Moc saudyjskiej fortuny. Czy Krychowiak transferem na Bliski Wschód wypisał się z kadry

Zobacz również:Z NOGĄ W GŁOWIE. Jerzy Brzęczek – jedyny naprawdę niekochany w reprezentacji
Netherlands v Poland: UEFA Nations League - League A Group 4
Fot. Perry vd Leuvert/NESImages/DeFodi Images via Getty Images

Wielu marzyło, aby ponownie zobaczyć Grzegorza Krychowiaka w duecie z Everem Banegą, tak jak w najlepszych czasach w Sevilli, ale niekoniecznie w saudyjskim Al-Shabab Club. 32-latek na Półwyspie Arabskim przejdzie kilkumiesięczną aklimatyzację przed mundialem, ale rodzi się pytanie: czy w ogóle powinien na niego pojechać? Skoro Krystian Bielik nie powinien grać na trzecim poziomie w Anglii, to czy liga saudyjska gwarantuje odpowiednią rywalizację? Krychowiak wypisał się z poważnej piłki, bo w niej nikt nie chciał mu zapłacić takich pieniędzy. Przy mistrzostwach trzymają go bardziej zasługi i nazwisko, niż realne umiejętności.

Pamiętam, jak na zimowym obozie przygotowawczym w Dubaju miałem okazję oglądać Krychowiaka z bliska, skupiając się na każdym jego zagraniu. Trzeba nałożyć filtr stosunkowo wczesnego etapu przygotowań i faktu, że liga rosyjska startowała później, ale ciekawiło mnie, jak reprezentant Polski będzie wyglądał na tle broniącej się przed spadkiem Legii. Klasycznie gra defensywnego pomocnika, wtedy jeszcze w barwach Krasnodaru, dzieliła publikę. Większość polskich dziennikarzy chwaliła go za rozgrywanie, ale osobiście kręciłem głową. Miałem przeświadczenie, że brakuje mu dynamiki i fizyczności, na której bazował, ale ostateczna konkluzja była prosta: to już nie to, najpiękniejsze przeminęło.

Dyrektor sportowy Legii podzielał te wnioski, że 32-latek gra zbyt wolno jak na międzynarodowe wymagania. Mogły imponować jego umiejętności komunikacji i rola lidera w drużynie, bo posługiwał się na boisku czterema językami, wysyłając komendy po rosyjsku, francusku, hiszpańsku i angielsku w zależności od pochodzenia kolegi z drużyny. Widać było, ile znaczy dla szatni, lecz szybkość jego grania wywoływała prześwity z najgorszych momentów w kadrze. U Krychowiaka warunek jest jeden: albo będzie w topowej formie fizycznej i mentalnej, aby przykryć utratę dawnych atutów, albo poważniejsi przeciwnicy zaczną go obnażać. Na tamtym etapie treningów nawet Bartek Slisz potrafił doskoczyć do niego i w prosty sposób zabrać mu piłkę.

Jeden mecz, tym bardziej w okresie przygotowawczym, o niczym nie świadczy, ale niejako potwierdzał wcześniejsze i późniejsze obserwacje Krychowiaka w meczach o poważniejszą stawkę. Życzyłbym każdemu polskiemu piłkarzowi takiej kariery jak on z wygraną Ligą Europy, dotarciem do Sevilli, kontraktami w Paris-Saint Germain czy Premier League. Tylko pogratulować. Niemniej nie każdy jest Robertem Lewandowskim i niektórych bardziej dotyka ząb czasu. 32 lata Krychowiaka nie oznaczają emerytury, ale oznaczają, że zupełnie zmienił się jego styl grania. Dzisiaj chce bardziej bazować na doświadczeniu, niż na wściekłym przygotowaniu fizycznym i poświęceniu, które tak wyróżniały go na tle całej ligi hiszpańskiej. Jeśli z jakiegoś powodu Polak został idolem technicznej krainy w Sewilli, to nie z powodu umiejętności gry w piłkę. Raczej tego, że skutecznie potrafił wybijać ją z głowy największym, a później oddać futbolówkę do najbliższego Evera Banegi. On miał się zająć resztą i kiedy każdy robił to, co potrafił najlepiej, Sevilla odnosiła wielkie sukcesy.

Współpraca z Unaiem Emerym i rosnąca pewność siebie doprowadziły Krychowiaka na taki poziom, że później w reprezentacji narodowej stał się wybitnym rozgrywającym. Posyłał piłki na kilkadziesiąt metrów z przeświadczeniem, że jest panem piłkarzem ze zwycięzcy Ligi Europy i ona dotrze dokładnie na nos kolegi. Podczas Euro 2016 grał koncertowo i to rzeczywiście był najwyższy międzynarodowy poziom. Wyżyny wiary we własne umiejętności, głodu sukcesu oraz możliwości i przygotowania fizycznego. Jednak podkreślmy: cały czas mówimy o przeszłości. Dzisiaj Krychowiak może zaoferować obycie na najwyższym poziomie, brak kompleksu na tle największych gwiazd i umiejętność grania z nimi, ale wszystko robi kilka razy wolniej. Zabarykaduje środek, ale nie zagra bezpośredniej, nowoczesnej piłki. Nie ma przypadku w tym, że Ralf Rangnick wskazał go jako pierwszą ofiarą swoich zmian w Lokomotiwie, przy czym nie bez znaczenia był również kontrakt polskiego pomocnika.

Dlaczego Arabia Saudyjska? Przede wszystkim dlatego, że Grzegorz Krychowiak nie chciał schodzić z aktualnych standardów finansowych, do jakich przyzwyczaiła go liga rosyjska. Chwała dla niego, że uparł się i zdecydował na wyjazd w przeciwieństwie do Macieja Rybusa. W tym względzie zawsze był przekonany do jednego scenariusza. Niemniej wiedział, że nikt inny nie zaoferuje mu tak atrakcyjnych warunków. Pewnie znalazłby zatrudnienie w topowych pięciu ligach Europy, w klubach z dolnych rejonów tabeli, lecz musiałby mocno obniżyć oczekiwania, a tego 32-latek nie chciał. Bo w imię czego miałby grać za kilka razy mniej w Spezii czy Salernitanie? Skoro Saudyjczyków stać, to lepiej wybrać się na Półwysep Arabski i zwiedzić nowe miejsce, utrzymując aktualne standardy. Można, a wręcz trzeba zrozumieć perspektywę piłkarza podpisującego ostatnie kontrakty w życiu.

Ale czy powinien ją zrozumieć selekcjoner drużyny narodowej, który naciska na zmianę klubu przez innych? Krystian Bielik już usłyszał, że z poziomu trzeciej ligi angielskiej nie pojedzie na mistrzostwa świata, bo to zbyt niskie standardy. Jak więc zmierzyć, czy Arabia Saudyjska się nadaje? Al-Shabab to czwarta siła ligi saudyjskiej, w której kupony odcina między innymi Ever Banega. Przed chwilą chcieli zatrudnić Quique Setiena, ale nie doszli do porozumienia i cały czas poszukują menedżera. Klub, który ostatnio zatrzymał się na 1/8 finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów, chce wysłać na mundial koreańskiego podstawowego bramkarza Seung-Gyu Kima oraz przynajmniej trzech Saudyjczyków.

W tych rozgrywkach występuje wszyscy gracze naszego grupowego rywala, ale przecież oni nie są faworytem do awansu do fazy pucharowej, na czym zależy reprezentacji Polski. O wyjazd na mundial z ligi saudyjskiej chcą jeszcze powalczyć m.in. Vincent Aboubakar i Collins Fai (Kamerun), Seung-Gyu Kim (Korea Południowa), Naïm Sliti oraz Bilel Ifa (Tunezja), Óscar Duarte (Kostaryka), Fayçal Fajr czy Munir (Maroko), lecz nie mamy tam naprawdę poważnych nazwisk z silnych reprezentacji. To pokazuje, że ten poziom nie jest tak wysoki, jak niektórym się wydaje. Talisca czy Matheus Pereira mogą podnieść poziom rozgrywek, ale mało kto zakłada, że właśnie w Arabii Saudyjskiej lepiej przygotuje się do mistrzostw świata. Jedyną realną przewagą Krychowiaka może być poznanie klimatu i przyzwyczajenie się do warunków, bo Arabia Saudyjska może się czuć niemalże jak gospodarz tych mistrzostw, sąsiadując z Katarem.

Czesław Michniewicz mówi wprost: nie skreślamy go, ale musi tam grać na odpowiednim, wyróżniającym się poziomie. Wiele zależy od samej konkurencji. Krychowiak ma też chyba zbyt mocną pozycję w reprezentacji, aby jakikolwiek trener podniósł na niego rękę i usunął go z ostatnich mistrzostw świata w karierze. W Arabii Saudyjskiej gra się szybko, dynamicznie i nieprzewidywalnie, więc pomijając aspekt bajecznego życia, nie musi mieć tam wcale łatwo na boisku. To rozwijająca się, jedna z najlepszych lig w Azji, lecz oczywiście daleko jej do topowych standardów pracy oraz intensywności. Często wpadamy w pułapkę oceniania innych rozgrywek przez pryzmat kontynentu, więc można sobie zadać pytanie, czy czekają go gorsze standardy niż chociażby Jacka Góralskiego w Kazachstanie.

Transfer Krychowiaka do Arabii Saudyjskiej pewnie nie powinien jednoznacznie wyrzucić go z kadry, ale jednak osłabić jego pozycję. Logika podpowiada, że na końcu po prostu musi dojść do chłodnej oceny, bo jeszcze nie wiemy, gdzie będzie grać większość reprezentantów Polski w sezonie 22/23. Być może będzie trzeba kalkulować, czy wyższy poziom jest w czwartej drużynie ligi saudyjskiej, czy w trzecioligowym angielskim rozbitym Derby County. Przyłożyć to do realiów piłkarza niegrającego w Torino, występującego w AEK-u Ateny albo walczącego o skład w Bochum. Na koniec o powołaniu Grzegorza Krychowiaka zdecyduje jego forma (w sporej mierze fizyczna), ale też standardy, jakie wyznaczą jego konkurenci.

Jednak kiedy patrzymy na nasz środek pola, newralgiczną formację, to musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście jest ona tak silna jak myślimy? U Czesława Michniewicza w drugiej linii najwięcej grali zmiennik Napoli, podstawowy piłkarz Empoli (14. drużyny Serie A) oraz nowy nabytek saudyjskiego Al-Shabab. Ani Klich, ani Linetty, ani Góralski, ani Bielik nie mogą się czuć absolutnymi pewniakami. Rozmawiając o Krychowiaku, nie możemy zapominać, że inni nie pomagają mu aż tak wydatnie, by zakończyć jego karierę w reprezentacji.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.