Najlepsze zgrupowanie Brzęczka. Tylko niech euforia nie mydli nam oczu

Zobacz również:Z NOGĄ W GŁOWIE. Jerzy Brzęczek – jedyny naprawdę niekochany w reprezentacji
Lewandowski201014PYK0054-kopia.jpg
FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Wykorzystanie wszystkich dostępnych zawodników z pola, wyczekiwane szanse dla młodych, zatrzymanie Italii, awans na pierwsze miejsce w Lidze Narodów, wzmożona dyskusja o dobrobycie w środku pola – Jerzy Brzęczek pokazał, jak najlepiej gasić pożary wizerunkowe. Nie dajmy się jednak oszukać, bo to stan euforii mogący potrwać zaledwie miesiąc. Wyjątkowo w październiku okoliczności sprzyjały naszej reprezentacji.

Nie zapowiadało się tak kolorowo. Jakiekolwiek dyskusje przykryła biografia Jerzego Brzęczka napisana przez Małgorzatę Domagalik, gwarantowała śmiech oraz nośność, więc stała się tematem numer jeden w kontekście kadry. Do tego koronawirus pozbawił reprezentację Piotra Zielińskiego (jak dotąd nietykalnego w jedenastce) i Macieja Rybusa, to raczej wróżyło problemy, tymczasem biało-czerwoni rozjadą się do klubów jako liderzy swojej grupy Ligi Narodów. Ponad Holandią oraz Włochami. To jednak stan rzeczy, który mocno nagina rzeczywistość.

Nie ulega wątpliwości, że tak dobrego zgrupowania Jerzy Brzęczek jeszcze nie miał. Rozegrał trzy spotkania i w każdym z nich dał mnóstwo pozytywnych sygnałów. Być może sam nabierze przekonania, że czasem lepiej ryzykować. Sprawdził wszystkich powołanych i zdrowych zawodników z pola – takiego Michała Karbownika nawet na czterech pozycjach, a oswobodzonego Klicha w roli dziesiątki z większą odpowiedzialną z przodu. Zobaczył pod presją Walukiewicza, Modera, Drągowskiego czy Bochniewicza. W końcu dał szansę Linettemu, czym całkowicie odbudował pomocnika Torino. Dał nabrać pewności siebie Milikowi oraz Piątkowi, którzy przecież w klubie nie są w wymarzonej sytuacji. Wśród grających możemy wskazywać samych zwycięzców – niektórych wyraźniej niż innych jak Modera, Walukiewicza czy Linettego.

Być może to zgrupowanie, które pozwoli nam zrobić potrzebny krok do przodu. Rozszerzyć pole wyboru zwłaszcza w środku pomocy, wyraźniej zaufać młodym talentom czy nie trzymać się na siłę utartych schematów. Dobrze jednak byłoby też nie popadać w przesadny optymizm, bo okoliczności po prostu biało-czerwonym mocno sprzyjały.

Gdyby nie pudła Federico Chiesy czy Andrei Belottiego, nie byłoby mowy o heroicznej defensywie w spotkaniu z Italią (0:0). Nawet jeśli z upływem czasu bardzo skutecznie odbieraliśmy im jakąkolwiek radość z gry. Wysokie zwycięstwa w pozostałych meczach cieszą, ale też trzeba wziąć poprawkę, że znacznie słabsza od nas Finlandia (5:1) zagrała drugim garniturem, a Bośnia i Hercegowina (3:0) została skazana na rywalizację w dziesiątkę już w pierwszym kwadransie, co definitywnie ogołociło ten mecz z emocji. Mało kto potrafi bronić się w osłabieniu przez tyle czasu.

Takie sytuacje też trzeba wykorzystać, za co kadrze Brzęczka chwała, natomiast pamiętajmy, że listopadowe mecze z Ukrainą, Włochami oraz Holandią mogą sprawić, że popadniemy ze skrajności w skrajność. Na to zgrupowanie – zdecydowanie najlepsze za aktualnego selekcjonera – też trzeba wziąć odpowiednią miarę. Na pewno dało nam odpowiedzi, że możemy liczyć w ważnych meczach na Modera albo Walukiewicza, ożywiło debatę o urodzaju w środku pola i niekoniecznie musi się on wiązać z grą Grzegorza Krychowiaka, w końcu pokazało, że możemy czuć się pewniej z piłką przy nodze i znacznie poprawić rozegranie piłki.

Co do samej tabeli, nawet Robert Lewandowski skwitował sytuację szczerze: „To że jesteśmy liderami, nie świadczy, że jesteśmy najlepszą drużyną. To nie oddaje prawdziwego stanu rzeczy, więc spokojnie”. I przy tym trzeba pozostać. Zaraz zaczną się poważne wyzwania, kolejne zresztą, z rywalami z wyższej półki. Tam powinniśmy dołożyć kolejną cegiełkę do postępów, jakie w październiku poczyniła reprezentacja.

Można powiedzieć, że coraz bardziej klaruje się kadra na mistrzostwa Europy, niekoniecznie jeszcze wyjściowa jedenastka. Choć oberwało się nieobecnemu Piotrowi Zielińskiego, bo kadra bez niego zagrała kreatywnie, to wątpliwe, aby akurat on musiał się martwić o miejsce w pierwszym składzie. Wielu pomocników jednak uniosło odważnie rękę ze swoimi kandydaturami i zapunktowało: Mateusz Klich dowiódł, że jest piłkarzem z wyższej półki europejskiej, na którego należy chuchać i dmuchać. Jacek Góralski poprosił kolejnym już meczem, aby przestać nazywać go przecinakiem albo zawodnikiem defensywnym, bo wachlarz jego zagrań jest zdecydowanie szerszy.

Podobną klasę zagwarantował Karol Linetty, u niego uśmiech wrócił na twarz i zagrał na miarę wyróżniającego się pomocnika Serie A. Jakub Moder jedzie na euforii ostatnich tygodni, ale też nie pękał w żadnym momencie. Trafił do jedenastki kolejki dywizji A za spotkanie z Italią, bo oprócz wielu odbiorów, większość jego zagrań była odważna i do przodu. Trafiliśmy z chwilą i formą, co trzeba docenić, a to daje Brzęczkowi do myślenia, jak zestawić tę drużynę w listopadzie.

Najbardziej cieszy, że reprezentacja nie ma tylko gołej jedenastki. Ma wiele alternatyw w każdej formacji – na środku obrony, w pomocy, nawet w ataku. Każdy zawodnik daje inne możliwości, więc trzeba dążyć do tego, by jak najlepiej dbać o ich poziom pewności siebie, rozwijać współpracę w kadrze i korzystać z niej w następnych, trudnych miesiącach. Cieszmy się tym październikiem, bo listopad tak euforyczny zapewne nie będzie. I miejmy na uwadze, że okoliczności naprawdę mocno Polakom sprzyjały, ale to przecież również trzeba potrafić wykorzystać, za co dla trenera Brzęczka duże słowa uznania.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.