Cztery części już od najbliższego piątku, 5 sierpnia, do przypomnienia na HBO Max. No, chyba że ktoś ogląda je po raz pierwszy. Wówczas zazdrościmy.
Kiedy latem 2021 roku zmarł Richard Donner (m.in. Superman, Omen i Goonies), wydawało się, że o jego legendarnej serii można mówić wyłącznie w czasie przeszłym. Tymczasem piąta część Zabójczej broni powstanie! Za kamerą stanie... Mel Gibson.
Odtwórcę jednej z dwóch głównych ról – obok Danny'ego Glovera – namaścił sam Donner. Listen kid, if I kick the bucket you will do i – miał powiedzieć aktorowi, gdy ruszyły już prace nad piatką. I tak właśnie się stanie. W obsadzie powróci zarówno Gibson, jak i Glover. Za produkcję odpowiada Dan Lin. Film ma mieć premierę na HBO Max, ale jeszcze nie wiadomo, kiedy to się wydarzy. Na razie trwają prace nad scenariuszem, a Gibson rozmawiał o filmie z Dannym Gloverem, który odpowiedział prosto: no jasne, jak ty kręcisz, to wchodzę.
Wszystkie cztery części są na równym, wysokim poziomie, co rzadkie przy tego typu seriach. Aczkolwiek ostatnia, czwarta, ukazała się w 1998 roku. Czyli niemal ćwierć wieku temu. Czy data ważności Zabójczej broni nie przeminęła?
Jak skromny pracownik biurowy podbił kino
Scenarzystą oryginału z 1987 roku – zaangażowanym także w kontynuację – był Shane Black. Jest bardzo ważną postacią dla całego cyklu, bo to on wymyślił głównych bohaterów. Na pomysł wpadł w roku 1984, gdy był szeregowym, zatrudnionym czasowo pracownikiem biurowym na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles. Od dziecka zajarany kinem i komiksami, regularnie pisał scenariusze do szuflady. Kiedy w końcu je stamtąd wyciągnął, okazało się, że są naprawdę niezłe. Na tyle, że ich autor został zatrudniony przez firmę 20th Century Fox do poprawiania skryptów innych scenarzystów. Miał wtedy 23 lata.
Po godzinach Shane Black napisał scenariusz Zabójczej broni i pokazał go swojemu agentowi, a ten załatwił mu spotkanie z konkurencją, czyli z Markiem Cantonem, szefem Warner Bros. Canton był zachwycony, po czym zaprezentował tekst Richardowi Donnerowi, reżyserskiej gwieździe kina masowego, twórcy choćby Supermana i Omena. Donner podzielił entuzjazm. Wystarczyło lekko wygładzić scenariusz, bo jego pierwsza wersja była bardzo mroczna. Chłopcy szukali w Los Angeles czegoś takiego, jak sprawiedliwość, podczas gdy byli tylko facetami w znoszonych garniturach, szukającymi wypłaty – powiedział Black w jednym z wywiadów.
Mel Gibson, który miał być Bruce'em Willisem
Chłopcy, czyli sierżaci Martin Riggs (Mel Gibson) i Roger Murtaugh (Danny Glover). Ten pierwszy – szaleniec, cierpiący po stracie ukochanej żony. Regularnie igra z życiem, licząc na to, że coś je w końcu zakończy. Drugi – stateczny pan po 50-tce, który ponad wszystko ceni sobie powrót po pracy do domu i spędzanie czasu z rodziną. To musiało zagrać. I zagrało, bo Zabójcza broń to wzorzec buddy cop movies. Akcja pędzi jak oszalała, co wtedy, w latach 80., było niespotykane; najsłynniejszy amerykański krytyk Roger Ebert nazwał pierwszą część cyklu choreografią broni oraz ciał w ruchu i czasie. Donnerowi i Blackowi udało się stworzyć perfekcyjny cross pomiędzy przepełnioną soczystymi one-linerami komedią, a kinem akcji z prawdziwego zdarzenia. Przecież ta scena, w której Riggs skuwa się kajdankami z samobójcą i leci z nim parę pięter w dół, jest, jakby nie patrzeć, dramatyczna, zwłaszcza jeśli ma się w pamięci riggsowy background. A i my, i on cieszymy się jak dzieci.
Chociaż sporo mroku, jaki w pierwszej wersji scenariusza zawarł Shane Black, gdzieś tam w Zabójczej broni pozostało. Początek, z zabijającą się, uzależnioną od narkotyków dziewczyną, poraża. Brutalność i bezwzględność handlarzy dragami także. Pamiętajmy, jak wyglądała opiatowa rzeczywistość w Los Angeles lat 80.; heroinę można było kupić na każdym rogu, a na tych, którzy za bardzo wkręcili się w spiralę uzależnienia, już czekali ci, którzy chętnie pożyczą im pieniądze na kolejną działkę. Z odpowiednim procentem. To przybliża film do realizmu, którego często brakowało choćby Szklanym pułapkom. A propos – Riggsa miał podobno grać Bruce Willis. Też pasowałby.
Ramzes – najsłynniejsze prezerwatywy lat 80.
Mamy zatem i fantastyczny film akcji, i dramat, i doskonałą komedię, a wszystko to skumulowane w dwugodzinnej pigułce. Co warte dodania, kolejne części Zabójczej broni też dostarczają, choć już bardziej komediowo; w dwójce pojawia się ekscentryczny Leo Getz, kapitalnie odgrywany przez Joego Pesci. Richard Donner powstrzymywał wodze fantazji producentów, którzy nieomal chcieli nadać Riggsowi i Murtaughowi nadludzkich rysów. Może dlatego, że miał nad wejściem do biura napisane: zostaw swoje ego przed drzwiami. Zamiast tego twardo rozliczał kolejne części ze sprawnego zawiązywania akcji i znakomicie opowiedzianej historii. A Riggs i Murtaugh byli tylko zwykłymi glinami z Miasta Aniołów. Nierzadko z problemami rodzinnymi; wątek reklamy prezerwatyw Ramzes to jedna z naszych ulubionych scen całego czteroczęściowego cyklu.
Warto nadrobić lub odświeżyć sobie wcześniejsze odsłony Lethal Weapon przed planowanym zamknięciem pentalogii. Jestem już na to za stary! – wielokrotnie wrzeszczał w pierwszej części Murtaugh. Na tę serię jednak nikt nie jest za stary.