Miała być walka Anthony’ego Joshuy z Tysonem Furym o miano najlepszego pięściarza ciężkiego na świecie. Będą jednak dwie inne, które dwóch wspomnianych panów mogą łatwo z tego szczytu zrzucić. Starcie „Tyson Fury vs Deontay Wilder III” zobaczymy w październiku, jednak wcześniej, już tę sobotę 25 września, Joshua zmierzy się z byłym niekwestionowanym mistrzem wagi junior ciężkiej, Ołeksandrem Usykiem.
Parafrazując klasyka można powiedzieć, że historii tych walk i tak byście nie zrozumieli. Promotor Eddie Hearn już zdążył ogłosić, że pierwszy (z co najmniej dwóch) pojedynek dwóch brytyjskich gigantów odbędzie się w sierpniu 2021 roku. Tymczasem mamy wrzesień, a Joshua z Furym do ringu nie wyszli. Wszystko przez wymagania znanych nam znakomicie bokserskich federacji.
Usyk, jako niekwestionowany mistrz wagi cruiser i superczempion WBA, został z automatu obowiązkowym kandydatem do tytułu… WBO w wadze ciężkiej. WBO ma bowiem w swoich przepisach wpisaną zasadę, że zmieniający wagę superczempion jest z automatu pretendentem do ich pasa. Stało się to już na przełomie 2019 i 2020 roku, jednak wtedy Joshua zawalczył z Kubratem Pulewem, będącym obowiązkowym pretendentem federacji IBF.
Po zwycięstwie Joshuy z Pulewem, WBO jeszcze chwilę się wstrzymało słysząc o planach walki z Furym, jednak zmieniło zdanie, kiedy wkroczył Wilder. Amerykanin miał w kontrakcie klauzulę rewanżu z Furym („Król Cyganów” twierdził, że wygasła) i sąd arbitrażowy przyznał mu rację w sporze. Ogłoszone już plany pojedynków Brytyjczyków trzeba było zmieniać.
Trzecią odsłonę rywalizacji Fury’ego z Wilderem zaplanowano na październik, a to otworzyło drogę dla WBO, która szybko wystosowała pismo do promotora Joshuy, Eddiego Hearna, by ten w ciągu 48 godzin przedstawił dowód na zawarcie kontraktu na „pojedynek gigantów”. To się nie wydarzyło, więc federacja zażądała pojedynku z Usykiem.
Cała historia pokomplikowała nam kalendarz najlepszych „ciężkich” na świecie, jednak jedno wiemy na pewno – dostaniemy w krótkim czasie znacznie więcej niż jedną czy dwie mocne walki. Jeśli Joshua i Fury wygrają, to ich starcia i tak dojdą do skutku. Jednak co, jeśli nie?
Fury swoją wyższość nad Wilderem już pokazał. Według wielu nawet dwukrotnie, bo remis w pierwszej odsłonie był mocno kontrowersyjny. W ich trzecim starciu Brytyjczyk też jest faworyzowany i choć Amerykanin tradycyjnie próbuje „trash talku”, to „Król Cyganów” będzie mógł obśmiać każdy tego typu tekst, przynajmniej dopóki Wilder nie udowodni tego w ringu.
Co innego Usyk, który wciąż jest niepokonany na zawodowych ringach. Nigdy nie walczył z gwiazdami pokroju Joshuy czy Fury’ego, jednak nie walczył też zbyt dużo w wadze ciężkiej, więc dla najlepszych jest całkowicie nieobliczalny. Tak jak Joshua jest amatorskim mistrzem olimpijskim z Londynu (w niższej kategorii), zdobył też wszystkie pasy wagi junior ciężkiej i atak na ciężką w takiej sytuacji wydawał się tylko kwestią czasu. Czy porwał się z motyką na słońce to się dopiero okaże, jednak dla wielu to właśnie on jest szansą na przełamanie aktualnego brytyjskiego duopolu.
Na amatorskich ringach wygrał 335 z 350 pojedynków, a zdarzało mu się walczyć także w najcięższej z wag i wygrywać tam przed czasem. Na zawodowych jego pierwszym nie-nokautem był pojedynek o mistrzostwo świata WBO z Krzysztofem Głowackim, choć i tak wygrał bardzo przekonująco. Następnie bez porażki przeszedł przez turniej World Boxing Super Series, choć walkę z Mairisem Briedisem uznaje za najtrudniejszą w karierze. Ostatecznie zakończył swoje panowanie wśród cruiserów po szesnastu wygranych starciach na profesjonalnych ringach.
Po przejściu do ciężkiej zdołał już pokonać Chazza Witherspoona i Dereka Chisorę, a teraz zmierzy się z Joshuą. Szybki, dobrze pracujący nogami, z mocą, która nawet po zmianie wagi może sprawiać problemy najlepszym. Czy można go jakoś ugryźć? Można i Briedis to pokazał. Usyk wygrał, jednak w stosunku dwa do remisu (115:113, 115:113, 114:114), a samo starcie dwóch niepokonanych cruiserów było niezwykle wyrównane. Nie jest jednak wykluczone, że wraz z Łotyszem są po prostu bardzo mocni, nawet na tyle, by Usyk zagroził „ciężkim”.
Joshuę, tak jak zresztą każde nazwisko z czołówki, już doskonale znamy. Tak jak Fury, będzie wyraźnym faworytem tego starcia, szczególnie że obaj z Tysonem już planują te przesunięte walki. Mają się odbyć w marcu i w wakacje 2022 roku.
Niejako z góry zakładają, że te swoje pojedynki wygrają i będą mogli się spotkać na szczycie wagi ciężkiej. I o ile Fury ma do tego pełne prawo, o tyle Joshua musi pamiętać walkę z Andym Ruizem, żeby po raz drugi nie dać się tak zaskoczyć. Sam jednak zapewnia, że z tego pojedynku wyszedł jako kompletnie inny pięściarz, który ani razu nie popełni już takiego błędu. Jeśli tak – Usyk będzie miał kłopoty.
„Perfect Storm”, bo pod taką nazwą odbędzie się to starcie, już w sobotę 25 września na stadionie Tottenhamu w Londynie. Środowisko znane doskonale brytyjskiemu złotemu dziecku boksu, jednak Usyk nie raz pokazał, że walka na wyjeździe nie ma dla niego znaczenia. Sami się zresztą o tym przekonaliśmy, kiedy odbierał pas Głowackiemu w gdańskiej Ergo Arenie.
Od tamtego momentu Ukrainiec stał się jeszcze mocniejszym pięściarzem, o czym być może już za moment przekonają się najlepsi. Jedno jest pewne – na przestrzeni dwóch tygodni (Fury vs Wilder odbędzie się 9 października) możemy być gotowi na potężne grzmoty.