Można robić w Polsce solidny drill bez popadania w groteskę. Recenzujemy „W stronę światła” Miszela

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Miszel
fot. Piotr Rybiński

Dyskusja na temat polskiego drillu budzi skrajne emocje. Od purytańskich głosów mówiących, że przecież to powinna być autentyczna gangsterka, a naszym raperom daleko do życiorysów brytyjskich drillowców, po opinie, że przecież to zabawa konwencją, a jeśli wszystko zgadza się muzycznie, to po co podnosić raban?

Szkopuł w tym, że różnie z tą jakością bywa. Nie będę ukrywał, że podoba mi się to, co robią Alberto i jego braciak Josef, nawet jeśli są to dość ordynarne gatunkowe kalki stylówek z Wysp Brytyjskich. Z drugiej strony ciężko nie czuć sympatii do kolesia, który ujrzał w oknie świetlną refleksję i był przekonany, że to tajemniczy znak z niebios, sygnał od obcych cywilizacji. Ale teraz nie o ekipie Malika Montany, a o śląskim zawodniku Miszelu Traperze, który w najbliższy piątek, 26 marca, wydaje debiutancki album w QueQuality.

Mieszkaniec katowickiej Ligoty nie stał się ofiarą trendu, zajmuje się drillem nie od dziś i robi to w autorski sposób, na swoich zasadach i z w miarę oryginalnym sznytem. Trzeba łapać za klamkę albo trudnić się dilerką, żeby wykorzystywać ten sound? (...) Przebieranki i mitomania nie są potrzebne - nawet nie w imię mitycznego autentyzmu. Problem w tym, że - najzwyczajniej w świecie - brzmi to potem zabawnie. Słuchanie udawanego gangsterzenia jest jak widok malutkiego dziecka przebranego za dorosłego. Jasne - to dość urocze, ale raczej nikt nie potraktuje tego poważnie - pisał Paweł Klimczak, przybliżając sylwetkę polskiego drillowca. I właśnie w kontrze do przesadnej kreacji protegowanych Malika Montany, z pokaźnym repertuarem i podniesionym czołem wjeżdża Miszel.

Czy pierwszy longplay śląskiego rapera zdaje debiutancki test? W stronę światła broni się głównie w warstwie muzycznej, bity są świetnie wyprodukowane, Miszel posiada bardzo przyzwoite skille wokalne i stara się eksperymentować z tą dość ograniczoną formą. Zna się na fachu, swoje zresztą w UK widział, bo przecież spędził trochę czasu w Leicester. Nieco słabsze - co nie oznacza jednoznacznie złe - momenty notuje w przypadku tekstów, którym zdarza się balansować na cienkiej granicy pomiędzy śmiertelną powagą a lekką grafomanią (vide serce zawsze karmię kłamstwem/sam stroję wszystkie fałsze). Nie kumam natomiast anglojęzycznych wstawek, które może nie brzmią tak karykaturalnie, jak w przypadku schaftera, ale nadal jest to niespecjalnie potrzebna zabawa. No ale spoko, załóżmy, że na tle całej płyty są to raczej detale. Generalnie teksty Miszela nie powodują ciar wstydu, na W stronę światła nie zaznacie może oszałamiającej semantyki i lingwistycznych wygibasów niczym u Kaza Bałagane czy Belmondziaka, ale mieszkaniec Katowic trzyma przyzwoity poziom. Raczej żadna z linijek nie ma potencjału na stanie się memem, chociaż obecność na wspaniale ironicznym Instagramie Polskie teksty bez kontekstu Miszel może sobie wpisać do portfolio.

W kwestii producenckiej jest to drill najwyższej próby, fachowa robota i zupełny brak wstydu względem artystów z UK. Bity MigzBeatza, Premixma i D3W spokojnie obroniłyby się na albumach Headiego One’a, AJ Traceya, Diggi D, Centrala Cee czy Loskiego i Dutchavelliego, najgłośniejszych obecnie nazwisk londyńskich ulic. Zresztą wpływ tych wykonawców wyraźnie słychać u katowickiego drillowca z rocznika 97. Muszę przyznać, że w kwestii UK soundu nie ma dla mnie bardziej wszechstronnego producenta z otwartym łbem niż Atutowy, ale ekipa, jaką zebrał na swoim debiucie Miszel, budzi uznanie. Przy tej estetyce łatwo jest przecież popaść w powtarzalność i sztampowość, a tutaj tych cech nie uświadczymy.

Gościnne zwroty? Dobrze wpasowują się w atmosferę albumu i żadna z nich nie brzmi, jakby została dograna na siłę. Dowozi podwórkowy weteran Major SPZ, a Duke z niemiecko-polskiej ekipy 102 Boyz na maksa zadowala swoją stylistyczną surowizną. Nieco gorzej sprawa wygląda ze śpiewanym refrenem Nicole Tymcio i zwrotą Olivera Olsona, które zwyczajnie niespecjalnie zapadają w pamięć. Po kilku solidnych odsłuchach W stronę światła mam nieodparte wrażenie, że Miszel jest samowystarczalny, a featuringi to jedynie ciekawostki stanowiące uzupełnienie płyty, natomiast niekoniecznie dostarczające artystycznej wartości dodanej.

Krzykliwa nawijka Miszela dobrze podbija złowrogi, uliczny wajb wpisujący się w charakterystykę gatunku, który przypłynął do Europy z Chicago. W kwestii darcia japy: wrzeszczący Traper czy płaczliwy Bedoes? Choose your fighter. Ja bez zastanowienia wjeżdżam w ligockiego dwudziestoparolatka. W kilku fragmentach protegowany QueQuality przypomina mi stylówą Palucha. Jest odpowiednio wyważona przewózka, jest odrobina braggi, jest naturalna charyzma, ale wszystko bez przesadnego flexu i opierania swojego storytellingu jedynie na wyimaginowanej gangsterce. Gdybym miał się do czegoś przyczepić to do dość oczywistego samplowania Fugeesów, Destiny’s Child, no i zakrawającego o lekki cringe Requiem for a Dream Mansella. Kumam zajawę, ale dało się to zrobić z mniej znanymi trackami.

Na W stronę światła udało się Miszelowi połączyć względną piosenkowość i śpiewane wstawki z uliczną agresją, krzykami pełnymi wkurwu i jednocześnie zachować przy tym pełną powagę, bez niezręcznego wykładania się i robienia karykaturalnych min. 24-letni raper broni się w zasadzie na każdym kroku, jest styl, jest robienie ulicznego drillu z zadatkami na radiowe bangery. I to bez uciekania w pompatyczne tony oraz generyczność, która za moment - kiedy polska scena nasyci się już wpływami z Londynu - stanie się najczęstszym zarzutem względem newcomerów. Poza tym, podopieczny QueQuality sypnął przebojowością nie popadając jednocześnie w banał, a to wcale nie jest taka oczywista i łatwa sprawa. Mieszkańcowi Ligoty i jego producentom powiodło się wyważenie UK soundu z polską wrażliwością i przeniesienie stylówy ze wschodniego Londynu do górniczego zagłębia, na południe Polski. Keep it drill, panie Miszel.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.