Mało kto to przewidywał, bukmacherzy płacili ogromne pieniądze, a eksperci nie wierzyli, że to właśnie na Leonie Edwardsie zakończy się mistrzowska seria Kamaru Usmana. Najlepszy fighter UFC bez podziału na kategorie wagowe (to się zaraz zmieni) stracił pas i status niepokonanego w oktagonie najlepszej federacji świata. Ucieknie mu także kilka rekordów.
Przed walką – pomijając już fakt, że Usman uważany był za pewniaka – zwracano też uwagę na przeróżne rekordy. Chociażby taki, że brakowało mu zaledwie jednego triumfu do wyrównania wyniku Andersona Silvy (16) w liczbie zwycięstw rzędu z federacji.
Nie udało się, choć nie jest to ten przypadek, w którym mistrz zlekceważył przeciwnika i dał mu się znikąd obijać, jak chociażby Amanda Nunes w pierwszym starciu z Julianną Peną. Nie był to też przypadek Jana Błachowicza, który po prostu nie był sobą w pojedynku z Gloverem Teixeirą. Był to za to ten przypadek, w którym MMA pokazuje nam, że w sportach walki czasem wystarczy jedna akcja lub jeden cios. Albo po prostu jedno kopnięcie.
To była ostatnia odsłona pojedynku – do końca pozostała mniej więcej minuta, a mistrz prowadził na punkty. Według pokazanych potem kart sędziowskich, było 3:1 dla niego, jeśli patrzymy na zwycięskie rundy. Tymczasem jedno kopnięcie zaszokowało cały świat MMA.
To koniec Usmana jako mistrza wagi półśredniej, przynajmniej na razie. To koniec jego serii zwycięstw i trudno się spodziewać, że wróci jeszcze na poziom bycia jednej walki od rekordu Andersona Silvy. To tymczasowy koniec Nigeryjczyka jako najlepszego fightera w UFC bez podziału na kategorie wagowe. „Nigeryjski Koszmar” ma dzisiaj trochę inny wydźwięk.
Co dalej? Brytyjczycy mają drugiego w historii (po Michaelu Bispingu) mistrza UFC, a cała waga półśrednia na pewno jest mocno zaintrygowana nowymi możliwościami. Pytanie, jak długo one potrwają, bowiem patrząc na przebieg pojedynku i historię Usmana, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest po prostu rewanż.
I tu pojawia się kolejna wątpliwość – czy Nigeryjczyk pójdzie śladem Amandy Nunes, która bardzo szybko odzyskała swój tytuł mistrzowski po jego sensacyjnej utracie, czy też wzorem kilku innych mistrzów będzie to moment, w którym przestanie być już takim fighterem jak kiedyś?
Sam zainteresowany twierdzi, że to pierwsze, choć tutaj innych słów byśmy się nie spodziewali. Jednak gdybyśmy mieli stawiać, to raczej też skłanialibyśmy się ku pierwszej opcji. Strzały znikąd się zdarzają, nokauty znikąd także. W MMA można przegrać tak walkę i być słabszym tego danego dnia, ale długofalowo nie oznacza to wcale, że jest się gorszym zawodnikiem, co potwierdzają zresztą karty punktowe tej walki.
Usman -vs Edwards 3 (bo pierwsza walka była w 2015 roku) wydaje się być niemal pewniakiem już teraz. Interesujące będzie wtedy nie tylko samo starcie, ale też i to jak Usman podejdzie do całej sprawy mentalnej. To jego pierwsza porażka w UFC i to od razu najboleśniejsza z możliwych. Nigeryjczyk na pewno zapomniał już, jak to jest przegrać. Teraz będzie musiał przepracować to we własnej głowie, by wrócić na szczyt.
Nie zapominajmy również o Leonie Edwardsie. Wielu skupi się tutaj na Usmanie i ogromnej niespodziance (sami to zrobiliśmy), ale Brytyjczyk wypracował sobie absolutnie największy sukces w karierze. Nie wiemy, co wydarzy się dalej, ale mało kto będzie mógł pewnie za jakiś czas powiedzieć, że pokonał Usmana. Tym bardziej w takim stylu. „Rocky”, zaszokowałeś świat!
Komentarze 0