W Sewilli Kamil Glik i Jan Bednarek będą musiali się uwijać z lewonożnym Gerardem Moreno, jednym z najlepszych strzelców Europy, który wszedł na poziom skuteczności Karima Benzemy oraz Harry'ego Kane'a. Zaraz będzie miał trzydziestkę, ale świat nie słyszał jeszcze o nim w takim wymiarze. Finalista Ligi Europy jest piłkarzem późnodojrzewającym. Nie poznali się na nim w ukochanym Espanyolu ani Villarrealu, a następnie przepraszali i płacili pieniądze za ulicznego grajka z Santa Perpetua de Mogoda. W jego grze widzisz ulicę i godziny klepania piłki na betonie lub piasku. Wykręcił sezon z 29 bramkami i 11 asystami, a Luis Enrique nie ma wątpliwości: on wejdzie w buty Davida Villi na Euro 2020, chociaż jeszcze bardziej zakochany był w Raulu Tamudo.
Większość Hiszpanów powołanych na Euro 2020 ma to do siebie, że przeszli przez większość szczebli juniorskich reprezentacji. Byli szykowani na gotowy produkt i już lata wcześniej mówiło się o ich talencie. Gerard Moreno wprowadzający Villarreal do finału Ligi Europy jednak jest niespodzianką. Kiedyś wygrał z Espanyolem prestiżowy turniej dwunastolatków LaLiga Promises, ale nie mówiła o nim cała Katalonia. Drużyna narodowa raczej się nie zgłaszała, a kiedy dojrzała go jako 27-latka, efekty były natychmiastowe.
„Pytacie mnie, dlaczego tak szybko wpasowałem się do kadry. To proste: oglądałem każdy jej mecz od kilkunastu lat, nie opuściłem żadnego, byłem wpatrzony i śledziłem zachowania każdego napastnika. Ja dawno wiedziałem, jak powinien grać taki zawodnik i czego wymaga akurat nasza reprezentacja. To było naturalne, aby przenieść to na boisko. Wiedziałem, co powinienem robić, zanim przyjechałem na pierwsze zgrupowanie. Czasem łatwiej przyswoić coś na wideo, niż podczas samego treningu. Oglądałem kadrę bez opamiętania” – opowiadał chłopak z katalońskiego miasteczka.
Średnio trafia w reprezentacji w co drugim spotkaniu – na razie ma 10 występów i 5 goli, lecz może czuć się pewniakiem do gry w ataku podczas mistrzostw Europy. Oprócz niego z quasi dziewiątek jedzie jeszcze Alvaro Morata, jednak ich dyspozycja w ostatnich tygodniach to niebo a ziemia. Gerard przeżywa życiówkę. Pływa po boisku. Komentatorzy powtarzają: patrzysz na jego ruchy, widzisz ulicę. „Tam uczysz się sztuczek, jakich nie nauczą cię lata w renomowanej akademii. Za tymi wszystkimi zniszczonymi trampkami, przetartymi spodniami i siniakami stoją też godziny szlifowania techniki oraz zagrań, na jakie pozwala ci wyobraźnia. Piłka na ulicy kształtuje tak mocno, że od razu widzisz, kto przeszedł taką drogę po jego stylu” – uważa napastnik Villarrealu.
Niezależnie, czy w Gdańsku sprawi niespodziankę i da Villarrealowi pierwsze trofeum w historii, on już wskoczył kilka półek wyżej. To nie zawsze było takie oczywiste. W jego ukochanym Espanyolu nie byli do niego przekonani, bo nie imponował warunkami fizycznymi. Odrzucili go, a on znalazł schronienie pod okiem trenerów Badalony. W końcu wypatrzył go Villarreal, lecz też traktował jako jedną z opcji, a nie talent pierwszej kategorii. Najlepiej dowodzi o tym wypożyczenie do Mallorki czy... sprzedaż za 1,5 mln euro do Espanyolu. Nie chcieli się o niego zabijać, a w Barcelonie po latach przejrzeli na oczy, tylko musieli już za to zapłacić. Skala pomyłki nie była tak wielka jak w Villarrealu. Ten po trzech latach odkupił Gerarda, widząc w nim brakujący profil, ale już za cenę 20 mln euro. Ile w piłce kosztuje błędna ocena i brak zaufania pokazuje właśnie przypadek katalońskiego snajpera. Wiecznie mylili się w jego przypadku, ale on zaskoczył wszystkich wchodząc na taki poziom tuż przed trzydziestką.
Dzisiaj klauzula 29-latka sięga 100 mln euro, a w Comunitat Valenciana zastanawiają się, czy przyjdą oferty. W końcu z racji wieku lepiej inewstować w Alexandra Isaka albo Youseffa En-Nesyriego, lecz żaden z nich nie ma takiej zdolności do kreowania jak Moreno. To urodzone 9,5, tylko raz widzieli go w innej roli – właśnie w Espanyolu jako lewego obrońcę. Dzisiaj może grać na każdej pozycji w ataku, jest wolnym elektronem, ale najbardziej ciągnie go do prawej strony, gdzie jego lewa noga daje dodatkowe atuty. Powabny drybling, piętka na poziomie zewniaka Modricia, fenomenalny timing i czyste uderzenie – to sekret Gerarda, który zawsze wie, w jakim miejscu się znaleźć. „Jako dzieciak wykazywał pewien dar, bo piłka spadała mu pod nogi. Miał dużo szczęścia. Ale on po prostu czuł, kiedy się ruszyć i w jakie miejsce, to coś naturalnego” – wspominają jego trenerzy z Badalony.
W ostatnich trzech latach żaden Hiszpan nie strzelił więcej goli w LaLiga. Gerard Moreno staje przed życiową szansą: zdobyć europejski puchar i, tak jak jego idol David Villa, powalczyć z reprezentacją na wielkim turnieju. Luisowi Enrique rozwiązuje wiele kwestii: przede wszystkim gwarantuje gol, a wcale nie trzeba go liczyć wyłącznie jako napastnika, bo naturalnie jest jednym rozgrywającym więcej obok Daniego Olmo czy Mikela Oyarzabala. To na swój sposób hiszpańska odpowiedź na Karima Benzemę, zachowując proporcje i szacunek wobec francuskiego maestro.
Półwysep Iberyjski urzeka jeszcze swoją autentycznością. Dziewczynę poznał we wczesnych latach, jest prostym chłopakiem i po tym wybuchu popularności nie robi z siebie nie wiadomo kogo. Ostatnio usiadł w popularnym programie rozrywkowym La Resistencia na kanapie ufundowanej przez klubowego kolegę Daniego Parejo. Na zestaw klasycznych, kontrowersyjnych pytań odpowiadał niezwykle szczerze: „Ile mam kasy w banku? 5 milionów euro. Jak często uprawiam seks? 2-3 razy w tygodniu, ale to przez dzieci i liczbę naszych meczów. Ciągle podróżujemy, a w domu trzeba czekać na moment aż dziewczynki zasną”.
Przekonamy się, ile można wycisnąć z takiej kariery, stojąc u progu trzydziestki. Mylili się w jego kwestii tyle razy, że nadal może zaskakiwać. Villarreal jest klubem bardzo lokalnym, który dopiero wypłynął na szersze, europejskie wody. Do Gdańska zabierze całe rodziny i przyjaciół drużyny, także Santiego Cazorlę czy Bruno Soriano, którzy tworzą część familii. Taki skok jakościowy pozwoliło im dokonać wielu graczy na czele właśnie z Gerardem Moreno. To nazwisko jeszcze nie brzmi tak strasznie, lecz na Euro 2020 możemy poznać jego czar. Obok Marcosa Llorente to największa nadzieja Hiszpanów, by skorzystać z ich prime time'u. A w życiu piłkarza jak jest gaz, to wychodzi wszystko.
