Koszykarski Moneyball. Ekscentryczne pomysły Daryla Moreya w Houston Rockets

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
GettyImages-1219279727-1.jpg
Fot. Tim Warner/Getty Images

Houston Rockets mieli odpaść z kretesem w pierwszej rundzie, James Harden - upokorzony, a Mike d’Antoni rychło zwolniony. Nic z tych rzeczy! W meczu otwarcia najdziwniejsza drużyna w NBA, na dodatek pozbawiona jednej z dwóch największych gwiazd, zdemolowała hipsterski Oklahoma City Thunder.

Korespondencja z USA

Gdy kilka dni temu podano informację, że Russell Westbrook opuści kilka meczów z powodu kontuzji mięśnia czworogłowego, wielu fachowców pomyślało: "No tak, to może być wreszcie koniec tego szalonego projektu". Przy takim osłabieniu Rockets odpadną w pierwszej rundzie i latem w Houston dojdzie do totalnej rewolucji. Polecą głowy trenera Mike’a d’Antoniego i generalnego menedżera Daryla Moreya - nie będącego wcale faworytem nowego właściciela klubu Tilmana Territty, który go przecież nie zatrudniał - a w konsekwencji pewnie i większości zawodników.

ZARZĄDZA ZA POMOCĄ ANALIZY

Koszykarscy puryści już zacierali ręce z zadowolenia. O ile nie ma bowiem w NBA bardziej nielubianego duetu gwiazd - James Harden i Westbrook często chodzą naburmuszeni, na dziennikarzy patrzą spode łba, a rywali lubią ośmieszać i upokarzać - o tyle Morey ma wielu wrogów w środowisku ze względu na nowatorskie, metodyczne podejście do tej dyscypliny sportu.

Pamiętacie film "Moneyball" z Bradem Pittem w roli głównej, który trafił do kin w roku 2011? Hollywoodzki gwiazdor wcieli się w rolę Billy’ego Beane’a, który na początku tego stulecia został dyrektorem sportowym baseballowej drużyny Oakland Athletics i przy ograniczonym budżecie zastosował innowatorską metodę analizy komputerowej zawodników (tzw. SABRmetrics), pozyskując ich poniżej wartości rynkowej. Skonstruowany w ten sposób zespół wygrał dwadzieścia meczów z rzędu, co pozostaje rekordem nie pobitym do dziś.

Film okazał się hitem, a dokładnie pięć lat później Michael Lewis, autor książki na której podstawie powstał, napisał kolejną o nazwie "The Undoing Project", którą poświęcił osobie… ekscentrycznego menedżera Rockets, podejmującego najważniejsze decyzje przy użyciu programów komputerowych. Morey bowiem nigdy nie grał w koszykówkę. Nie miał z nią nic wspólnego, gdy odbierał dwa dyplomy ukończenia studiów - na kierunku wiedzy komputerowej w Northwestern University oraz w MIT Sloan School of Management.  Zawodową karierę zaczynał jako doradca w filmie konsultingowej, następnie został zatrudniony jako doradca do spraw technologii w Boston Celtics.

Tam właśnie zaczął się jego romans z NBA. Analityczny umysł został dostrzeżony przez przełożonych Moreya. Siedząc za klawiaturą komputera opracował programy pomagające w przygotowaniu do draftu, przeprowadzeniu transferów, czy też podpisywaniu wolnych agentów. W 2006 roku do młodego (wtedy zaledwie 33-letniego), obiecującego działacza odezwał się właściciel Houston Rockets Leslie Alexander, zatrudniając go w roli najpierw asystenta, a następnie generalnego menedżera klubu z Teksasu, marzącego o nawiązaniu to mistrzowskich tradycji z połowy lat 90. i odrodzeniu dawnej potęgi. To był historyczny moment. Po raz pierwszy klub NBA powierzył tak odpowiedzialną funkcję osobie z pustym koszykarskim życiorysem. Morey szybko zabrał się do roboty i wprowadził rewolucyjne zmiany. Nie przysporzyło mu to wielu przyjaciół w środowisku.

KRYTYKA GADAJĄCYCH GŁÓW

- Morey to jeden z tych idiotów, którzy wierzą w analizę komputerową. Wszyscy ci goście, którzy kierują klubami zza biurka, mają jedną cechę wspólną. To faceci, którzy nigdy w życiu nie grali w koszykówkę, nigdy nie poderwali żadnej dziewczyny w szkole średniej, a tylko chcą być teraz częścią NBA - komentował Charles Barkley, dodając że "jedyna analiza, w jaką wierzy, to taka, której dokonuje przy użyciu swoich oczu".

Co go tak zdenerwowało? Przede wszystkim to, że Morey - jako człowiek z zewnątrz - nie miał szacunku dla takich świętości, jak choćby podział na pozycje. Postanowił zbudować zespół w oparciu o niedocenianego w Oklahoma City, obiecującego młodego snajpera Jamesa Hardena, pozyskując go za pół darmo osiem lat temu. W Houston Harden, znany z charakterystycznej, krzaczastej brody, stał się najlepszym strzelcem w NBA.

- Jest nie do zatrzymania. To najlepszy snajper w historii koszykówki. Wszyscy teraz kradną jego zagrania - powiedział we wtorek analityk TNT Kenny Smith. Harden - wybrany dwa lata temu MVP sezonu - był najlepszym strzelcem ubiegłego (36.1 pkt) i obecnego (34.3) sezonu. Aby zapewnić mu trenera, który najlepiej wykorzysta niezwykły talent ofensywny, Morey zatrudnił Mike'a d'Antoniego, który piętnaście lat temu zrewolucjonizował koszykówkę w Phoenix Suns. Później miał już dużo mniej udane epizody w New York Knicks i Los Angeles Lakers. Nie przez przypadek Kobe Bryant nazywał go jednak "geniuszem od strategii w ataku".

O d'Antonim krążyły różne legendy - zwłaszcza o tym, jak zupełnie lekceważy defensywę. W Phoenix miał ponoć namawiać swoich graczy, aby czasem pozwolili rywalom wejść pod kosz, aby mieć czas na oddanie rzuty za trzy przed końcem kwarty. Takie pomysły wpisywały się w analityczną filozofię Moreya. No bo przecież trzy to więcej niż dwa… D’Antoni zawsze miał wielu przeciwników, ale gdyby nie kontuzja Chrisa Paula w kluczowej serii z Golden State Warriors - Rockets najprawdopodobniej zdobyliby upragniony tytuł. Ostatecznie po dramatycznej, siedmiomeczowej serii ulegli późniejszym mistrzom.

Latem ubiegłego roku z zespołem pożegnał się Paul - skonfliktowany z Hardenem - więc do Houston ściągnięto najlepszego kumpla lidera drużyny, grającego z nim wcześniej w Oklahomie Russella Westbrooka. Dwaj zawodnicy, którzy uwielbiają być non stop w posiadaniu piłki, a do tej najchętniej samemu oddają wszystkie rzuty? To się przecież nie ma prawa udać. W pierwszym miesiącu sezonu wydawało się, że eksperyment zakończy się klapą.

KLUCZ TO DYSTANS

Gdy jednak dziennikarze zastanawiali się, którą z gwiazd - Westbrooka czy może jednak Hardena? - trzeba będzie wymienić, aby przebudować zespół od podstaw, Morey pozbył się… jedynego centra w drużynie, młodego i perspektywicznego Clinta Capelę, którego oddał za darmo do Atlanty. Z jego analizy wynikało bowiem, że blokuje miejsce w środku na dynamiczne wejścia Westbrooka. Postanowił, że na pozycji centra może z powodzeniem występować nawet niski skrzydłowy, tak naprawdę nie ma to najmniejszego znaczenia, jeśli każdy z piątki graczy przebywających na parkiecie potrafi skutecznie trafić z dystansu. Puryści znów nie kryli oburzenia. Efekt? Pozyskany z OKC weteran zaczął grać fenomenalnie, a Rockets wygrywali z najlepszymi.

Do play-offów przystąpili jednak z piątego miejsca na Zachodzie. We wcześniejszych meczach w bańce nie zachwycali, a na dodatek stracili kontuzjowanego Russa. - Za kilka dni w Houston może nie być ani d’Antoniego, ani Moreya - mówił w niedzielnym podcaście szef Ringera Bill Simmons. Tymczasem w meczu otwarcia Rockets zamietli parkiet ekipą z OKC - z Chrisem Paulem w składzie, co stanowi dodatkowy smaczek całej rywalizacji - trafiając dwadzieścia rzutów z dystansu.

- Było nieźle, ale możemy grać jeszcze lepiej, zwłaszcza w obronie - mówił po meczu Harden, który zdobył 37 punktów i 11 zbiórek, dodając: - Na szczęście mamy wielu zawodników, którzy potrafią rzucać. Potrzebowaliśmy ich większego wsparcia pod nieobecność Russa.

Morey dorastając nawet niespecjalnie lubił koszykówkę. Jego dwie ulubione dyscypliny sportu to szachy i pingpong, w które z zamiłowaniem gra do dziś. Fascynuje go architektura i sztuka. Bardzo aktywny jest w mediach społecznościowych, chętnie zabiera głos w kwestiach politycznych. Jego tweet opublikowany 4 października zawierał ledwie siedem słów "Fight For Freedom, Stand With Hong Kong ("Walcz o Wolność, Wspieraj Hong Kong") doprowadził do międzynarodowego kryzysu i chwilowego bojkotu NBA w Chinach. Jak powiedział publicznie komisarz ligi Adam Silver - kosztował ją około 400 milionów dolarów. Nawet pobieżna analiza każe sugerować, że to kupa pieniędzy. W tym wypadku analityczny umysł ekscentrycznego GM’a Rockets zawiódł. A jak będzie w nadchodzących tygodniach? "Do przerwy 1-0".

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.