Przez wiele lat wychwalanie swoich umiejętności w rodzimym środowisku hiphopowym widziane było jako przejaw amerykanizacji i braku przekazu. Właściwie od samego początku krajowej rap gry (Scyzoryk, scyzoryk…) część sceny nie zwracała jednak uwagi na podobne przytyki, głośno i bezczelnie domagając się należnych im koron i laurów. Poniżej prezentujemy 10 samozwańczych pretendentów do tych tytułów, którzy naszym zdaniem najbardziej na nie zasłużyli. Słowem, butą i charyzmą.
Ten Typ Mes - Ten Typ (2002)
Bo twardsze przetrwają, a wyginą te słabsze / Pomyśl, kto jest psem i czyj to jest zaprzęg - nawijał na początku nowego millenium słabo jeszcze wówczas kojarzony warszawski MC, wioząc się na naczepie wielkiego tira, którego (nie) prowadził Red. W tle przygrywał mu zainspirowany nowoszkolnymi bitami Timbo i Neptunesów, rzadko wtedy w Polsce spotykany, syntetyczny rytm, a każdy kolejny wers Mesa wyrywał z futryn drzwi dzielące go od pierwszej ligi rodzimego rapu. I choć na bragga rodzima scena reagowała te 18 (!) lat temu zazwyczaj uczuleniem, to talentu Piotra Szmidta do pisania równie bezczelnych jak zabawnych linijek nie sposób było nie docenić, a przy takich wersach jak Plus znam alfabet dup, ten alfabet to mors / Czytany wspak daje nasz ulubiony sport naprawdę trudno było się nie zaśmiać i nie przyznać Temu Typowi, że umie w to grać, a że to żaden jego rekord, Mes od tamtej pory dowodził już nieraz.
donGURALesko - Trenuj karkiem (2005)
Yo, Sabasan, sam sobie pan / Mocny jak dżin Kazaam / Fame mam jak Czyngis Khan / I bez zmian yo, bo w gadaniu mam 7 dan - miotał słowa Gural na swoim drugim albumie Drewnianej małpy rock. I choć DGE kolejne belki na swoim mikrofonowym pasku zdobywał już dużo wcześniej, a szersze gremia słuchaczy ów trening z braggadocio mogły śledzić przynajmniej od chwili, kiedy to razem z Kaczorem ogłosili się oni szejkami Poznania, to właśnie Trenuj karkiem jest dla nas perfekcyjnym wręcz przykładem jego podejścia do przechwałek. Próżno tu bowiem szukać mocarnych punchline’ów czy zabawnych prztyczków wymierzanych rapującym rywalom, ale całość - do spółki z mocarnym, zbasowanym bitem Larwy - zdolna jest zmusić właściwie każdego do przyznania, że to gówno jest - doprawdy - przejebane.
Pan Wankz - Talent (2005)
Wiesz, dlaczego ciągle linię trzymam w tym rapie? Bo mam bulimię, zjadam słabych, potem rzygam ich rapem - tłumaczył Pan Wankz w będącym wręcz słownikowym przykładem braggadocio numerze Talent pochodzącym z kanonicznej pozycji polskiego podziemia rapowego, czyli krążka W strefie jarania i w strefie rymowania. I właściwie nie ma co tu się dalej rozpisywać, bo cały ten numer - od cutów Daniela Drumza, przez wersy takie jak Mój rap tutaj to jak perły przed wieprze / Kocham polski hip-hop, ale się z nim nie pieprzę, po sam buńczuczny, acz literacki tytuł - może posłużyć jako encyklopedyczna definicja i idealny wzorzec do wytłumaczenia komuś o co chodzi w tych wszystkich hiphopowych przechwałkach.
Ero - Reprezentuje siebie (2006)
Gdy Eros w połowie lat 2000 zaczął pisać również po kartkach - nie tylko po murach czy pociągach - i przypuścił atak na rodzimą scenę rapową, nie dość, że wziął ją szturmem, to jeszcze uświadomił sporej części rodzimych podwórkowych ortodoksów, że bragga nie jest tylko domeną trueschoolowych hobbystów, ale przystoi również najbardziej prawilnym zawodnikom w tej grze. Bo jak nawijał w swoim pierwszym wejściu w jednym z najważniejszych posse cutów w historii polskiego rapu, numerze Reprezentuje siebie - Jeśli masz listę dziesięciu najlepszych / To dziewięciu musisz skreślić, bo jestem ja, nie ma reszty. I choć cytujemy tu ten klasyczny dwuwers, to moglibyśmy właściwie przytoczyć też każdy inny. Niewielu innych raperów bowiem punchline’y upychało wówczas równie gęsto i na bit wjeżdżało z podobną dezynwolturą i charyzmą jak właśnie syn Mareczka.
Te-Tris - Prawo do bragga (2006)
Mimo, że od premiery tego numeru minęło już prawie półtorej dekady, to takiego właśnie Te-Trisa wciąż chyba lubimy najbardziej. Bo choć Adam Chrabin - od kiedy tylko pojawił się na scenie - zawsze był jednym z najbardziej precyzyjnych i technicznie imponujących MC's w krajowym środowisku rapowym, to gdy do pisania nie napędza go ta wyniesiona z freestyle’owych bitew, bratobójcza energia, to niestety potrafił czasem ciut przynudzić. A gdy wjeżdża na bit z ową nieznoszącą sprzeciwu furią naprawdę Głupio tak liczyć multiwersy, kiedy stoi treść nad formą / Chcesz sztuki dla sztuki? To wypożycz lesbian porno. I tego właśnie pokroju wersy - których pełen jest cały ten wyprodukowany przez DJ’a Creona track - dają mu pełne, niepodważalne prawo do bragga. Takie są fakty. Fakty? Dziś do koryta wszyscy pędzą jak świnie / Chcesz dymać rapgrę? Będę żyletką w jej waginie.
Pezet - Pezet jak… (2007)
Gdy przejmuję mic'a czujesz, że jadę ostro / Tak, że gdybyś nie był jedynakiem przespałbyś się z siostrą - nawijał Pezet w tym swoistym rymowanym motto zamieszczonym na jego pierwszej w pełni solowej płycie, a kto bacznie śledził karierę Pawła Kaplińskiego wiedział, że w kwestii bragga jest on równie celny i bezkompromisowy jak technicznie przygotowany. Bo nieważne, czy to była Zimnafuzja z Fokusem z Muzyki klasycznej, czy - propsowane nawet przez Tedzika - wolnostylowe wersy z legendarnej bitwy w Płocku, reprezentant Ursynowa zawsze gdy swój mikrofon miał wycelowany w któregokolwiek - wyimaginowanego bądź nie - rapowego oponenta, obchodził się z nim bez pardonu, a postronni mogli liczyć na prawdziwe krwawe igrzyska. I podobnie było też z tym wyprodukowanym przez Szoguna tracku z nie dla wszystkich znowu takiej rozrywkowej płyty z 2007 roku.
Pih - Rosyjska ruletka (2008)
Gdybyśmy mieli komuś opisać rapowe cechy charakterystyczne Piha, to, że jest on reprezentantem stylu gadoccio raczej nie padłoby w kilku pierwszych zdaniach. Ba, nie padłoby nawet w pierwszych kilkunastu. Jeśli jednak zastanowić się chwilę nad tym przy pomocy jakich środków ten pierwszy turpista rodzimej sceny opisuje te wszystkie skąpane w mroku, krwi i spermie scenki rodzajowe, z jakich słynie jego dyskografia, bardzo szybko przyszłoby nam na myśl hasło punchline. A, że owe uderzające linijki niekiedy wymierzone są w faktycznego przeciwnika, nad którym swojej przewagi w którymś konkretnym tracku chce dowieść Pih, nie mogło go również zabraknąć w podobnym zestawieniu. I choć numer Rosyjska ruletka to nie klasyczne bragga, to takie wersy jak Moje groupies biorą tych leszczy na huki / 8 Mila ich inspiracją, co jest? / Teraz stoją na mili zielonej są jednymi z najmocniejszych przechwałek w historii rodzimej rap gry.
PeeRZet - Złodziej żyć (2008)
Jeśli któryś MC nazywa swój podziemny krążek Bezczelnie, możemy się domyślać, że w tańcu się on nie pie…ści i w wychwalaniu swojej wyższości nad innymi raperami może sięgać czasem po zasób technik ze szkoły walki braggadocio. I choć podobne przypuszczenia mogłyby pewnie okazać się niekiedy mylące, to w przypadku wychowanka Stalowej Woli znanego lepiej jako PeeRZet są jak najbardziej trafne, a najlepszym tego dowodem jest właśnie numer Złodziej żyć. Mogę być najlepszy, pieprzyć magazynów okładki / Chcesz do magazynu to synu śmigaj robić do Anglii - nawija w nim Przemysław Zakościelny, a każda kolejna linijka dowodzi tego, że track ten nie jest żadnym undergroundowym bólem dupy, ale dobrze skalibrowanym, potężnym działem, które wycelowane jest prosto w głowy raperów głównego nurtu. Tych, których rymy nie są tłuste i nawijają jak pizda / Jakby strzelali do pustej, nie po tej stronie boiska.
Astek - Człowiek sztos (2015)
Podsunąłem kratki tym raperom z Polski / Więc jak kiedyś będę psem, to tylko trendsetterem szkockim - nawijał Astek pięć lat temu, a nasz redakcyjny kolega Marek Fall umieszczając te wersy w swoim podsumowaniu najlepszych linijek 2015 roku pisał, że Prawdziwy pokaz mocy daje zwłaszcza w kawałku „Człowiek sztos”. Cała jego zwrotka to najbardziej bezczelne i porywające bragga w historii polskiego rapu. W zasadzie można by wybrać z niego wersy na chybił-trafił, ale padło na te, w których Astek podkreśla swój status speca od hasztagów, a potem konstruuje genialną gierkę słowną. Big up! I choć dyskografia Dwóch Sławów cała właściwie pełna jest mocarnych przechwałek konstruowanych na bazie bystrych skojarzeń, ciętego poczucia humoru i technicznej maestrii, to właśnie ten numer - w którym gościnnie pojawił się równie bezczelny jak łodzianie Quebonafide - wciąż wydaje nam się najlepszym przykładem braggadocio, które wysyła RapGenius na nowy hosting.
Szpaku - Niech to usłyszą (2018)
Gościnna zwrotka Młodego Simby na albumie Jana-Rapowanie i Nocnego może posłużyć reszcie środowiska za równie buńczuczne jak celne podsumowanie tour de force, które Szpaku zaliczył na krajowej scenie. Od kilku słów wprowadzenia w których reprezentant Morąga przedstawia się jako typ Aspołeczny bardzo, a buja klub / Normal type, life level hard, a robi boom-boom, przez kilka wersów opisujących nieodłączną mu podwórkową patologię pośród której Z betonu chłopaki szukali tu złota, a trafili kryształ / Nosem po blacie jak DJ po deckach, tyfy-tyfy, uliczna apteka, aż po mocno chaotyczny, podkręcony osiedlowym baletem zapis jego aktualnego stanu rozpoczynający się mocarną linijką Nie mam korony, bo noszę wpierdolkę, cała ta szesnastka już teraz ląduje pośród naszych ulubionych przechwałek w historii rodzimego rapu.