
Zanim Popkiller odsłoni wszystkie karty tegorocznej edycji, zerkamy wstecz i sprawdzamy, czyje późniejsze kariery nas zaskoczyły, które idą - ale wciąż jeszcze nie nabrały dostatecznego rozpędu, a którym niezbyt wyszło.
Pykło, a się nie spodziewaliśmy - Bonson
Gdy w 2011 roku Bonson wjechał na bit Ostrego, wówczas nie spodziewaliśmy się, że wyrośnie z niego jeden z najbardziej charakternych punchlinerów na scenie. Bo choć wersy położył wtedy bardzo poprawne, a do tego pełne przyrodzonej mu pewności siebie i luzu, to w pamięci - nie oszukujmy się - nie zostawały. Linijkę: bo tu być zwykłym to największe przekleństwo reprezentant Szczecina wziął sobie jednak do serca i w kolejnych latach nie oglądając się na utyski części środowiska, nie biorąc żadnych jeńców, twardo szedł po swoje - czy to z Matkiem, Soulpete'em, KPSN-em czy solowo - tworzył swoją definicją tłustego rapu, który skwierczy od emocji i wylewanych na bębny krwi, potu i łez. A to ludzie zawsze doceniają.
Pykło, a się nie spodziewaliśmy - Kękę
Oj, jaraliśmy się tą zwrotką Kękiego. Jaraliśmy się bardzo, szczególnie, że poziom drugiej edycji plebiscytu Popkillera był bardzo nierówny, a wręcz - poza pojedynczymi wyjątkami - dosyć słaby. Nigdy jednak nie przewidzielibyśmy, że ten wybujany radomski straceniec - który już wtedy klasyfikował się bardziej do kategorii starych lisów, niż młodych wilków - może stać się głosem tak wielu naszych rodaków i na przestrzeni minionych 6 lat przejść modelową drogę od zera do… cesarza. Odchrząknięty z charakterystyczną manierą dwuwers: trochę zarobiłem, gdzie to kurwa poszło? wciąż jest jednak jednym z naszych ulubionych momentów w karierze Kę i choć Piotrowi Siarze życzymy, by nigdy już żaden jego miesiąc nie był gehenną, to czasem tęsknimy za latami, gdy stał z boku.
Pykło, a się nie spodziewaliśmy - Guzior
Gdy Guzior otworzył w 2015 roku kolejną - swoją drogą jedną z mocniejszych - edycji Młodych Wilków, znaliśmy już jego debiutancki materiał ylloM, więc wiedzieliśmy, że wrocławski MC jest tyleż zamulony, ile stylowy. Te trzy lata temu nie podejrzewaliśmy jednak, że swoje zlepienie topami przekuje on w największy atut kolejnych solowych albumów i wyrośnie na jednego z bardziej charyzmatycznych reprezentantów zielonej sekcji rodzimej sceny. Gdy nawijał on bowiem swoją zwrotkę z Wilczego sezonu, zastanawialiśmy się jeszcze, czy nie straci znów wiary w swoje wielkie plany i nie będzie kolejnym dobrze rokującym zawodnikiem, który nie przeszedł testów antydopingowych, a zamiast w studio, siedzi ujarany na chacie. Podobnie jak Kalibry we wczesnych latach swojej twórczości, Guzi potrafi świetnie łączyć jedno z drugim.
Pykło, ale... - Tomb
Wjeżdżając na bit SoDrumatica Tomb w 2013 pozamiatał większość konkurencji, domykając jeszcze temat wersem - ten kawałek ma jedną wadę: przerwy na pozostałych, pyk. Luz i bezczelność, z jaką płynął po tych bębnach - a także większości swoich innych nagrywek - miała również niestety i ciemne strony, które po licznych aferach i rozbratach z dotychczasowi kolaborantami doprowadziły do blisko dwuletniego okresu ciszy ze strony rapera. Jako że wiele z jego niedawnych numerów i dissów nosi jednak znamiona tego, że Tomb wciąż jak pisze, to (często) punchline’y, a minione miesiące nie stępiły mu pazurów, to czekamy wreszcie na krążek, który dowiedzie, że ma papiery na samozwańczy tytuł Kinga.
Pykło ale... - 2sty
Teraz nawija pijak - rapował 2sty na trzeciej edycji Młodych Wilków. I to mogłoby tłumaczyć, dlaczego od kilku już lat trafiają do nas głównie jego… blendy. Lubimy wiele z nich, a jeszcze więcej nas bawi, ale po świetnych Puzzle’ach i już nie tak dobrym, ale wciąż ciekawym albumie Stej Flaj (ktoś pamięta jeszcze, że to tam Kaz Bałagane zaliczył swój legalny debiut na feacie do numeru Kuchnie świata), przyszedł już chyba najwyższy czas na coś nowego. Ten Tłusty Kot może ciut na wyrost nazwał swoje flow klasykiem, ale zawsze je miał i po bitach płynął swobodnie, stylowo i charkternie - trochę nam brakuje ostatnimi czasy, żeby był tu znów, by kreślić z pazurem.
Pykło, ale... - Kuba Knap
Wychodzi na to, że trzecia edycja Młodych Wilków była pechowa, bo to już trzeci raper z numeru Jeden strzał, który choć przedarł się do pierwszej ligi, to cały czas pozostaje w cieniu rozgrywających. Jaki jest Kuba Knap? To nie w twoim typie facet - nawijał na tym tracku reprezentant Osiedlowych Linii Lotniczych czy WCK. I choć w międzyczasie wydawał w Alkopoligamii, a aktualnie nosi barwy DIIL Gangu, to być może jest w tym wersie ziarno prawdy, a wyluzowana, laidbackowa stylówa bodajże najbardziej pracowitego łajzy w tym fachu, nie pasuje szerszym gremiom. My jednak wszystkie te jego równie rozlazłe jak bystre, leniwie płynące wersy, bez względu na to, czy Knap akurat pił czy nie (a przy wielu innych raperach robi to niestety różnicę) bardzo sobie cenimy i mamy nadzieję, że podobnie jak Devin the Dude - do którego Kuba bywa często porównywany - dorobi on się w końcu takich hitów, jak Doobie Ashtray czy featów - jak Fuck You.
Nie pykło, a szkoda - Karwel
LJ Karwel wjechał na bit Ostrego, jebiąc ten świat, aż na nim dojdę, problem jest w tym, że ta dziwka nie pociąga w ogóle. I były to jedne z bardziej pamiętnych wersów z całej drugiej edycji plebiscytu Popkillera. I choć później przez kilka lat Krzysiek był związany z warszawską Alkopoligamią, a jego album Niepotrzebne skreślić do dziś wydaje nam się… co najmniej dobry, to wciąż nie przedarł się on do pierwszej ligi rodzimego rapu, będąc już swego rodzaju father figure dla kolejnego pokolenia krajowego podziemia. Może to kwestia tego, że talent wciąż stara się on pogodzić z normalnością, co sugerowałby tytuł jego zeszłorocznej płyty wydanej w Lekter Records.
Nie pykło, a szkoda - Gospel
Tego szalonego reprezentanta Łomianek pokochaliśmy już w czasach jego freestyle’owej kariery na WBW. Bo choć potrafił on się nieraz autodissować czy pogubić w swoich zbyt dalekich odlotach, to nikt inny nie miał tak wyrazistej stylówy i też nikomu do miana polskiego Ol’Dirty Bastarda nie było tak blisko, jak właśnie Gospelowi. I choć wszystkie jego patologiczne mixtape’y przeszły do klasyki rodzimego outsider rapu, podobnie jak jego hipisowski bodystocking z klipu do numeru Prosto z frontu, to jesteśmy głęboko przekonani, że Gosa nie można postrzegać jedynie w kategoriach rapującego freaka i prekursora twórczości Cypisa, ale też artysty, którego stać by było na nagranie pełnokrwistego albumu w rodzaju… Nigga Please.
Nie pykło, a szkoda - Leh
Choć swoją zwrotkę na Młode Wilki Leh pisał w polskim busie, to i tak błyszczał na bicie A$AP Ty’a jaśniej niż wielu jego kamratów z tegoż czwartego - bardzo dobrego również z perspektywy czasu - wilczego sezonu. Kolejnymi przykładami przyrodzonego mu luzu, bystrości i technicznej dezynwoltury był również album Podwórka pytają kiedy płyta, (bodajże najlepszy w jego karierze) mixtejp Flow i EPka Lep. To, że jego ksywkę słyszymy stosunkowo rzadko, należałoby więc pewnie zrzucić na karb tegoż właśnie luzu i dezynwoltury, które to cechy pozwalają mu pisać porywające szesnastki, ale jednocześnie wciąż przeszkadzają zobaczyć te hajsy, co zaraz wlecą.