Mocarna obsada, intrygujące popkulturowe nawiązania oraz zupełnie nowy pomysł na przedstawienie historii dzielnych zabawek. Prażymy już popcorn w oczekiwaniu na premierę.
Świat się mocno zmienił od jesieni 1995 roku, kiedy to na ekrany amerykańskich kin trafił pierwszy film z serii Toy Story. Bill Clinton był prezydentem USA, Val Kilmer grał Batmana, a Lil Pumpa nie było jeszcze na świecie. Hollywood jednak kocha odświeżać klasyczne historie (lubimy rzeczy, które już znamy - tak to idzie), aby przypadkiem nie stracić floty na premierze nowego blockbustera. Czy Toy Story 4 będzie niestrawnym, odgrzewanym kotletem, czy świeżym ujęciem klasycznego dania?
Mamy kilka powodów do optymizmu i wiary w drugą opcję.