Dokument o „afrykańskim Tarantino” i filmach akcji z Ugandy?! Musicie to zobaczyć

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
Uganda
materiały promocyjne

Pościgi, strzelaniny, wojny gangów... To chleb powszedni dla Issaca Nabwany, który w slumsach Kampali kręci filmu sensacyjne z budżetem 200 dolarów i kumpelsko-sąsiedzką obsadą. Czasami cztery naraz. Zafascynowany szalonymi produkcjami z Wakaliwood – programer festiwali z Nowego Jorku, Alan Hofmanis (po zerwanych zaręczynach) wyrusza do stolicy Ugandy, żeby na miejscu przyjrzeć się temu zjawisku. Powstało w ten sposób zjawiskowe feel-good documentary o miłości do kina. Pewnego razu w Ugandzie jest dostępne online do 5 czerwca w programie Millennium Docs Against Gravity.

Dzieła kultury powstają często z potrzeby serca, bez oglądania się na komercyjny wymiar. Potrzeba jest matką wynalazków, a nie ma bardziej kreatywnego paliwa niż ograniczenia. Z dala od wielkich studiów i machiny korporacyjnej powstają filmy napędzane przez zajawkę całej społeczności. Tak narodziła się nowa fala filmów z Afryki – czy to Nollywood (z nigeryjskiego Lagosu), czy też Wakaliwood (od Wakaliga, slumsów Kampali).

Skupmy się na Ugandzie, gdzie powstał pierwszy w historii afrykański film akcji, czyli Who Killed Captain Alex? O ile Nollywood oferuje sporo rzeczy o bardziej dramatycznym czy obyczajowym charakterze – tak Wakaliwood to czysta adrenalina. Te produkcje to pełnia radości oraz szczere i czyste doświadczenie, bo jak mówi jeden z twórców: bez komedii nie ma życia.

Filmy stamtąd intrygują na nieskończonej liczbie poziomów, ale na wejście uwagę zwraca obecność VJ-a. Według popularnej nomenklatury – chodzi o funkcję autora wizualizacji w trakcie występów muzycznych, ale wersja ugandyjska jest bliższa jamajskim DJ-om. Tam DJ to człowiek z mikrofonem, który gada na płytach, dyryguje imprezą, wchodzi w interakcje z publicznością. Na marginesie: wyspiarscy nawijacze są protoplastami raperów. I w Wakaliwood – VJ właśnie pokrzykuje i nakręca widzów, ale też tłumaczy fabułę (!) i wprowadza postaci (!!). Co ciekawe – bywa szyderczy i nie szczędzi przezabawnych, kąśliwych uwag na temat tego, co dzieje się na ekranie. Z jego wodzirejstwa przebijają dystans i autoironia. Nietrudno zresztą dojść do korzeni tego zjawiska. Tak, jak tworzenie filmów ma wymiar społecznościowy – tak ich oglądanie to również wspólne święto. Kiedy wjeżdża VJ Emmie, projekcja zmienia się w karnawał.

Budżety blockbusterów z Wakaliwood raczej nie przekraczają – wspomnianych – 200 dolarów. Issac Nabwana, który jest reżyserem, scenarzystą, montażystą i operatorem, wraz z rodziną i znajomymi wprowadza w życie filozofię DIY (Zrób to sam) jak nikt inny. Szczególnie imponuje design broni i kreatywne wykorzystanie najprostszych efektów wizualnych.

Sceny walki, których jest na pęczki, są zrealizowane zaskakująco dobrze, pełne ciekawych ujęć, a czasem imponujących wyczynów kaskaderskich. Sztuki walki wyglądają na ekranie porządnie. Fabuły tych produkcji to szalony strumień akcji. Warto zaznaczyć, że mamy tu do czynienia z uniwersum kinowym na modłę Marvela. Przewijają się tu te same organizacje (jak Tiger Mafia) i postacie, a sceneria jest relatywnie spójna. Oczywiście scenariusze rzadko kiedy realizują standardową konstrukcję i czasami trudno nadążyć za tym, co dzieje się na ekranie. Ale wtedy z pomocą nadchodzi wspomniany VJ Emmie, błyskawicznie rozwiewający wątpliwości co do tego, kto jest kim i jakie są jego cele.

Who Killed Captain Alex? z czasem stał się światową sensacją na YouTube; wykręcił ponad siedem milionów wyświetleń, wzbudził ekscytację kinomanów, mediów i środowiska filmowego. Urzekająca kiepska jakość wynikała z tego, że jest to rip z płyty kompaktowej – oryginalne pliki zostały skasowane z dysku, bo trzeba było zrobić miejsce na kolejną produkcję. Dopiero stosunkowo niedawno w Wakaliwood – na fali hype'u – powstał film w HD – Crazy World. Firma Issaca Nabwany – Ramon Film Productions prowadzi zbiórki na Kickstarterze i sprzedaje merch. Zainteresowanie jest, ale znaczna część wpływów pakowana jest w kolejne tytuły, a większość ekipy pracuje za darmo.

Filmoteka Wakaliwood oferuje kino witalne i ekstrawertyczne, napędzane pasją; jak jest haust świeżego powietrza przy cynicznym, hiperkonsympcyjnym Hollowood. Pewnego razu w Ugandzie to wspaniałe wprowadzenie do tego niezwykłego świata – list miłosny do kinematografii; opowieść o przyjaźni i triumfie wyobraźni. Z cudami na greenscenie i wybuchającymi głowami.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Komentarze 0