Ale jak to - znowu posłuchamy trajkotania Vicky Pollard, zobaczymy, jakie numery Lou wywinie Andy'emu i przyjdziemy do sklepu, w którym pracuje MARGARET!!! MARGARET!!!?
Jesteśmy w newonce wielkimi fanami Małej Brytanii i kiedy tylko usłyszeliśmy o możliwej kontynuacji, od razu zaczęliśmy przebierać nogami. Przecież to jeden z najśmieszniejszych seriali w historii! I jeden z najbardziej kontrowersyjnych; wystarczy wspomnieć tylko, że polska telewizja ocenzurowała odcinek, w którym pojawił się wymiotujący ksiądz.
Mała Brytania była emitowana w latach 2003-2007 na antenie BBC One i BBC Three. To jeden z seriali, które nie załapały się jeszcze na erę streamingów, za to sporą popularnością cieszyły się w sieci, oczywiście na nielegalu - chociaż wypada od razu dodać, że choćby w Polsce wyszło bardzo ładne wydanie DVD. Serial nie miał konkretnej fabuły, każdy odcinek był zbiorem skeczy, a bohaterowie powtarzali się w kolejnych epizodach. Kogo tam nie było? Przegięty homoseksualista, który wmawiał każdemu, że jest jedynym gejem w wiosce. Dobroduszny opiekun wyjątkowo złośliwego faceta na wózku. Wyszczekana dresiara, namolny klient, młody koleżka, który przeżywał romans z babcią kumpla, para rubasznych transwestytów, starsza, bezwiednie sikająca kobieta...
Tak, humor był w Małej Brytanii bardzo, bardzo gruby. Ale nie można było nie dostrzec też wyjątkowo celnej satyry na uwiązane konwenansami brytyjskie społeczeństwo; Walliams i Lucas jechali równo wszystkim klasom społecznym. Poza tym serial skrzył się brytyjskim humorem i naprawdę absurdalnymi scenkami...
Albo po prostu zobaczcie sami:
Teraz brytyjski The Sun donosi, że Netflix rozmawia z Davidem Walliamsem i Mattem Lucasem w sprawie nakręcenia nowych odcinków. Trzy miliony funtów to kwota, która przekonałaby każdego. Pytanie jest jedno - czy ten serial będzie śmieszyć jak kiedyś? Wiadomo, że powroty do kultowych serii często kończą się niewypałami, a podjarka widzów znika przy czołówce pierwszego odcinka (halo, Z Archiwum X?). My też mamy mieszane uczucia, bo z jednej strony czekalibyśmy na to jak źli, a z drugiej - no nie możemy wyzbyć się natrętnej myśli, że to jednak nie wypali. Może po prostu lepiej skorzystać z izolacji i przypomnieć sobie klasyczne odcinki? Vicky powiedziałaby pewnie: bo tak, bo nie, bo tak.
