Najtrudniejsza pozycja. Skąd brać dobrych wahadłowych, skoro się ich nie szkoli

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Raków Częstochowa
Jakub Ziemianin/400mm

Ponad połowa europejskich wahadłowych wcześniej była bocznymi obrońcami. Ale jest też wiele przypadków skrzydłowych, którzy dobrze przystosowali się do bardziej defensywnej roli. Łączy ich jedno. Wszyscy musieli się przekwalifikować dopiero jako seniorzy. Bo w szkoleniu ta pozycja praktycznie nie istnieje. A trenerzy, którzy poszukują na nią wzmocnień do swojej drużyny, muszą się wykazać sporą wyobraźnią.

Na żadnej z 336 stron opublikowanego w 2016 roku przez Polski Związek Piłki Nożnej Narodowego Modelu Gry, mającego być biblią polskiego szkolenia, słowo “wahadłowy” nie pada ani razu. Federacja w publikacji przygotowuje wprawdzie trenerów do prowadzenia drużyn w systemie 4-3-3, ale wiele informacji należących do opisu pozycji można odnieść też do innych formacji. Systemy 4-4-2, 4-2-3-1 czy 4-3-2-1 różnią się od siebie, ale wszystkie zawierają przynajmniej pozycje o zbliżonych nazwach. Mają środkowych pomocników, środkowych obrońców czy napastników. Jeśli ktoś czerpałby wiedzę o piłce wyłącznie z tego wydania Narodowego Modelu Gry, nie wiedziałby, że pozycja wahadłowego w ogóle w futbolu istnieje. Bo jest zarezerwowana tylko dla systemów z trójką środkowych obrońców. A te wtedy były jeszcze w Polsce uznawane za przestarzałe.

ROSNĄCA POPULARNOŚĆ

Cztery lata później PZPN wydał suplement do Narodowego Modelu Gry poświęcony systemowi 3-5-2. Słowo “wahadłowy” pada w nim 165 razy i jest jednym z najczęściej używanych. Na samym tym przykładzie można pokazać, jak bardzo systemy trójkowe stały się w Polsce popularne.

Legia Warszawa sięgnęła przed rokiem po mistrzostwo Polski w dużej mierze dzięki świetnym wahadłowym. Raków Częstochowa od lat buduje sukcesy na żelaznym ustawieniu z trójką stoperów. W tym roku gra też tak należący do czołówki Śląsk Wrocław. A przede wszystkim także i reprezentacja Polski zaczęła w 2021 roku regularnie grać w tym systemie, co jeszcze mocniej uwydatniło potrzebę tworzenia dobrych wahadłowych. I problematykę tej pozycji, na którą praktycznie nikt nie był od dziecka szkolony, tylko musiał tam zostać przestawiony już jako senior.

PRZECIERANIE SZLAKÓW

Miłosz Stępiński, selekcjoner kadry U-20, od lat pracujący w federacji i specjalizujący się w sprawach taktycznych, brał udział w tworzeniu obu publikacji. – Narodowy Model Gry został pokazany światu w 2016 roku, ale zaczął powstawać już trzy lata wcześniej. Potem świat się zmienił. Nie chcieliśmy zostać w jednym układzie. Stefan Majewski, ówczesny dyrektor sportowy, chciał większej elastyczności. Od zawsze był fanem gry systemami trójkowymi. Już wiele lat temu przepowiadał, że moda na nie wróci. Zaproponował, by napisać książkę, która przybliży ludziom te systemy. To było założenie, by wyjść naprzeciw współczesnym tendencjom – wspomina.

Sam należał do tych, którzy jako pierwsi zaczęli przekuwać teorię w praktykę.

– Już w 2018 roku graliśmy w kadrze kobiet trójką z tyłu. Mnie się ten system podobał, choć byłem jednym z nielicznych, który tak wtedy grał. Robert Podoliński w piłce klubowej przecierał szlaki. Zawodnicy nie chcieli tak grać. Takie były początki. Kiedy jednak suplement się okazał, zbiegło się to z tendencjami międzynarodowymi. Trójką zaczęło grać wiele silnych klubów, system popularny od zawsze we Włoszech, stał się też modny w Niemczech. I mocniej dotarł do Polski – opowiada Stępiński.

DWA ZADANIA W JEDNYM

Na wahadłowego nikogo się jednak nie szkoli. Zdecydowana większość akademii w procesie szkolenia przygotowuje zawodników do gry czwórką z tyłu. Gdy już w piłce seniorskiej trener decyduje się na przejście na trójkę obrońców, dla wszystkich zawodników pojawiają się odrobinę nowe wyzwania. W kadrze musi się zwiększyć liczba stoperów. Najtrudniejsze zadanie jest jednak na bokach.

Tam, gdzie zawsze były cztery miejsca do grania – dwa na skrzydłach i dwa na bokach obrony – nagle robią się dwa. Jedna osoba musi połączyć zadania wykonywane wcześniej przez dwie. I zostać wahadłowym. W fazie posiadania piłki grającym jak skrzydłowy — dryblującym, dośrodkowującym, wbiegającym w pole karne. Po stracie, ruszającym sprintem na własną połowę, by dołączyć do linii obrony. Pilnować linii spalonego. Nie dać się okiwać. To dwa zupełnie nowe wyzwania. Nie wszyscy są w stanie im sprostać.

NAJTRUDNIEJSZA POZYCJA

Marek Papszun już pięć lat temu grał w II lidze z Rakowem trójką obrońców. Doskonale więc zdaje sobie sprawę z zalet, ale też trudności, jakie niesie ten system. Zwłaszcza dla wahadłowych.

– To najbardziej wymagająca pozycja w drużynie w tym ustawieniu – nie ma wątpliwości trener wicemistrzów Polski. – Zawodnik, który gra na tej pozycji, musi świetnie postrzegać sytuację boiskową i ciągle być skoncentrowany na odpowiednim ustawieniu. Zwłaszcza w fazach przejściowych. Nie może się zapędzić za mocno za akcją ofensywną, bo nie zdąży wrócić do obrony. Ale nie może też grać zbyt głęboko, bo nie nadąży za kontrą — podkreśla.

Trener Rakowa Częstochowa
Jakub Ziemianin/400mm

PRZEWAGA OBROŃCÓW

W trwającym oraz minionym sezonie w pięciu najsilniejszych ligach europejskich i w Ekstraklasie było 81 zawodników, którzy większość czasu spędzonego na boisku rozegrali jako wahadłowi. Ponad połowa z nich, bo 48, w systemach z czwórką z tyłu zazwyczaj grała na boku obrony. Zaliczają się do nich m.in. Cesar Azpilicueta, Achraf Hakimi, Sime Vrsaljko czy Kieran Trippier, a w polskich warunkach Filip Mladenović czy Fran Tudor. Skrzydłowych przekwalifikowanych na wahadłowych też jest jednak sporo, bo przez ostatnie półtora roku zagrało takich 27. W tym wielu naprawdę wysokiej klasy jak Yannick Carrasco, Ivan Perisić, Jesus Navas czy Juan Cuadrado.

W Ekstraklasie skrzydłowymi przerobionymi na wahadłowych zostali m.in. Bartłomiej Pawłowski, Mateusz Wdowiak, a wśród Polaków podobną drogę przeszedł choćby Przemysław Frankowski. Przypadki przestawienia na wahadła zawodników z innych części boiska są sporadyczne. Zdarzało się jednak, że grało tam pięciu nominalnych środkowych pomocników czy nawet środkowi obrońcy, jak Mateusz Żyro ze Stali Mielec.

KOMPLEKSOWE WYMAGANIA

Suplement do Narodowego Modelu Gry wylicza cechy dobrego wahadłowego. Ma to być zawodnik skuteczny w grze jeden na jeden w ataku oraz w obronie, umiejący dośrodkować w pełnym biegu i uderzyć na bramkę, szybki i skuteczny w grze kombinacyjnej, wytrzymały oraz szybki z piłką i bez niej, oraz cechujący się dobrą sprawnością ogólną. Czyli umiejący praktycznie wszystko.

Jako ilustrację przedstawiono Kamila Grosickiego, ale zawodnik Pogoni Szczecin jest właśnie idealnym przykładem skrzydłowego, który nie nadaje się do gry na wahadłach. Wnosi na tę pozycję jedynie komponenty ofensywne. Nie ma jednak wytrzymałości, by przez cały mecz wracać do obrony. Nie potrafi grać jeden na jednego w defensywie. Miałby niewątpliwy problem z trzymaniem linii spalonego, bo nigdy w karierze nie musiał na nią zwracać uwagi. Przez całe życie Grosicki musiał mieć za sobą odpowiedzialnego bocznego obrońcę, asekurującego go, pomagającego odzyskać piłkę po stracie, wracającego do obrony. To w dużej mierze dlatego 33-latek stracił miejsce w reprezentacji Polski po zmianie ustawienia.

WĘDRÓWKA RECY

Ostatnie lata przyniosły jednak w polskiej piłce zawodników, dla których pozycja wahadłowych jest stworzona. Gdy Wisła Płock w 2016 roku wracała do Ekstraklasy, Arkadiusz Reca strzelił dla niej dwanaście goli w I lidze, dorzucając cztery asysty. Był bardzo skutecznym skrzydłowym i to na tej pozycji rozegrał pierwszy sezon w najwyższej lidze. Dopiero Jerzy Brzęczek dostrzegł w nim lewego obrońcę, przestawiając go na tę pozycję.

Jego ciąg na bramkę spodobał się Atalancie Bergamo, która wydała na niego cztery miliony euro, widząc w nim potencjalnego wahadłowego. Zawodnika, który zbyt słabo broni, by być po prostu lewym obrońcą, ale ma na tyle duże atuty w ofensywie, że może się sprawdzić na wahadle. Tak, jak w Atalancie od lat robi Robin Gosens. Niemiec, który bardzo przeciętnie broni, ale za to poprzedni sezon zakończył z jedenastoma bramkami i sześcioma asystami. To liczby bardzo dobrego skrzydłowego. Reca się przez niego nie przebił, ale na włoskim rynku znalazł sobie miejsce jako wahadłowy. Rozegrał w tej roli zdecydowaną większość meczów zarówno w SPAL, jak i w Crotone.

GettyImages

WAHADŁOWY PUCHACZ

Podobnie ma się rzecz z Tymoteuszem Puchaczem. W Polsce niemal zawsze występował jako ofensywnie grający lewy obrońca, jednak już w Ekstraklasie wielu wskazywało, że broni za słabo, by uznawać go za klasowego piłkarza na tej pozycji. W Unionie Berlin trener myśli podobnie i jeśli już, wykorzystuje Puchacza jako wahadłowego. Tak, jak Paulo Sousa w kadrze. Na tej pozycji też są oczywiście zastrzeżenia wobec tego, jak Puchacz gra w defensywie, ale to, co na lewej obronie byłoby dyskwalifikujące, na wahadle jest zaledwie mankamentem.

Gdyby kadra i Union grały wyłącznie czwórką z tyłu, nie byłoby pozycji, na której Puchacz mógłby się dobrze spisywać. Wahadło daje mu taką możliwość. Trochę inaczej wygląda natomiast sytuacja Macieja Rybusa, który wprawdzie też zaczynał na skrzydle, a później został przesunięty na lewą obronę, jednak on sztukę bronienia opanował w na tyle dobrym stopniu, że nie robi mu już większej różnicy, czy gra na wahadle, czy na lewej obronie. Potrafi jedno i drugie.

OBUSTRONNA NAUKA

Stępiński zwraca uwagę, że przestawienie skrzydłowego i bocznego obrońcy na wahadło od jednego i drugiego wymaga nauki. Tyle że czegoś innego. Skrzydłowy musi się nauczyć bronić, boczny obrońca atakować. Selekcjonera kadry U-20 nie dziwi, że zazwyczaj lepiej wychodzi to bocznym obrońcom.

– Łatwiej zrobić z ofensywnego bocznego obrońcy dobrego wahadłowego niż ze skrzydłowego. Boczny pomocnik często ma problemy z powrotami, ciągnie go do środka, ma gorszą wydolność. Do tego coraz częściej ustawia się ich na “odwróconej nodze”, by mogli schodzić do środka i oddawać stamtąd strzały lepszą nogą. Boczni obrońcy są bardziej przywiązani do linii. Często grają na obieg ze skrzydłowymi, czyli wykonują robotę podobną jak wahadłowi — wylicza.

SZUKANIE SZEROKOŚCI

A wahadłowy zazwyczaj musi trzymać się linii, bo główną zaletą systemu z trójką obrońców jest możliwość wykorzystania całej szerokości boiska. Gdy zespół gra czwórką w linii, boczny obrońca siłą rzeczy musi w obronie zejść do środka, by dystans między nim a stoperem nie był zbyt duży. Odsłania wtedy boczną część boiska. Skrzydłowi, schodząc do środka, też zostawiają na boku wolną przestrzeń. Wahadłowy może cały czas rozciągać obronę rywala, bez powodowania dziur we własnej. By dać mu swobodę dośrodkowania w pełnym biegu, zwykle ustawia się tam zawodnika mogącego częściej grać lepszą nogą. Choć i to przestało być regułą.

– Reprezentacja Danii pokazała na Euro, że na lewym wahadle może grać dobrze także zawodnik prawonożny — podkreśla Stępiński, wspominając imponujące występy Joakima Maehlego.

OBROŃCOM ŁATWIEJ

Również Papszun uważa, że wyjściowo przewagę w przekwalifikowaniu na wahadłowych mają raczej boczni obrońcy. – Najlepiej, żeby to był zawodnik z boku obrony, który miał też już jakieś doświadczenia na boku pomocy — mówi. – Skrzydłowi mają większy kłopot z grą w obronie, zachowaniami we własnym polu karnym. Nie są przyzwyczajeni do bycia ostatnią instancją. Idealnie by było przekwalifikowywać na wahadłowych bocznych pomocników, bo oni dają większe nadzieje, że będą sobie radzić w tercji ofensywnej, ale pytanie, czy będą w stanie odpowiednio szybko nabywać umiejętność bronienia – zaznacza trener Rakowa.

W jego drużynie jest ktoś, komu się udało. – Wzorcowy przykład to Patryk Kun, który wywodził się z boku pomocy, ale miał też doświadczenia na boku obrony, jako ofensywny pomocnik, a nawet w napadzie. Jest bardzo mocny od strony taktycznej, co mocno mu pomogło — chwali 26-latka.

SZTUKA REZYGNOWANIA

Dostrzeżenie, który z bocznych obrońców lub skrzydłowych ma najlepsze predyspozycje, by zostać dobrym wahadłowym, należy już do trenera. Nawet słynny branżowy portal transfermarkt.de do dzisiaj nie wyróżnia pozycji wahadłowego i zawodników grających na tej pozycji określa bocznymi obrońcami bądź bocznymi pomocnikami. Dyrektorzy sportowi klubów grających trójką obrońców bardzo często muszą więc przewidywać, kto nadałby się na tę pozycję, bo czasem rekrutują piłkarzy grających w swoich klubach wyłącznie na skrzydle lub boku obrony.

– To dla nas dodatkowa trudność, bo nie mierzymy zawodnika jeden do jednego — mówi Papszun. – Podobnie sytuacja wygląda z szukaniem stopera do trójki środkowych obrońców, ale u wahadłowych jest jeszcze większa złożoność. Trzeba sobie najpierw wyznaczyć profil, jakiego zawodnika się szuka, a później ustalić, które cechy są najważniejsze, a z których można zrezygnować. Bo naprawdę kompletnego wahadłowego trudno ściągnąć do Rakowa — podkreśla trener.

WYOBRAŹNIA PRACUJE

On oraz skauci i dyrektor sportowy częstochowskiego klubu muszą więc obserwować bocznych obrońców i pomocników, szukając cech, które mogą im pozwolić grać na wahadle i wyobrażając sobie, czy to może wypalić.

– Jeśli skrzydłowy kompletnie nie broni, to się raczej nie uda. Boczny obrońca, który nie ma żadnych inklinacji ofensywnych, też raczej nie da rady. Czasem jednak wyraźnie widać, że ktoś ma predyspozycje. Fran Tudor wywodzi się z boku obrony, ale od razu wszyscy w klubie stwierdzili, że to dobry kandydat na wahadło, mimo że nigdy wcześniej go tam nie widzieliśmy — opowiada.

WCZESNE SZKOLENIE

Po transferze taki zawodnik musi się uczyć nowych zadań może nie od zera, ale przynajmniej przypomnieć sobie bardzo wczesne dzieciństwo. – Na etapie młodzików, gdzie gra się dziewięciu na dziewięciu, wielu gra w systemach 3-2-3, 4-3-1 lub 2-4-2. W pierwszym i trzecim z nich jest tylko jeden zawodnik na skrzydle, który de facto pełni funkcję wahadłowego. Problem polega na tym, że kończąc wiek młodzika i przechodząc na piłkę jedenastoosobową, trafiają już do systemów czwórkowych, w których wahadłowych nie ma. Ci, którzy w młodzikach grali na skrzydle, są szufladkowani głównie pod kątem gry jeden na jeden w ofensywie. Jeśli ktoś dużo biega, jest dobry w obronie, ale słaby w dryblingach, zostaje bocznym obrońcą. Jeśli ktoś dobrze drybluje, ale gorzej biega i broni, trafia na skrzydło. I od U14 w górę jest modelowany pod treningi na tej pozycji. W akademiach rzadko uczy się gry w różnych systemach. Większość na tym etapie uczy jednego systemu, głównego, najczęściej 4-3-3 – opowiada Stępiński. To sprawia, że senior przestawiony na tę pozycję, może się początkowo czuć mocno niepewnie.

SZEROKI KRĄG POSZUKIWAŃ

Zdaniem Papszuna to problem, który powinien jak najszybciej zostać naprawiony. Bo szkolenie powinno nadążać za trendami taktycznymi. – Młodzi zawodnicy przychodzący do nas nie mają często odpowiednich podstaw indywidualnych. Nie wiedzą, jak się zachować w danej sytuacji w obronie czy w ataku. Powinni doświadczać gry w różnych systemach, by mieć łatwość adaptacji, ale będzie to możliwe tylko wtedy, gdy będą wyszkoleni indywidualnie. Wahadłowy, który nie umie bronić indywidualnie, nie ma nawet podstaw. A co dopiero mówić o współpracy, czy nauce zachowań grupowych — mówi trener Rakowa.

Nie może więc dziwić, że większość zawodników, którzy przez minione półtora sezonu najczęściej grali w Ekstraklasie na wahadłach, to obcokrajowcy – Tudor, Victor Garcia, Bojan Nastić, Dino Stiglec, Giannis Masouras, Filip Mladenović czy Josip Juranović. Zawodników na tę pozycję jest tak mało, a wymagania wobec nich tak duże, że aby znaleźć kogoś, kto je wypełnia, krąg poszukiwań trzeba znacznie poszerzyć. O dziwo stało się tak nie tylko w przypadku klubów, ale i reprezentacji. Bo przecież Matty Cash jest potrzebny Paulo Sousie akurat w tym miejscu. A wahadłowy z Premier League to luksus, jakiego mało który trener grający ustawieniem trójką obrońców by sobie odmówił.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.