Bruno Guimaraes to najlepszy transfer zimy. Premier League zyskuje gracza z cyklu must-watch

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Bruno Guimaraes of Olympique Lyonnais in action during the
Fot. Nicolò Campo/LightRocket via Getty Images

Okno transferowe w Anglii zamknie się za trzy dni, ale już teraz wiemy, że to nie Philippe Coutinho wygląda na największe wzmocnienie zimy. Nagle do gry wjechało Newcastle i nie ma wątpliwości, że pozyskując Bruno Guimarãesa z Lyonu trafia w środek tarczy. Lique 1 traci gwiazdę, choć nie jest to błyskotka w stylu Neymara albo Paquety.

To jest sztuka błyszczeć w takim zespole jak Lyon. Drużyna Petera Bosza od początku sezonu nie potrafi wypracować stylu. Jej mecze są nudne, a punkty w lidze wskazują na drugą połówkę tabeli. Guimaraes jest nielicznym, do którego trudno się przyczepić. Nawet trzy tygodnie temu rzucił wzywanie Marco Verratiemu w meczu z PSG i ciężar udźwignął. Brazylijczyk ma 24 lat oraz kawał kariery przed sobą. Wydawało się, że nieograniczone finansami Newcastle może tej zimy strzelać ślepakami, ale akurat tutaj wykonują ruch genialny. Dostają piłkarza gotowego na wielkie wyzwanie z ogromnym potencjałem, by jeszcze kiedyś na nim zarobić.

O Guimaraesie mówi się, że to klucz francuski — narzędzie z obustronnymi szczękami, które nad Sekwaną paradoksalnie nazywane jest kluczem angielskim. Lyon ma gracza do odbioru, dyktowania tempa gry i kreacji z przodu. Wizytówkę Brazylijczyka najlepiej było widać w meczu z Clermont zaraz na początku sezonu. Przy golu Paquety nie zaliczył asysty, ale to on grając na jeden kontakt rozmontował obrońców, na końcu wykonując prostopadłe podanie piętką. Statystyki Lyonu pokazują, że najwięcej biega (13 km), najczęściej odbiera (9 na mecz) i cały czas stara się być pod grą, dotykając piłkę średnio 92 razy na mecz. Widać po Verratim jak bardzo najlepsze kluby są uzależnione od tego typu graczy. Guimaraes nie ma globalnej sławy Włocha, ale to zawodnik z tej samej unikalnej półki. Dać mu piłkę to jak schować do sejfu.

Lyon wiedział, co robi, gdy dwa lata temu płacił za niego Atletico Paranaense aż 20 mln euro. Guimaraes poszedł do Francji za namową dyrektora sportowego Juninho, a dziś, gdy tego samego Juninho nie ma już w klubie, wykonuje kolejny krok wprzód. Francuzów ujął tym jak szybko nauczył się ich języka. Gdy tylko zaczął się lockdown, wynajął nauczycieli i każdego dnia rozmawiał z nimi na Skypie. Peter Bosz już na pierwszym spotkaniu powiedział mu: „Będziesz sercem zespołu”, a on tak mocno wbił to sobie do głowy, że faktycznie zawłaszczył tę część boiska. Trzy miesiące temu w rozmowie z "L'Equipe" mówił, że w piłce najbardziej kocha moment, gdy zwalnia akcję i patrzy jak oddycha zespół. Lubi być na boisku panem sytuacji.

- Futbol to gra prowokacyjna - przyznaje. - Tak mnie nauczono, że nigdy nie boję się piłki i zawsze pcham grę do przodu. Jeśli przeciwnik jest blisko mnie, oddaję ją Maxowi Caqueretowi. Ale, gdy tylko widzę przestrzeń, zaraz myślę o podaniu do przodu - dodaje. Odkąd jest we Francji, Guimaraes udzielił kilku rozmów i każda przedstawiała go jako absolutnego pasjonata gry - człowieka, który nie tylko wie jak robić to na boisku, ale też umie o tym rozmawiać. Niedawno przyznał, że jest świadomy tego, iż koledzy z drużyny nazywają go Dieslem. Lubi na początku meczu stracić kilka piłek, ale gdy już się rozgrzeje, widzimy go w pełnej krasie.

Lyon musiał liczyć się tym, że taki gracz wkrótce odejdzie. 50 mln euro proponowane przez Newcastle to ładna kwota, zwłaszcza że zimowe marcato w Europie nie kręci się jakoś specjalnie. Drożej odchodzili tylko Tanguy Ndombele (60 mln, Tottenham) i Alexandre Lacazette (53 mln, Arsenal). Lyon aż 40 mln dostanie od razu, a reszta rozłożona jest w formie premii.

Jean-Michel Aulas ostatnio sporo narzekał na to ile traci na tym, że mecze rozgrywane są przy pustych trybunach (2-3 mln euro za spotkanie). Ligue 1 od czasu wysypania się kontraktu telewizyjnego z Mediapro cały czas liże rany, tymczasem wiadomość o transferze Bruno Guimaraesa to też sygnał dla innych, że w ostatnich dniach okna coś może zacznie się dziać.

Peter Bosz od dłuższego czasu prosi o wzmocnienie ofensywy. Po wysypaniu się transferu Sardara Azmouna (Zenit) coraz głośniej mówi się o tym, że jeszcze tej zimy Lyon mógłby ruszyć po Romaina Faivre’a z Brestu. Gdyby dziś zrobić szybki ranking perełek Ligue 1, gotowych do wyciągnięcia przez zagraniczne kluby, młody Francuz byłby pewnie numerem 1. Lyon wie, że jest na niego popyt, więc mając świeżą gotówkę, chciałby go wyjąc przed innymi. Peter Bosz zasugerował działaczom Lyonu również Tejiego Savaniera, lidera Montpellier, ale ten tak bardzo przyspawany jest do lokalnego środowiska, że trudno byłoby sobie wyobrazić jego wyprowadzkę z południa Francji.

Odnośnie jeszcze Guimaraesa: w Anglii zaraobi 220 tysięcy euro miesięcznie, czyli cztery razy więcej niż we Francji. Jeśli nic nie wysypie się na ostatniej prostej, Eddie Howe będzie mógł wystawić go w składzie już na mecz z Evertonem 8 lutego. To będzie całkiem niezłe doświadczenie: mający oczy dookoła głowy Bruno, a obok niego Jonjo Shelvey.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.