Mroczny przedmiot pożądania. Jak Caroline Polachek została gwiazdą?

Caroline Polachek Desire I Want Into You Turn
fot. Nedda Afsari/materiały prasowe

Wydane z pełną premedytacją w Walentynki Desire, I Want To Turn Into You nie pozostawia wątpliwości. To Polachek króluje dziś w avant-popie.

Jeśli chcecie lepiej zrozumieć Desire, I Want To Turn Into You, naprawdę poczuć siłę premierowego materiału Caroline Polachek, polecam uzupełnić odsłuch o powtórkę z klasyki kina i obejrzeć Volver Pedro Almodovara, wykwintną mieszankę farsy i melodramatu. To tam znalazła się ikoniczna scena, czyli występ Raimundy w towarzystwie muzyków flamenco. Kobieta śpiewa głęboko melancholijną pieśń o rezygnacji i nadziei, cierpieniu i miłości, tęsknocie i lęku – i wcielająca się w Raimundę Penelope Cruz, choć jedynie gra, że śpiewa, wykonuje ten utwór z wielkim przejęciem. Dokładnie tak jak wszystkie swoje piosenki śpiewa Caroline Polachek.

Caroline-Polachek.jpg
okładka albumu "Desire, I want to turn into you"

Kompozytorka i wokalistka przyznaje w wywiadach, że pracując nad Desire, I Want To Turn Into You, obsesyjnie oglądała filmy hiszpańskiego reżysera. Kupił mnie tym, jak pokazuje ludzką naturę – mówiła w rozmowie z magazynem Crack. Almodovar stwarza przestrzeń, w której kobiety mogą być inteligentne, brutalne, niezrównoważone, komiczne, seksowne i w kompletnym nieładzie. To bardzo wyzwalająca wizja. Podobny emocjonalny posmak ma moja nowa płyta, tu krew się gotuje, jest chaotycznie, ale z duszą. Desire, I Want To Turn Into You to zdecydowanie album pełen żaru, pasji, wyśpiewany z operową pompą i zrealizowany z rozmachem godnym muzycznej erudytki, która biegle porusza się po różnych dekadach i stylach. To płyta bezbłędnie realizująca nadrzędne założenia avant-popu, gdzie podstawowym narzędziem jest eksperyment, działanie wbrew narzuconym regułom, ale celem jest przystępna, uniwersalna, komunikatywna melodia. Mówiąc najprościej: to awangardowy, wyrafinowany, ale wciąż pop.

Przepych, przesada, patos, Polachek

Imponująco rozpędza się w natchnionych wokalizach. Jej głos jest wysoki i ostry jak brzytwa, ale też ciepły, aksamitny, jeśli trzeba. Śpiewa tak, jak mało kto potrafi. Skacze po rejestrach naturalnie i bez wysiłku, czasem ludzie jej nie wierzą, że takie rzeczy można robić bez technologicznego wsparcia. Współpracownicy Caroline Polachek zapewniają, że wokalistka nigdy nie używa auto-tune’a, nie ma takiej potrzeby, a te na pierwszy rzut ucha podejrzane modulacje uskutecznia bez żadnego wspomagania. Jest tak wokalnie wszechstronna, że gdy jeszcze jako nastoletnia dziewczyna szukała projektów, w których mogłaby pośpiewać, przyjęli ją do dwóch numetalowych zespołów, czterech klasycznych chórów i grupy a cappella.

Caroline Polachek Performs At The Eventim Apollo
LONDON, ENGLAND - FEBRUARY 14: Caroline Polachek performs at Eventim Apollo on February 14, 2023 in London, England. (Photo by Matthew Baker/Getty Images)

Polachek od 20 lat, z przerwami, trenuje śpiew operowy. Jest zresztą autorką arii do wystawianej niedawno w londyńskiej The Royal Opera House adaptacji Last Days Gusa Van Santa, fabularyzowanej opowieści o ostatnich dnia życia Kurta Cobaina. Operowy wątek w życiorysie mówi sporo przede wszystkim o możliwościach wokalnych Caroline Polachek, klasie i skali jej głosu, ale też wskazuje, gdzie szukać źródeł estetyki, którą wokalistka świadomie uprawia na swoich płytach. Polachek jest fanką maksymalnej ekspresji. Takiej jak w piosence Ti Sento starego włoskiego zespołu Matia Bazar, który odkryła przypadkiem na niedawnych wakacjach w Rzymie. Wokalistka daje w tej piosence z siebie wszystko. Masz wrażenie, że zaraz oczy wyskoczą jej z oczodołów, tak intensywnie śpiewa. Jakby była poddawana elektrowstrząsom. Ta piosenka oświetliła mi drogę, którą chcę podążać, pokazała rzeczy, których chciałabym spróbować – mówiła w wywiadzie dla magazynu Rolling Stone.

Caroline Polachek lubi przesadę, spektakl, przepych i patos romantycznej poezji. Nagrywa płytę o miłości totalnej i wydaje ją w Walentynki, co jednocześnie odrzuca przewidywalnym banałem i ujmuje naiwnym idealizmem. Muzyczka błyskotliwie porusza się pomiędzy tym, co wzniosłe, uduchowione, szlachetne, a ostentacyjnym kiczem. Wszystkie jest w jej piosenkach wielkie: emocje, melodie, ambicje. Dramat metafor też ma swój ciężar. Jak w balladzie Butterfly Net z nowej płyty. Próbowałam łapać twoje kłamstwa do siatki na motyle, te sprawy.

Witajcie w mojej bajce

Z tymi metaforami i poezją to większy koncept. Polachek opowiada w wywiadach, że przekleństwem współczesnej sztuki jest jej literalność. Gdy wszystko dookoła jest dosłowne, podane prosto w twarz, ona kreuje światy, pisze surrealne fantazje, zmusza do poszukiwania znaczeń i kontekstów. Nowy album otwiera świetną piosenkę Welcome To My Island. Witaj na mojej wyspie. Zobacz palmy, poczuj bryzę. Zaczyna się tak rekreacyjnie, że aż niepokojąco, ale to piosenka o potrzebie wyzwolenia od ego. Caroline Polachek, prywatnie wielka fanka filozoficznej rozkminy nad potęgą czucia, napisała płytę o życiodajnych siłach i wyniszczających mrokach pożądania – o tym, jak pożądanie stymuluje osobiste wzloty, ale i pcha ku autodestrukcji. To album o miłości, która pochłania, pozbawia autonomii, rozpuszcza tożsamość. Zapomniałam, kim byłam, zanim stałam się osobą, którą jestem przy tobie – śpiewa w Blood And Butter, i to jedna z niewielu konkretnych linijek na tym festiwalu abstrakcji. W Pretty Is Possible pochyla się nad uzależniającą naturą pogoni za realizacją pragnienia, w Bunny Is A Rider wchodzi w rolę króliczka, którego nie da się złapać i wspomina Alicję w Krainie Czarów.

Caroline Polachek też żyje po drugiej stronie lustra, we własnej bajce. Album Desire, I Want To Turn Into You potwierdza, że znalazła swój język, oryginalny sposób muzycznej wypowiedzi. Inteligentnie czerpie z przeszłości, do lat 80. wraca eksplozjami monumentalnych syntezatorów, do 90. wyznaniem miłości dla produkcji Williama Orbita, słychać, że świetnie zna historię muzyki elektronicznej i czuje się w niej na tyle pewnie, by wmontować do tych piosenek gitarę flamenco, dudy i dziecięcy chór. Jej płyta jest patchworkiem znanych brzmień, ale poszytym z takim rozmachem i wyobraźnią, że wypada niezwykle świeżo, progresywnie. Jak pop z przyszłości. Desire, I Want To Turn Into You to zdecydowanie najlepszy album w karierze Caroline Polachek.

Zespół dla hipsterów, piosenka dla Beyonce

Choć pod własnym nazwiskiem wydała dopiero dwie pełnowymiarowe płyty, Polachek jest obecna w branży muzycznej od kilkunastu lat – to może zaskoczyć osoby, które poznały wokalistkę dzięki viralowi z TikToka. W 2005 r. założyła – jeszcze w Kolorado, gdzie studiowała – zespół Chairlift, który zagrał pożegnalną trasę koncertową wiosną 2017 r. Chairlift wydali trzy długogrające płyty, wypuścili kilka hitów dla fanów elektronicznego indie popu. Mieli momenty. Gdy ich piosenka Bruises pojawiła się w reklamie iPoda, o Chairlift upomniała się duża wytwórnia. Podpisali kontrakt z majorsem, zagrali parę koncertów u boku Phoenix, The Killers czy MGMT. Nigdy jednak nie udało im się wyjść poza raczej skromny krąg fanów, głównie hipsterów z Brooklynu, gdzie mieszkali i tworzyli. Być może nie trafili w dobry czas. Nie poniosła ich żadna moda. W 2008 r., gdy debiutowali, najlepiej sprzedającym się albumem na świecie było Viva la Vida Coldplay, a Kings of Leon wjechali na listy przebojów mocarnymi singlami Sex On Fire i Use Somebody. Świat był głuchy na subtelności, chciał bucowatych hymnów na stadiony.

Płyty Chairlift wciąż zaskakująco bronią się nienachalnym wdziękiem, choć na pewno brakuje im polotu solowych kompozycji Polachek, która już wtedy starała się pokazać, że jest poszukującą autorką, a w jej głowie gra znacznie więcej niż prosty synth pop. W 2014 r. pod szyldem Ramona Lisa wydała płytę Arcadia, mroczną, hipnotyczną, inspirowaną muzyką z horrorów Dario Argento. W styczniu 2017 r. jako CEP wypuściła zestaw instrumentalnych, minimalistycznych, ambientowych kompozycji Drawing The Target Around The Arrow. Największy sukces z tamtego okresu? Polachek jest współautorką No Angel Beyonce.

Kate Bush generacji Z?

Naprawdę dużą popularnością cieszy się od niedawna. Jesienią 2019 r. Caroline Polachek wydała album Pang, pierwszy sygnowany własnym nazwiskiem. Bardzo dobry, jeszcze lekki i chwytliwy jak piosenki Chairlift, już teatralny i eksperymentalny jak jej nagrania solo. Pang to break up album, pisany w zasadzie w trakcie rozwodu, studium apatycznego trwania w poczuciu porażki i bolesnej akceptacji końca. Czwarty singiel z płyty So Hot You’re Hurting My Feelings ukazał się we wrześniu 2019 r., kilka miesięcy później Polachek zaśpiewała numer na żywo w telewizyjnym show Jimmy’ego Kimmela, a Lady Gaga wrzuciła kawałek na swoją playlistę Women Of Choice. Dalej jednak nic nie zwiastowało wielkiego przełomu w karierze Caroline Polachek, choć ta konsekwentnie budowała swoją pozycję w alternatywnym popie, a jej status wzmacniały współprace z Charli XCX czy Christine And The Queens. Rok temu TikTok docenił humor teledysku do wspomnianego So Hot You’re Hurting My Feelings, na platformie masowo pojawiły się próby odtworzenia cudownie amatorskiej choreografii z klipu, a piosenka zyskała drugie życie i dziś notuje rekordowe dla wokalistki wyniki odtworzeń – ponad 78 milionów w Spotify i 10 milionów na YouTubie. Viralowy sukces zbiegł się z trasą Duy Lipy, gdzie Polachek pojawiła się jako support.

Znakomite Desire, I Want To Turn Into You wydaje więc u szczytu popularności, a brytyjski dziennik The Guardian nazywa ją Kate Bush generacji Z. Samo porównanie przyjęła z pokorą i wdzięcznością, oburzyło ją jednak, że ktoś w ten sposób zasugerował, że Kate Bush nic dziś nie znaczy. Zdaję sobie sprawę, że to wielki komplement, ale jestem nieskończenie wkurzona, że ktoś nazywa mnie Kate Bush tego pokolenia. To ona jest Kate Bush naszej generacji. Jest aktywną artystką, obecną na szczytach list przebojów, niezastąpioną – napisała na Twitterze. Porównanie do Bush jest trafione o tyle, że obie łączy talent do formalnego eksperymentu w obrębie popowej piosenki, dodatkowo autorce Running Up That Hill udało się dokonać czegoś, co dla Polachek jest fundamentem mądrze prowadzonej kariery. Odnieść sukces i nie zapłacić za niego artystyczną niepodległością. Zawsze wierzyłam w alternatywę przez wielkie A – mówiła Caroline Polachek w niedawnej rozmowie z The Guardian, tej samej, w której pada wspomniane porównanie Dorastałam, słuchając Fiony Apple, Björk, Kate Bush. Widziałam, że te kobiety wzbudzają duże zainteresowanie, mimo że nie idą na kompromis. Dotychczasowa kariera Polachek też sprawia wrażenie bezkompromisowej, ostatnie co można o niej powiedzieć to, że sława naruszyła jej muzyczną tożsamość. Desire, I Want To Turn Into You jest najlepszym dowodem niezależności w kreacji i wierności własnej wizji. Caroline Polachek ma swój pomysł na muzykę i ten pomysł jest świetny.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarka. Kiedyś wyłącznie muzyczna, dziś już nie tylko. Na co dzień pracuje w magazynie „Glamour”, jako zastępczyni redaktorki naczelnej i szefowa działu popkultura. Jest autorką podcastu „Kobiety objaśniają świat”. Bywa didżejką.
Komentarze 0