Kylian Mbappe zaczyna wchodzić w rolę największego dziecka futbolu. Długi czas mówiliśmy o nim, że to piłkarz idealny dla marketerów – skoncentrowany tylko na piłce, roześmiany od ucha do ucha i niepotrzebujący zajmujących głowę afer. Trzeba to teraz skorygować: 23-latek pomylił berło króla futbolu z grzechotką. Izolacja ze strony zdecydowanej większości szatni PSG to ostateczny dowód na to, że coś nieodwracalnie pękło.
Christopher Galtier wie, że przed meczem z Marsylią presja na jego piłkarzach jest gigantyczna. PSG oczywiście często gra według zasady „im gorzej, tym lepiej”, właśnie w takich momentach potrafi głęboko sięgnąć do talentów swoich gwiazd, ale na razie jest syf. Przyszedł na konferencję prasową z miną jakby od początku był gotowy na słowną bitkę. Znowu narzekał, że dziennikarze chcą dyskutować o wszystkim, tylko nie o piłce i znowu jeszcze bardziej zaognił gorącą i tak sytuację w klubie.
Jacques Chirac, były prezydent Francji, lubił używać zdania o gównie, które wpadło pod śmigło helikoptera. Francuzi przypomnieli sobie tę maksymę, patrząc w piątkowe popołudnie na zmieszanego Galtiera, który trzy miesiące po objęcia sterów w PSG dostaje to, co wielu przewidywało.
Paryż jest państwem w państwie. Jest nieustanną wojną ego. Nigdy nie ma tak, że grupa idzie w jednym kierunku, choć przez chwilę wydawało się, że istnieje złota formuła, gdy na początku sezonu udawało się wygrywać po 6:0 i 7:1. Już wtedy jednak rosło napięci między Neymarem a Mbappe. Ostatecznie podanie sobie dłoni dwóch gwiazd przykryło problem pod dywan, ale on nadal tam jest. Neymar spytany o Mbappe podczas wywiadu w reprezentacji Brazylii, zrobił dziwną minę i zakończył serię pytań.
Teraz mamy kolejną odsłonę telenoweli. Mbappe zaledwie pięć miesięcy po przedłużeniu kontraktu, gdy na Parc des Princes triumfalnie wymachiwał koszulką z numerem „2025”, obwieszcza, że chce odejść z Paryża. Gdyby kluby częściej produkowały seriale, to PSG mogłoby taśmowo wypuszczać kolejne odcinki, nigdzie poziom zwrotów akcji napędzanych przez kaprysy nie jest tak ekstremalny jak tutaj.
Mbappe wypłakuje się po kątach, bo do PSG nie przyszedł ani Robert Lewandowski, ani Bernardo Silva, ani też Milan Skriniar. Czuje się zdradzony tym, że podpisał umowę za gigantyczną kasę, dał twarz katarskiemu projektowi tuż przed mundialem, a i tak niewiele się zmieniło. Mbappe chyba faktycznie wierzył, że zostanie mini dyrektorem sportowym. W wieku 23 lat poczuł wrażenie wszechmocy, zapominając, że w zespole nie funkcjonuje sam i że jakkolwiek genialny by nie był, to sam nie poprowadzi drużyny do finału Ligi Mistrzów 10 czerwca w Stambule.
Być może Mbappe pewne rzeczy dostał za szybko. Mistrzostwo świata w 2018 roku pchnęło go mentalnie na inne tory. Zaraz potem we „France Football” mówił: „Nie jestem już dzieciakiem, który zawsze musi stać z boku, mój status się zmienił”. Nabrał więc pewności siebie, która z czasem przeszła w arogancję. Ludzie w klubie mówią, że nie są w stanie odgadnąć jego humorów. Jednego dnia przychodzi roześmiany, drugiego zakłada kaptur na głowę i nie odzywa się do nikogo.
Dla kolegów w drużynie też jest to zagadką. To na jego cichą prośbę drużyna latem została odchudzona o kilku latynosów jak Angel Di Maria i Leandro Paredes. PSG miało być bardziej francuskie, bez podziały na klany, ale nie wyszło to jakoś spektakularnie. Od kiedy Neymar usłyszał, że Mbappe chciał jego odejścia, w szatni pojawiło się napięcie – czasem przytłumione, to w końcu wielcy profesjonaliści – ale nie da się tego ukrywać tydzień w tydzień, prędzej czy później szambo musi wybić.
Drużynie nie podoba się to, że Mbappe nagle poczuł się, że jest kimś więcej. Ma bliskie relacje z Luisem Camposem i jego zastępcą Olivierem Gagne'em. Potrafi też wpływać na dyrektora komunikacji Juliena Maynarda. Patrzący na to boku koledzy zaczynają stawiać pytania. A obok trwa rozłam szatni.
Mbappe może liczyć w tej chwili na przychylność Presnela Kimpembe, sprowadzonego z Lipska Nordiego Mukiele i wypożyczonego Hugo Ekitike, a także Achrafa Hakimiego, z którym Mbappe się przyjaźni. Reszta zawiązuje front „Anty Mbappe”, na czele którego stoi Neymar, ale też Marquinhos, człowiek od ośmiu lat związany z PSG, który pierwszy raz widzi kogoś tak egoistycznego. 23-latek na Instagramie wbijał szpilki w Galtiera, co też pokazuje, że twarde zasady nowego trenera nie podobają się gwiazdce. Umawiali się, że w nowym sezonie będzie grał na skrzydle, ale z braku ściągniętego napastnika częściej ląduje w środku.
To się musi skończyć rozłamem. Zresztą nieprzypadkowo otoczenie piłkarza gra teraz w tę grę, czego dowodem doniesienia „Mediapart”. Wynika z nich, że PSG wynajęło specjalną agencję, która miała za zadanie prowadzić kampanię oczerniającą w sieci niewygodnych im graczy jak Mbappe i Rabiot. Nie jest to nic dziwnego, bo dziennik „L’Equipe” już dawno sugerował, że PSG świetnie potrafi kreować swoje narracje w sieci, używając właśnie internetowych trolli. Największa gazeta w kraju, gdy ujawniała nieprzychylne artykuły na temat prawdy w szatni PSG, nie tylko dostawała bana na konferencje prasowe, ale też obuchem dostawała w sieci.
Teraz otoczenie Mbappe skrupulatnie podrzuca tego typu rewelacje mediom, co jeszcze bardziej psuje atmosferę wokół klubu. Dzieje się to na miesiąc przed mundialem w Katarze, stąd Doha wysłała przed weekendem do Paryża specjalnego emisariusza z ramienia umiera, aby ten zbadał i załagodził cale napięcie wokół Mbappe.
Za chwilę pewnie sprawa ucichnie, ale raczej nie powinniśmy spodziewać się tego, że na szatnię PSG nagle spłynie jakaś magiczna energia ozdrawiająca popsute struktury. Mbappe w głowie już zdecydował: nie zostanie w Paryżu – pytanie, czy ucieczka wydarzy się już zimą, po mundialu, czy poczeka do lata. W kuluarach pojawiają się różne wymyślne opcje jak wymiana z Liverpoolem, by przyciągnąć do siebie Mohameda Salaha.
To oczywiście na razie mrzonki, choć duży strach padł na całą ligę, bo ta szykuje się do sprzedaży praw. Chciałaby z 663 mln euro rocznie podejść do 860 mln, co na ten moment jest mało realne. Ligue 1, jeśli chodzi o sprzedaż praw na zagranicę zarabia tam tylko 80 mln euro, podczas, gdy Premier League chwali się 1,4 miliarda, a La Liga miliardem.
Messi i Neymar, choć genialni, nie są już utożsamiani z przyszłością. Mbappe - tak, ale w obecnej sytuacji nikt rozsądny nie brałby pod uwagę, że będzie kontynuował karierę we Francji.