Morderca z koszykarską przeszłością. Piekło stworzone przez Javarisa Crittentona

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Javaris Crittenton
Fot. Al Seib/Pool via Getty Images

Znane są historie koszykarzy dorastających na szemranych dzielnicach. Wszyscy zgodnie zawdzięczają basketowi możliwość ucieczki ze środowiska, które prędzej czy później połączyłoby ich z przestępczością. Opisywany przypadek mógł poniekąd potwierdzać regułę. Dojrzewanie w niebezpiecznym miejscu, koszykówka jako tarcza przed brutalną rzeczywistością i w końcu talent, który w połączeniu z ciężką pracą doprowadza zawodnika do NBA – swoistego nieba, zarówno sportowego, jak i finansowego. Tyle że Javaris Crittenton może dziś co najwyżej oglądać najlepszą ligę świata w więzieniu.

Każde przewinienie sportowców jest dziś skrupulatnie relacjonowane w mediach. Niezależnie od tego czy mowa o przekroczeniu prędkości, posiadaniu narkotyków, czy o czymś znacznie poważniejszym, „czwarta władza” czuwa na posterunku. Javaris Crittenton przez lata był zdolnym zawodnikiem, który w pewnym momencie dokonał straszliwej zbrodni. Były gracz NBA to dziś 33-latek oglądający świat zza krat.

INTELIGENCJA (POZA)BOISKOWA

Oprócz świetnych koszykarskich umiejętności Crittentona cechowała ponadprzeciętna inteligencja. Będąc uczniem Southwest Atlanta Christian Academy (wraz z Dwightem Howardem), notował świetne wyniki w nauce – 3.5 GPA w czteropunktowej skali, dodatkowo angażując się w życie organizacji naukowych.

W połączeniu z niesamowitymi liczbami, jakie notował na parkiecie (28.4 pkt, 7.5 asyst i 8.2 zbiórek na mecz), młody rozgrywający był łakomym kąskiem dla college’ów. Wybór padł na Georgia Tech, gdzie już jako „pierwszoroczniak” stał się liderem zespołu. Podczas jedynego sezonu w zespole z rodzinnego miasta, Crittenton notował średnio 14.4 punktów, 5.8 asyst i 3.7 zbiórek na mecz, przebywając na parkiecie przez ponad pół godziny.

Po zakończonym porażką w pierwszej rundzie „March Madness”, obrońca zgłosił się do draftu 2007. Dobrze rokującego chłopaka z dziewiętnastym numerem wybrali Los Angeles Lakers. Do „Jeziorowców” koszykarz wchodził pewny siebie. W rozmowie z nbadraft.net twierdził: – Od zawsze miałem charakter gry z NBA. Jestem playmakerem i myślę, że posiadam podobny styl, kiedy tworzę akcję czy to dla siebie, czy dla kolegi z zespołu.

Crittenton po raz pierwszy zaprezentował umiejętności podczas Ligi Letniej, gdzie w jednym ze spotkań przechylił szalę zwycięstwa na stronę swojej drużyny trafiając decydujący rzut na 1.6 sekundy przed końcowym dźwiękiem syreny. Sezon zasadniczy najlepszej ligi świata wskazał jednak miejsce w szeregu młodego zawodnika.

Po rozegraniu 22 spotkań rzucający obrońca wszedł w skład wymiany na linii Lakers – Grizzlies. Oprócz niego drużyna z Los Angeles oddała Kwame Browna, Aarona McKie, prawa do Marca Gasola (wybranego 29 miejsc za Crittentonem) oraz do dwóch pierwszorundowych picków. W zamian otrzymali starszego z hiszpańskich braci – Paua i drugorundowy pick w 2010 roku.

Dla Crittentona wymiana przyniosła więcej minut na parkiecie. Do końca pierwszego sezonu, grał po 18 minut, zdobywając średnio 7.4 punktów na mecz. Również w tej samej kampanii, w starciu przeciwko Knicks zdobył (jak się później okazało) rekordowe 23 punkty.

Koszykarz pomieszkiwał w stanie Tennesee do grudnia 2008 roku, gdy znów został wytransferowany, tym razem do Washington Wizards. Tam miał najwięcej okazji do gry. Wystąpił w 56 spotkaniach, grając w nich po dwadzieścia minut. Kto wie, ile meczów i trofeów miałby w dorobku zawodnik, gdyby nie tragedia, która miała miejsce rok po dołączeniu do „Czarodziei”.

KTO GRA W KARTY, TEN…

Pięć dni przed wigilią Bożego Narodzenia, zawodnicy Flipa Saundersa wracali z wyjazdowego spotkania. W trakcie lotu Crittenton grał wraz z JaVale'em McGee w Bourre – grę w karty, podobną w niektórych elementach z pokerem. Do rywalizujących zawodników dołączył Gilbert Arenas, który zauważył, że bohater tekstu co rusz przegrywa. Po jednym z rozdań wygranym przez McGee, Javaris wpadł w furię. Żądał rewanżu za utraconą kasę, bagatela… 1100 dolarów. W wymianę zdań włączył się Arenas, który żartobliwie zagroził Crittentonowi:

Spalę ci auto, z tobą w środku.

Wtedy bym cię zastrzelił ­­– odparł obrońca.

Stary, ja ci nawet przyniosę broń byś to zrobił ­– zakończył konwersację rozbawiony „Agent Zero”.

Jak zapowiedział, tak zrobił. Arenas przyniósł dwa dni później cztery niezaładowane pistolety na trening Wizards. Crittenton również nie przyszedł z „niczym”. W przeciwieństwie do kolegi z zespołu, naładował swoją broń. Caron Butler, grający wówczas w Waszyngtonie, w książce „Tuff Juice” pisał, że wchodząc do szatni, poczuł się jakby znów był na niebezpiecznych ulicach rodzinnego miasta. Arenas zajmujący szafkę należącą wcześniej do Michaela Jordana kazał wybrać Crittentonowi jeden z jego pistoletów. Ten stwierdził, że nie ma takiej potrzeby, bo przyniósł własny, po czym wycelował go w Arenasa.

W jednej chwili z szatni ulotnili się wszyscy zawodnicy i członkowie sztabu poza wspomnianym Butlerem. Dzięki jego interwencji nie doszło do potencjalnej tragedii. Sytuacja zdążyła już jednak wyjść poza mury kompleksu treningowego. Ktoś powiadomił policję, a o sprawie szybko dowiedział się również David Stern. Ówczesny komisarz nie miał skrupułów i zawiesił obu zawodników do końca sezonu. Arenas po karze wrócił do NBA, rozgrywając kilkadziesiąt spotkań w barwach Wizards, Magic, Grizzlies, a także chińskiego Shanghai Sharks, by z powodu kontuzji zakończyć karierę w 2013 roku. Dla Crittentona drzwi do NBA zamknęły się na zawsze.

Młody obrońca bezskutecznie próbował wrócić na parkiety najlepszej ligi świata. W sierpniu 2010 roku podpisał niegwarantowany kontrakt z Charlotte Bobcats, lecz przed rozpoczęciem sezonu został z niego zwolniony. Kilka miesięcy później trafił do D-League, gdzie dla Dakota Wizards rozegrał 21 spotkań. Pomiędzy wspomnianymi klubami, Amerykanin pograł chwilę w Chinach, ale jego pobyt w „Państwie Środka” trwał zaledwie kilka tygodni. Po nieudanym powrocie do NBA, niecałe dwa lata po incydencie z bronią, Crittenton dokonał czegoś o wiele straszniejszego.

BŁĄD ŻYCIA

W kwietniu 2011 roku, koszykarza wraz z kolegą napadło dwóch nastolatków. Ich łupem padła między innymi warta kilkadziesiąt tysięcy dolarów biżuteria. Crittenton postawił sobie za punkt honoru odnalezienie sprawców napadu. Jednym z nich miał być Trontavious Stephens, członek gangu wrogiego Javarisowi.

Po paru miesiącach tropienia (w międzyczasie miał postrzelić brata Stephensa) mężczyzny, koszykarz znalazł oprawcę. Wraz z kuzynem postanowili rozprawić się z nim, strzelając z samochodu. Kula nie trafiła jednak w zamierzony cel, a w 22-letnią Jullian Jones, matkę czwórki dzieci. Rodzina i przyjaciele przedstawiali ją jako ciężką pracującą kobietę, starającą się wyżywić najbliższych.

Jones przewieziono do szpitala, gdzie zmarła podczas operacji. Śledztwo wykazało, że kobieta była nieznana każdemu z uczestników zdarzenia, a obecność w tym miejscu i o tej porze stanowiła przypadek.

Pomimo sprawnej ucieczki z miejsca zdarzenia, sportowca aresztowano trzy dni później na lotnisku pod Los Angeles. Według adwokata chciał zgłosić się na policję tuż po przylocie do rodzinnej Atlanty. By oczyścić się z zarzutów Crittenton za głównego sprawcę wskazał kuzyna. Po wyjaśnieniach 24-latek opuścił areszt za poręczeniem majątkowym w wysokości 230 tysięcy dolarów. Gdy z wiadomych przyczyn sprawa nabrała ogólnokrajowego rozgłosu, w obronę znajomego wzięli mieszkańcy południowej Atlanty. W materiale „Washington Post” bronili Crittentona, uważając, że całe zamieszanie jest winą mediów robiących ze znanego sportowca kozła ofiarnego.

Proces z udziałem zawodnika rozpoczął się kilkanaście miesięcy po wydarzeniach z Los Angeles. Obu mężczyznom postawiono dwanaście zarzutów, w tym główny o morderstwo Jones. Wkrótce na jaw wyszły kontakty Crittentona ze środowiskiem przestępczym. Miał dołączyć do gangu „Cribs” tuż po podpisaniu kontraktu z Lakers. Choć początkowo zaprzeczał, iż był jego członkiem, z biegiem czasu wyjaśnił, że zrobił to dla „ochrony”. W czasie trwania procesu były zawodnik Wizards przyznał, że to on we wrześniu 2011 roku pociągnął za spust.

– Moja córka została okradziona z życia. Jedynym sposobem, w jakim dzieci będą poznawać ich matkę to historie i zdjęcia ­– mówiła June Woods, matka Jullian.

Były koszykarz wyraził skruchę i prosił o przebaczenie. Sędzia wraz z ławą przysięgłych skazała go na 23 lata więzienia. Crittenton ma planowo opuścić mury więzienia pod koniec 2036 roku. Jego kuzyn został skazany na trzy lata w zawieszeniu na siedemnaście.

W życiu Crittentona koszykówka to przeszłość. Dziś może jedynie wracać wspomnieniami do treningów między innymi z Kobem Bryantem czy rywalizacji na najsłynniejszych parkietach Ameryki. Jego losy już na zawsze będą napiętnowane olbrzymią zbrodnią dokonaną dziesięć lat temu. Wychowany na niebezpieczniej dzielnicy kujon jako zawodnik NBA wsiąkł w niebezpieczne towarzystwo. W jednej chwili historia dobrze prosperującego koszykarza została zrównana z ziemią.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.