Takiej sytuacji Mateusz Gamrot jeszcze nie miał. Po raz pierwszy od bardzo dawna, a na pewno pierwszy w UFC, to jego rywal będzie wyraźnym faworytem pojedynku. Arman Carukjan to wielka nadzieja wagi lekkiej. Patrząc po opiniach ekspertów i bukmacherów – większa niż Polak. „Gamer” będzie się starał udowodnić, że to on zasługuje na szybki skok na szczyt rankingu. I wcale nie jest tak, że nie ma na to szans.
Cofając się w karierze Mateusza Gamrota, zauważymy, że po raz ostatni Polak nie był faworytem swojego pojedynku… gdzieś na początku kariery, a już na pewno przed zdobyciem pierwszego pasa mistrzowskiego w KSW. To oznacza, że przez ostatnie 7-8 lat polski fighter nawet nie miał okazji sprawdzić się w roli „underdoga”. Jednak niewykluczone, że – wzorem Jana Błachowicza – Gamrot właśnie w tej sytuacji poradzi sobie najlepiej.
NAJLEPSZE ZESTAWIENIE Z MOŻLIWYCH
Kiedy UFC ogłosiło jakiś czas temu, że na gali w Las Vegas zmierzą się ze sobą numer 11 rankingu wagi lekkiej, Arman Carukjan oraz numer 12, Mateusz Gamrot, fani MMA jednym głosem wykrzyknęli: w końcu! W końcu UFC zestawiło ze sobą dwa niezwykle szybko rosnące nazwiska w dywizji, zamiast zestawiania ich z weteranami, którzy są raczej bliżej końca kariery niż jej najlepszego okresu.
Może się okazać, że zwycięstwo wywinduje jednego z nich nawet do TOP 5 czy 6 – w końcu pokonanie innego nazwiska, będącego na liście tych z największym potencjałem, swoje powinno zrobić. Wiara w Gamrota i Carukjana jest taka, że wielu fanów z całego świata twierdzi wprost – zwycięzca trafi do TOP 5, a przegrany… też, tylko że trochę później. Obaj są bowiem w grupie, która ma rządzić wagą lekką na lata do przodu.
Ich droga do UFC nieco się różni. Gamrot podpisał kontrakt z najlepszą federacją świata jako jedno z największych międzynarodowych nazwisk kategorii lekkiej – oczywiście spośród tych, których jeszcze w UFC nie było. Jako niepokonany mistrz KSW w dwóch kategoriach wagowych przychodził ze sporymi oczekiwaniami, które przez moment – po porażce z Guramem Kutateładze – wyhamowały, jednak wróciły na właściwy tor tak szybko, jak „Gamer” zaczął dominować kolejne znane nazwiska.
Nokaut na Scottcie Holtzmanie rozwiał wątpliwości co do tego, czy Mateusz ma wystarczającą moc uderzenia w stójce. Poddanie Jeremy’ego Stephensa potwierdziło, że jeśli chodzi o grappling i zapasy, Polak stoi na równi z najlepszymi na świecie, a rozbicie Diego Ferreiry pokazało, że i zawodnicy z rankingu muszą się Gamrota obawiać. Porażka w debiucie, mimo pierwszych zmartwień, nic nie zmieniła. Dana White uważa naszego fightera za przyszłość UFC, co pokazuje udział w walce wieczoru przeciwko Carukjanowi – w zaledwie piątym starciu dla federacji.
Brak zwycięstwa w pierwszej walce w UFC nie przeszkodził też Ormianinowi. Dla niego – w odróżnieniu od niepokonanego wcześniej Gamrota – była to w teorii druga porażka w karierze. Pierwsza miała jednak miejsce lata temu, w wieku 19 lat, więc spokojnie możemy uznać, że przegrana w debiucie w federacji Dany White’a jest na dobrą sprawę pierwszą w wykonaniu tej aktualnej, najlepszej wersji Carukjana. Co więcej, była to porażka z Islamem Machaczewem – w tej chwili uznawanym za absolutnie najmocniejsze nazwisko kategorii, które już za moment otrzyma szansę na pas mistrzowski i być może będzie w tej walce faworytem. Tymczasem Carukjan był jednym z najtrudniejszych przeciwników Rosjanina. Za trzy pełne akcji rundy panowie otrzymali nagrodę starcia wieczoru, podobnie zresztą jak Gamrot i Kutateładze.
Dwa mocno dominujące nazwiska, wspinające się po drabinie wagi lekkiej, które nawet przegrywając potrafią dać znakomite show. Czego więcej potrzeba?
JAK TO BĘDZIE WYGLĄDAŁO?
Walki wieczoru – i to pięciorundowej, bo właśnie taki pojedynek czeka na obu fighterów. Powinno być to przewagą Gamrota. W KSW miał już takich kilka, dla Carukjana będzie to debiut. Sam Mateusz twierdzi, że przygotowuje się na pięć rund wyniszczającej wojny, jednak jeśli pojawi się okazja, skończy przed czasem. Ormianin sugeruje, że o ile Polaka ceni, o tyle wie, że jest lepszy. Mówiąc w skrócie – klasyczne szpileczki medialne, szczególnie że mówimy o dwóch zawodnikach w walce wieczoru.
A jak to może wyglądać? O obu fighterach możemy powiedzieć, że są wszechstronni, ale ostatecznie wszystko pewnie sprowadzi się do tego, kto będzie mocniejszy w parterze. I Gamrot, i Carukjan potrafią mocno uderzyć i zamroczyć rywala w stójce, jednak wywodzą się z zapasów i to w parterze czują się najlepiej. Zarówno jeden, jak i drugi, będzie do niego dążył i o ile nie pojawi się jakaś szansa na porządną serię ciosów, o tyle możemy się spodziewać, że wszystko skończy się w na ziemi. Albo po prostu na punkty, bo dwaj tak doświadczeni parterowcy mogą być zbyt mocni, by dać się skończyć w tej pozycji.
Dużo taktyki, strategii i skupienie na wszystkich płaszczyznach – tak to będzie wyglądało. I na pewno dużo emocji, raczej nie ma możliwości, żeby dwóch tak eksplozywnych i efektownych zawodników dało nam nudną walkę. Neutralni kibice będą zachwyceni i my również, choć zależy nam na jednym konkretnym wyniku.
Co więcej, obaj rywale współpracują z American Top Team, przez co musieli unikać się w okresie przygotowawczym. Gamrot w rozmowie z Kanałem Sportowym powiedział, że trenując w ATT chował się przed jednym z trenerów, który w oktagonie będzie w narożniku Ormianina. Dlatego też najważniejszą część przygotowań odbył w Polsce. Carukjan z kolei przygotował się w innym ośrodku – Syndicate w Las Vegas. Niecodzienny cykl, inny niż przy poprzednich walkach, może mieć wpływ na starcie, które prawdopodobnie rozstrzygnie się w detalach.
„Gamer" wydaje się czuć całkiem nieźle w roli tego, na którego mało kto stawia. Znając go ze wszystkich lat w KSW i UFC wiemy, że motywacji nigdy mu nie zabraknie. A podszczypywania Carukjana mogą tylko Ormianinowi zaszkodzić. Mateusz twierdzi, że analizując rywala odnalazł wiele luk, które może wykorzystać i o których nie do końca wszyscy wiedzą. I bardzo dobrze. Oby dowiedzieli się w nocy z soboty na niedzielę.
Komentarze 0