do stopnia, w którym nieświadomie zaczynasz śpiewać to w Starbucksie, a wszyscy na ciebie patrzą. To również powinno być częścią rozmowy o jego dziedzictwie i nie powinno być zamiatane pod dywan.

Absolutnie kupuję argument o różnicach kulturowych, czy pozach przyjmowanych przez raperów, które niekoniecznie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale nie da się ukryć, że poza wprowadzeniem gładkości R&B do rapu, wielu artystów West Coastu znormalizowało w nim seksizm. A to podejście eskalowało - od g-funku, przez Dirty South aż do dzisiejszych traperów i auto tune’owych croonerów, obecność słowa bitch w kawałkach narastała, aż doszliśmy do momentu, kiedy jest niemalże przecinkiem. Wracając do Nate Dogga - jego karierę znaczyły nie tylko problemy z prawem, ale również problemy ze zdrowiem. W grudniu 2007 roku dostał wylewu, to samo powtórzyło się kilka miesięcy później. Zmarł w wyniku ataku serca, 15 marca 2011 roku, w wieku 41 lat.

Nate Dogg symbolizował wszystko, co dobre, ale i niezbyt fajne w rapie z Zachodniego Wybrzeża. Ogromną muzykalność i niebezpieczny styl życia, talent do refrenów i problematyczne podejście do kobiet. Tak czy owak, trudno wyobrazić sobie historię hip-hopu i jego najważniejsze trendy, pomijając tego charakterystycznego wokalistę. Chwytliwe partie dostarczał nie tylko w refrenach innych artystów, ale także na swoich solowych albumach. Szczególnie naszpikowany gwiazdami debiutancki album G-Funk Classics, Vol. 1 & 2 z 1998 roku broni się doskonale. Co tu dużo mówić, w 2011 straciliśmy jeden z najbardziej charakterystycznych głosów w historii hip-hopu. Tę stratę czuć także dziesięć lat później.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.