Nie „czy”, a „kiedy”. Mestosław i Stelios Alewras o legalizacji marihuany w Polsce (ROZMOWA)

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
legalizacja marihuany Mestosław Stelios Alewras Skute Bobo

Dyskusja o tym, czy marihuana powinna być w Polsce legalna to niekończąca się epopeja. Żyjąca memami, absurdalnymi sytuacjami, ale i nerwami tych, którzy trafili do aresztów za posiadanie niewielkiej ilości suszu. Byłoby dobrze, gdyby nie kończyła się na pytaniu: a komu to potrzebne?

O argumentach za i przeciw, o korzyściach dla gospodarki, osób chorych i rekreacyjnych użytkowników. O legalizacyjnym trendzie w Europie (Malta, niedługo Niemcy czy Luksemburg) i na świecie (kolejne amerykańskie stany i Kanada). O oswajaniu opinii publicznej, potrzebie edukacji społecznej i o zatrzymaniu Maty przez policję. Rozmawiamy w towarzystwie ekspertów: Mestosława, aktywisty racjonalnej polityki narkotykowej oraz Steliosa Alewrasa, adwokata specjalizującego się w sprawach narkotykowych.

Skute Bobo – skutki zatrzymania Maty

Podczas rutynowej kontroli w Warszawie 21-letni mężczyzna został zatrzymany za posiadanie środków prawnie zabronionych – przekazała portalowi tvp.info mł. asp. Iwona Kijowska, oficer prasowa Komendanta Rejonowego Policji Warszawa II.

Taka informacja trafiła do mediów 28 stycznia 2022 roku. Zaczęło się od newsa na portalu TVP Info i błyskawicznie rozlało po wszystkich polskich portalach. Tych mainstreamowych, jak i związanych bliżej z rapem czy popkulturą. W internecie zawrzało, a liczni komentatorzy zabrali się do wyrażania opinii na ten temat. Że skandal, że absurd, że zasłona dymna mająca na celu przykrycie większych afer w politycznym świecie.

Wydaje mi się, że o ile Mata niejednokrotnie zgłaszał w swoich tekstach obiekcje względem prezesa TVP, a Marcin Matczak również nie jest pupilkiem publicznej telewizji, tak sytuacja z 28 stycznia była zupełnie przypadkowa. Standardowa sytuacja, która zdarza się dziesiątkom tysięcy osób w Polsce. Przeanalizowałem reakcję mediów: część tylko informowała, część zastanawiała się, czy racjonalne jest karanie osób za posiadanie niewielkich ilości. Czy osoba, która posiada gram-półtora jest przestępcą czy zwykłym konsumentem marihuany? – mówi Damian Sobczyk, znany internetowy aktywista narkotykowy tworzący pod pseudonimem Mestosław.

Większość opinii, z jakimi spotkałem się w internecie, stanowczo opowiadała się za niekaralnością. Niewiele osób wypowiedziała się inaczej, wyjątkiem był m.in. poseł Janusz Kowalski. Uważam, że cały szum wokół sytuacji z Matą może mieć pozytywny skutek dla dyskusji publicznej. I zmieniać poglądy osób, które były do tej pory niezdecydowane – uzupełnia.

Wtóruje mu adwokat zajmujący się sprawami narkotykowymi, Stelios Alewras: to była standardowa procedura policji, więc można powiedzieć, że Mata został potraktowany jak każdy inny obywatel. Zgadzam się też z Damianem, że afera przyczyni się do zmiany postrzegania marihuany. Dzięki tej sytuacji, każdy dziś mówi o legalizacji, mamy kolejną falę potrzebnych rozmów. Z badań, które przeprowadzaliśmy, wynika, że poparcie dla legalizacji jest duże. Ludzie nie chcą, żeby karano za posiadanie niewielkich ilości. W przypadku medycznej marihuany dotyczy to nawet ponad 80% badanych.

Problemem jest, że prawo, które miało być skierowane przeciwko dilerom, szkodzi zwykłym obywatelom. Każdego roku dochodzi do około 30-40 tys. zatrzymań, a według statystyk, 9 na 10 takich sytuacji dotyczy właśnie małych ilości. Mówimy o sprawach, które nie powinny mieć miejsca.

Mestosław

Nie ma to niestety przełożenia na wymiar sprawiedliwości. Tam wciąż pokutuje przekonanie, że marihuana jest czymś bardzo złym, a leczenie konopiami to widzimisię. Sędziowie od dwóch dekad funkcjonują w realiach, w których wsadzają ludzi do więzienia na całe lata. Na przykład za uprawę kilku krzaków na własną potrzebę. Ludzie często tłumaczą w sądach, że są uzależnieni, bo to pomaga złagodzić wyrok. I przez to, całkowicie błędnie, sędziowie myślą, że każdy używający jest uzależniony – podkreśla Alewras.

Edukacja społeczna i strach przed narkotykami

Skąd taka niechęć rządzących? Powodów jest co najmniej kilka. Politycy z reguły nie chcą firmować swoim nazwiskiem tego rodzaju zmian. Umówmy się – słowa takie jak narkotyki czy marihuana u wielu wciąż budzą negatywne skojarzenia. Oczywiście, że wynika to z poziomu edukacji społecznej. I tego, jak pewne mechanizmy związane z substancjami psychoaktywnymi były przedstawiane w szkołach. Zamiast tłumaczyć i otwierać horyzonty straszono więzieniem, nałogiem czy niemożliwością dostania pracy. To przekłada się na popularne reakcje polityków, którzy w obawie przed utratą elektoratu zwyczajnie unikają tematu legalizacji.

Wynika z ignorancji, braku wiedzy i strachu. Na zasadzie: nie znam czegoś – uruchamiam mechanizm obronny. Największą ignorancją – to wiem z praktyki zawodowej – wykazują się sądy, a nie politycy. Sędziowe są przekonani, że marihuana zabija. Paradoksalnie, sędziowie nie mają dużej wiedzy o marihuanie, za to mają ogromną władzę przy jednocześnie wypaczonych opiniach – zaznacza Alewras.

Dodajmy wypowiedzi szkodliwych ludzi, takich jak profesor Mariusz Jędrzejko, który opowiada, że marihuana w Polsce ma wysokie stężenie THC (12-17%) w porównaniu do tej z zachodu Europy (3-4 %). I że dlatego szkodzi. Mówi nieprawdę, bo marihuana z apteki ma w naszym kraju 22% THC. Po drugie – wysokie stężenie nie jest szkodliwe dla organizmu. Wspomina też, że lekarze przepisują sztuczne kannabinoidy znowu mijając się z prawdą. Takie osoby działają na szkodę społeczną. Nieświadoma osoba przeczyta mądrości kogoś, kto może uchodzić za autorytet i zostanie przez to wprowadzona w błąd – kończy adwokat.

Jeszcze inne światło na stosunek polityków do narkotyków rzuca Mestosław. Aktywista i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego przypomina, że zakazane substancje stanowiły od dekad doskonałe narzędzie do zarządzania społeczeństwem. A ze skutkami wojny wypowiedzianej narkotykom w latach 70. XX wieku przez amerykański rząd spotykamy się do dziś.

Za przykładem Richarda Nixona, który rozpoczął walkę z substancjami psychoaktywnymi, politycy skumali, że narkotyki to dla nich wróg idealny. Łatwo robić z nich straszak, łatwo pozycjonować jako coś, z czym należy toczyć nieustanne boje. Kryminalizacja w Polsce weszła w życie 20 lat temu: mało kto pamięta, że wcześniej nie karano za posiadanie niewielkich ilości. Zmiana wyszła z inicjatywy AWS, partii prawicowej, która podkreślała, że przecież chodzi o dobro dzieci. I kto się z tym nie zgodzi? Wszyscy myślimy podobnie, bo najmłodszych faktycznie trzeba przed tym chronić.

Natomiast problemem jest, że prawo, które miało być skierowane przeciwko dilerom, szkodzi zwykłym obywatelom. Każdego roku dochodzi do około 30-40 tys. zatrzymań, a według statystyk, 9 na 10 takich sytuacji dotyczy właśnie małych ilości. Mówimy o sprawach, które nie powinny mieć miejsca – tłumaczy Mestosław.

Jaskółka zmian?

Większość osób, które pracują w biznesie konopnym – lub mają bliską styczność z narkopolityką – jest przekonana o tym, że legalizacja to kwestia czasu. Poza tymi, u których marihuana wywołuje przerażenie, są też osoby, które walczą o to, aby obywatele nie trafiali za kratki, bo mieli przy sobie kilka gram suszu. I tak, część z nich zasiada w polskim parlamencie, co dla niektórych może być zaskoczeniem.

W Sejmie działa obecnie Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany. Istnieje więc grupa ludzi znająca międzynarodowe trendy i nie bojąca się podjąć trudnego tematu. W zespole znajdują się głównie politycy Lewicy, ale też trochę osób z Konfederacji i jedna posłanka z Koalicji Obywatelskiej. Analizowałem kiedyś, jacy posłowie i posłanki walczą o legalizację. W dużej mierze to ludzie, dla których to pierwsza sejmowa kadencja. Dowód na to, że potrzebujemy zmiany pokoleniowej i młodszej krwi na Wiejskiej – zaznacza Mestosław.

Żeby nie było tak kolorowo, legalizacja rekreacyjnej marihuany to raczej nie kwestia dwóch czy trzech lat. Na tak duże zmiany potrzeba więcej czasu. Ludzie albo muszą się przekonać na własnej skórze: obserwując najbliższe otoczenie i wyciągając odpowiednie wnioski, albo edukować się poprzez społeczne kampanie, których póki co brakuje.

Jeden z projektów ustawy przygotowany przez ów zespół – na razie wstrzymany przez marszałek Elżbietę Witek – zakłada, że jeśli ktoś posiada do 5 gramów marihuany nie powinien zostać zatrzymany. Od 5 gramów do 10 należy się mandat, a powyżej 10 sprawa trafia do sądu, który rozważy odpowiednie okoliczności i zawyrokuje na ich podstawie. Takie postawienie sprawy znacznie ułatwiłoby wszystkim życie. Nie zapominajmy, że te 40 tys. spraw rocznie generuje olbrzymie koszty. Policja zamiast zajmować się Matą mogłaby w tym czasie pracować nad poważnymi sprawami, które mogą zagrażać społeczeństwu. Obawiam się jednak, że obecny Sejm nie jest gotowy: odrzucił reformy dotyczące produkcji medycznej marihuany w Polsce czy refundacji leków i szkolenia dla lekarzy – dodaje aktywista i jutuber.

Europa za legalem

O ile można powiedzieć, że Polska znajduje się w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o dostęp do medycznej marihuany, tak kwestia dekryminalizacji wciąż raczkuje. A poprzedni rok przyniósł przecież kolejne rewolucyjne decyzje m.in. na Malcie i w Niemczech. W grudniu niewielkie wyspiarskie państwo – jako pierwszy kraj w UE – zdecydowało o pełnej legalizacji marihuany. Obywatele Malty będą mogli posiadać do 7 gramów suszu oraz uprawiać cztery krzaki konopii na własny użytek. Jak podkreślał minister Owen Bonnici – traktowanie osób użytkujących marihuanę na równi z przestępcami było krzywdzące i niesprawiedliwe. Dodał również, że wpłynie to pozytywnie na walkę z przemytnikami. Podobne plany mają m.in. Luksemburg i Szwajcaria, a wszystko wiąże się z decyzją ONZ z 2020 roku o usunięciu marihuany z listy najniebezpieczniejszych substancji.

Kilka tygodni przed pionierskimi Maltańczykami nowy rząd naszego zachodniego sąsiada postanowił o wjeździe na szeroki autobahn do pełnej legalizacji marihuany. Co ważne, nie tyle legalizacji samego posiadania, ale również sprzedaży w specjalnie wyznaczonych do tego sklepach. Uważam, że to rozwiązanie, które będzie odczuwalne w całej Europie. W końcu Niemcy mają olbrzymi wpływ na kształtowanie się Unii Europejskiej. To świetny argument dla wahających się polityków w innych państwach: skoro duży i bogaty kraj zalegalizował marihuanę, to czy my nie powinniśmy? – podkreśla Mestosław.

Legalizacja w Niemczech mocno wpłynie na postrzeganie tej sprawy wśród polskiej społeczności. Za Odrą mieszka i pracuje sporo naszych rodaków, którzy będą mogli przekonać się na własnej skórze, jaki pozytywny wpływ ma legalizacja na gospodarkę czy życie codzienne. Wydaje mi się, że ta zmiana spowoduje również poprawę jakości suszu występującego w Europie. A co za tym idzie, podniesie się poziom bezpieczeństwa, jeśli chodzi o konsumpcję – uzupełnia.

Warto zwrócić uwagę, że to nie tylko ruchy na poziomie legislacyjnym. Sporo zamieszania dzieje się również w sądach. Do wszystkich sądów karnych w Europie trafiła informacja, że ludzie leczą się marihuaną. Dwa lata temu sąd najwyższy we Włoszech uznał, że drobna domowa uprawa – na własny użytek – nie narusza zdrowia publicznego i nie jest przestępstwem – dodaje Stelios Alewras

Witamy w czasach konopnych

Jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż dekadę temu. Wiemy, że medyczna marihuana może realnie pomagać chorym. To zdjęło z niej odium narkotyku. A korzyści płynących z rekreacyjnego użytkowania jest wiele. Należą do nich m.in. poprawa kreatywności, lepszy sen czy miło spędzony czas z przyjaciółmi.

Warto porównać marihuanę z alkoholem, który przecież jest powszechnie dostępny. W badaniach wskazujących szkodliwy wpływ na organizm i otoczenie alkohol jest zawsze na pierwszym miejscu. Na tych samych wykresach marihuana znajduje się na końcu lub w środku stawki. Oczywiście, że może pojawić się uzależnienie psychiczne, ale to raczej rzadkość – zaznacza Mestosław.

Wtóruje mu Alewras, który zwraca uwagę na medyczny aspekt konsumowania marihuany. Jeśli miałbym określić marihuanę jednym słowem, powiedziałbym, że to lekarstwo. Jak każde lekarstwo, należy je przyjmować w sposób świadomy i zgodny z zaleceniami. Spotykam się z wieloma poglądami lekarzy, którzy uważają, że w wielu przypadkach marihuana powinna być lekiem pierwszego wyboru. W porównaniu do często przepisywanych benzodiazepinów jest znacznie bezpieczniejsza. W przeciwieństwie do większości leków konwencjonalnych – na przykład silnych proszków przeciwbólowych – marihuanę można przyjmować w zasadzie przez całe życie.

Medyczna już jest – rekreacyjna o krok

Stelios Alewras: legalizacja marihuany to nie kwestia „czy”, tylko „kiedy”.

Pewność bijąca od adwokata, który pomaga osobom zmagającym się z ułomnościami polskiego prawa może napawać optymizmem. Analogie z światowymi trendami wyłapuje również Mestosław, który ma podobne zdanie: marihuana dostępna w aptekach stanowi ostatnią prostą przed zalegalizowaniem tej rekreacyjnej. Analizując sytuację w poszczególnych stanach USA – tendencja była podobna. W Kalifornii najpierw zalegalizowano medyczną marihuanę. Później, po wielu latach, pojawiła się rekreacyjna – mówi.

Wprowadzenie medycznej marihuany do Polski w 2017 roku było przełomowym wydarzeniem, z czym zgadza się popularny jutuber: nie w każdym europejskim kraju tak to wygląda. Polska mocno się rozwinęła w tym aspekcie, włącznie z powstaniem klinik konopnych. To ciekawe, że nie wszyscy lekarze korzystają z możliwości przepisywania marihuany, wciąż wielu się wzbrania. Pojawiła się więc przestrzeń dla wyspecjalizowanych ośrodków, w których lekarze wiedzą, jak dobrać i stosować odpowiednią terapię.

Jestem przekonany, że 80% przypadków dałoby się uniknąć, gdyby osoby kupowały sprawdzoną substancję w legalnym miejscu. A dzięki zarobionym ze sprzedaży pieniądzom dałoby się zorganizować liczne edukacyjne kampanie społeczne.

Mestosław

Ludzie stopniowo się oswajają – obserwują, jak korzystają bliscy znajomi czy nawet rodzina, w tym często osoby starsze. Zapominają też, że nie ma w zasadzie różnicy pomiędzy medycznymi a rekreacyjnymi konopiami. To praktycznie ta sama roślina, liczy się tylko nazewnictwo i cel, w jakim się ją przyjmuje. Człowiek decyduje o tym, czy potrzebuje marihuany do celów medycznych czy pozamedycznych. To istotny argument, po którego uświadomieniu ludzie zmieniają podejście – uzupełnia.

No dobrze, ale kiedy ktoś zapyta, że przecież znajomy ostatnio miał dziwne jazdy, a w ogóle to słyszałem, że można popaść w paranoję. Tu warto wrócić do słów Alewrasa o tym, że marihuanę, jak każdy inny lek, należy przyjmować pod kontrolą i z głową. Trzy grosze do negatywnego odbioru zielonego specyfiku dorzuca również Mestosław:

Pytałeś wcześniej o zagrożenia związane z przyjmowaniem marihuany – odpowiadam. Przez ponad pięć lat mojej działalności spotkałem się z wieloma tego rodzaju zgłoszeniami. Większość z negatywnych doświadczeń, tzw. bad tripów, wiąże się bezpośrednio z obawą, że przyjmuje się nielegalną substancję. To był główny trigger wywołujący gorsze samopoczucie.

Jestem przekonany, że 80% przypadków dałoby się uniknąć, gdyby osoby kupowały sprawdzoną substancję w legalnym miejscu. A dzięki zarobionym ze sprzedaży pieniądzom dałoby się zorganizować liczne edukacyjne kampanie społeczne. Wyjaśniające, jak to dokładnie działa i co robić w sytuacjach, kiedy coś idzie nie po naszej myśli. Mnóstwo sytuacji wynika przecież z braku wiedzy i odpowiedniego przygotowania, które można by uzupełnić z budżetu wygenerowanego dzięki legalizacji marihuany – kończy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.
Komentarze 0