Przepis o młodzieżowcu od czterech sezonów jest rodzajem inkubatora dla Polaków w Ekstraklasie. Ale nasi najwybitniejsi gracze rzadko w wieku 22 lat potrzebowali takiego wsparcia.
Przepis o młodzieżowcu funkcjonuje w Ekstraklasie już czwarty sezon. I choć przed obecnym przeszedł modyfikację, zmiana dotyczyła tylko zniesienia konieczności grania z przynajmniej jednym zawodnikiem o tym statusie w każdym momencie meczu. Za młodzieżowców wciąż są jednak uznawani ci sami piłkarze, czyli tacy, którzy w roku zakończenia rozgrywek kończą 22 lata. Regulacja nie przestała być kwestionowana przez ligowych trenerów, ostatnio najgłośniej nie zgadza się z nią Marek Papszun z Rakowa Częstochowa. Niezależnie od zajmowanego stanowiska w dyskusji o tym, czy na boisku zawsze powinni przebywać tylko najlepsi, czy też dopuszczalna jest możliwość wprowadzenia inkubatora dla młodzieży w celu promowania polskiego futbolu, wydaje się, że to, co należałoby zmienić w przepisie o młodzieżowcu, to wiek graczy o tym statusie. Bo aktualny roztacza ochronę nad tymi, którzy w seniorskiej piłce powinni już sobie bezwzględnie radzić. A jeśli sobie nie radzą, prawdopodobnie oznacza to, że polski futbol chroni niewłaściwe osoby. Można rozważać, czy sztucznie nie wprowadzić do gry nastolatka, by wcześniej ograł się z seniorami, ale naprawdę dobrzy 22-latkowie w zdecydowanej większości nie potrzebują inkubatora. Widać to po przykładach z przeszłości.
Klub Wybitnego Reprezentanta, do którego można się dostać, rozegrawszy przynajniej 80 meczów w seniorskiej reprezentacji albo 40, ale okraszone wybitnymi osiągnięciami takimi jak medal mistrzostw Europy czy świata, liczy obecnie 50 nazwisk. Każde z nich wchodziło do futbolu w czasach, gdy przepis o młodzieżowcu jeszcze nie funkcjonował.
Jak się okazuje, z tej 50-osobowej galerii sław polskiego futbolu, tylko ośmiu zawodników nie zaliczyło debiutu w najwyższej lidze przed osiągnięciem wieku, który dziś oznaczałby status młodzieżowca. Ostatnim, któremu się to przytrafiło, był Jerzy Dudek, który w wieku 22 lat grał w Concordii Knurów, do Sokoła Tychy trafił w wieku 23 lat i dopiero wtedy zadebiutował w Ekstraklasie.
W tym samym czasie do ŁKS-u z Boruty Zgierz trafił Tomasz Kłos, już także niebędący młodzieżowcem.
Wcześniej podobnie długo pozostawały w ukryciu talenty Jacka Zielińskiego (debiut w Ekstraklasie w barwach Igloopolu Dębica w wieku 22 lat), Romana Koseckiego (pierwszy mecz w Legii jako 23-latek), Henryka Kasperczaka, który za młodu był w Legii, ale w najwyższej lidze zadebiutował w Stali Mielec dopiero jako 24-latek, Andrzeja Szarmacha, którego z II-ligowej Arki Gdynia Górnik Zabrze kupił jako 22-latka i Pawła Janasa, który w lidze zaistniał dopiero wtedy, gdy awansował do niej z Widzewem Łódź w wieku 23 lat. Najdłużej przebijał się Józef Młynarczyk, który zasiedział się w II-ligowym BKS-ie Stal Bielsko-Biała i dopiero w wieku 24 lat został stamtąd pociągnięty przez Antoniego Piechniczka do I-ligowej Odry Opole.
Najświeższe tego typu przypadki mają już jednak blisko trzy dekady. Nawet Jacek Krzynówek czy Maciej Żurawski, którzy jako 22-latkowie grali na drugim poziomie rozgrywkowym, mieli już w tym czasie za sobą debiuty w Ekstraklasie. Każdy późniejszy wybitny reprezentant w wieku 22 lat był już w pełni ukształtowanym piłkarzem. Niektórzy grali już nawet za granicą. Piotr Świerczewski był już piłkarzem Saint-Etienne, po tym, jak przebił się z GKS-u Katowice, Mariusz Lewandowski zaliczył Zagłębie Lubin i Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski, a koniec statusu młodzieżowca świętował jako mistrz Ukrainy z Szachtarem Donieck, Kamil Grosicki miał za sobą epizod w Szwajcarii, a w Ekstraklasie dobijał do osiemdziesięciu meczów i mial pierwszy krajowy puchar z Jagiellonią Białystok. Łukasz Piszczek był z kolei piłkarzem Herthy Berlin, choć ogrywał się jeszcze na ekstraklasowych boiskach. W sezonie 2006/2007, w którym miałby status młodzieżowca, rozegrał trzydzieści meczów, strzelił jedenaście goli i został z "Miedziowymi" mistrzem Polski. To wszystko i tak nic przy dwóch największych sławach polskiej piłki. 22-letni Zbigniew Boniek miał na koncie 81 meczów w lidze, był liderem silnego Widzewa Łódź i pojechał na mistrzostwa świata. A Włodzimierz Lubański miał już w dorobku cztery tytuły króla strzelców ligi, pięć mistrzostw i dwa puchary.
Rzut oka na losy czołowej dziesiątki Klubu Wybitnego Reprezentanta w wieku, w którym mieliby dziś jeszcze status młodzieżowca, pokazuje, że naprawdę dobrzy piłkarze do niczego takiej pomocy nie potrzebują. Zresztą nawet dziś najbardziej wartościowi Polacy, którzy w Ekstraklasie mogliby jeszcze być młodzieżowcami — Nicola Zalewski, Jakub Kamiński, Kacper Kozłowski, Bartosz Białek, Michał Karbownik czy Adrian Benedyczak — grają już za granicą, po tym, jak wybili się z polskiej ligi. Pytanie, czy takich, którzy w wieku 22 lat nie są wystarczająco dobrzy, by chociaż grać w niej w podstawowym składzie, warto w ogóle chronić? Gdzie była czołowa dziesiątka Klubu Wybitnego Reprezentanta w wieku młodzieżowca?
Komentarze 0