Thomas Tuchel po finale Ligi Mistrzów pozwolił piłkarzom PSG na tygodniowe wakacje. Słońce Ibizy sprawiło jednak, że w klubie od wczoraj panuje blady strach. Neymar, Di Maria i Paredes przylecieli z koronawirusem, a kolejni piłkarze czekają. Kontakt z zarażonymi mieli Herrera, Navas, Icardi, Marquinhos i Veratti. Wszyscy też w tym czasie wygrzewali się w słońcu Ibizy.
We Francji pierwszy raz od kilku dni nie ma okładki z kolarzami Tour de France. Znowu jest Neymar, tym razem już bez pobijania bębenka przed Ligą Mistrzów, za to w anturażu Covid-u. „Very Bad Trip” - pisze „L’Equipe”, nazywając całą trójkę "szajką z Ibizy". Neymar już pod koniec tamtego tygodnia mówił kolegom o gorączce i zmęczeniu, dlatego jako pierwszy wrócił do Paryża. Cała trójka od zakończenia meczu z Bayernem spotkała się razem kilkukrotnie, choćby w domu Brazylijczyka w Bougival na dziewiątych urodzinach jego syna.
To oczywiście oznacza bałagan w klubie w momencie, w którym sezon nawet jeszcze się nie zaczął. PSG miało w czwartek o 17.00 wznowić treningi, a tymczasem cała sesja została odwołana. Mbappe, Kimpembe, Kehrer i Draxler przebywają na zgrupowaniach reprezentacji. A reszta zespołu drży, czy aby przypadkiem zaraz u nich nie pojawi się wynik pozytywny. W klubie jeszcze nie opadł kurz po finale, a dyrektor sportowy Leonardo znowu chodzi wściekły i rzekomo obwinia trenera Tuchela, że nie do końca zapanował nad sytuacją. Hiszpania, a w szczególności Ibiza w dobie koronawirusa od początku nie brzmiały dobrze.
Na dziś PSG jest dwa mecze do tyłu względem innych drużyn Ligue 1. Tuchel stracił latem m.in. Silvę, Cavaniego, Meuniera i Choupo-Motinga, a wzmocnień nie widać. Pojawia się też problem z kalendarzem. Francuzi od 10 września mieli zagrać cztery spotkania w ciągu 11 dni. Teoretycznie zaczynają od starcia z Lens, ale zaraz może się okazać, że spotkania nie będzie. Trzy zgłoszone przypadki w terminie ośmiu dniu do kolejki bałaganu nie robi. Ten pojawi się dopiero wtedy, gdy któryś z kolejnych piłkarzy też będzie miał wynik pozytywny. Przełożone mecze ligi francuskiej jeszcze bardziej pokomplikują kalendarz PSG. A przecież zaraz jeszcze Liga Mistrzów.
To może być wyboisty sezon ligi francuskiej. We wtorek Le Havre ogłosił, że zamyka centrum treningowe po tym jak badania wykazały aż osiem pozytywnych przypadków. W protokole Ligue 1 jak byk stoi zdanie: „Jeśli w drużynie są trzy potwierdzone przypadki, to znaczy, że w klubie panuje koronawirus”. Komisja lekarska ma wtedy prawo przełożyć mecz tak jak zrobiła to w przypadku starcia Saint-Etienne - Marsylia. W najbliższych dniach będą się toczyć debata na ten temat. Didier Quillot proponuje, by utworzyć 30-osobowe składy drużyn i dopóki 20 graczy ma wynik negatywny, piłka powinna się toczyć.
Na razie panuje chaos. We francuskich mediach zamiast o meczu Francji ze Szwecją w kółko dyskutuje się o Covidzie. Jean-Michel Aulas w „Le Parisien” zadeklarował, że nie spocznie dopóki rząd nie posprząta po sobie i nie wyjaśni zakończenia poprzedniego sezonu. Prezydent Lyonu domaga się 117 mln euro odszkodowania. Jego stanowisko jest niezmienne: zakończyliście sezon, więc nie mieliśmy szansy zakwalifikować się do europejskich pucharów. Sprawa jest u prawników, a to znaczy, że najciekawsze dopiero przed nami.