Fakt, że do świadomości zachodniego słuchacza często nie docierają artyści z Afryki wcale nie oznacza, że tamtejsza scena notuje marginalne zasięgi i nie ma wpływu na amerykańską czy europejską popkulturę. Wręcz przeciwnie - jeśli spojrzeć na kategorię szeroko pojętego rapu i r’n’b, Czarny Ląd dobija do imponujących liczb.
Jednym z wyróżniających się afrykańskich krajów, w którym zapanowało rapowe prosperity jest Nigeria, gdzie hip-hopowi artyści notują spektakularne sukcesy. Istnieje całkiem pokaźna grupa raperek i raperów, którzy pomimo braku namacalnej światowej ekspozycji są absolutnymi gwiazdami w swoim kraju. Wystarczy wymienić kilka najpopularniejszych ksywek - Falz, Zlatan, DJ Cuppy, Adekunle Gold, Lady Donli czy Ycee, które nie schodzą z medialnych nagłówków, celebryckich ścianek i list przebojów.
Co więcej, całkiem sporo raperów o nigeryjskich korzeniach radzi sobie znakomicie w Stanach Zjednoczonych. Wale, Tyler, the Creator, Lil Wayne czy Maxo Kream to dzieciaki imigrantów przybyłych z najludniejszego kraju Afryki. Jak zatem wygląda sytuacja muzyków, których przodkowie nie wyemigrowali z ojczyzny Nwankwo Kanu i Hakeema Olajuwona do USA czy UK, a ich gwiazdorski status rozwinął się do kolosalnych rozmiarów najpierw w Nigerii, a dopiero potem przeniósł się na skalę międzynarodową?
Zanim przyjrzymy im się z bliska, warto poświęcić chwilę na wyjaśnienie terminu afrobeats, który w przeciwieństwie do afrobeatu, który zdefiniowali wybitni Fela Kuti i Tony Allen, nie jest ukonstytuowanym gatunkiem muzycznym, a raczej terminem ułatwiającym ogarnięcie szerokiego spektrum afrykańskiej muzyki popularnej, która z roku na rok zyskuje coraz większą światową rozpoznawalność i zasłużony rozgłos. W skład tej sceny wchodzą artyści grający mieszankę dancehallu, r’n’b, popu, highlife'u, jùjú czy afroswingu. Nie da się ukryć - afrobeatsowy hypewagon pędzi w zatrważającym tempie, a dobitnymi tego dowodami są międzynarodowe kariery artystów, o których piszemy poniżej.
Najświeższa sensacja prosto z dawnej stolicy Nigerii - Lagos. O ile debiut Laughter, Tears & Goosebumps faktycznie mógł przyprawiać o nerwowy śmiech, płacz nad kompozycją, a momentami nawet ciary wstydu, tak wydany w tym roku APOLLO przypadnie słuchaczom przyzwyczajonym do konsumpcji produktów zachodniej kultury znacznie bardziej.
Adedamola Adefolahan zastąpił nadmiernie emocjonalne piosenki futurystycznym sznytem i doprawił wajbem à la The Weeknd. Contemporary r’n’b łączy się tu ze słonecznym afrobeatsem i hymnowym trapem, a całość uzupełnia krystaliczna produkcja. Jeśli przeszczepiać afrykański rap na światowy grunt, to właśnie w taki sposób. Prosimy o Fireboya na trackliście soundtracku do kolejnej Czarnej Pantery.
Jedna z największych gwiazd afrykańskiej sceny rapowej opartej na radosnym afrobeatsie, dancehallu i gatunku o dumnej nazwie highlife. WizKid pierwsze songwriterskie kroki stawiał już w nastoletnim wieku, a przełomowy skok jego rozpoznawalności można datować na lata 2009-2011, kiedy to ruszył z kopyta w pogoni za krajową sławą.
Na międzynarodowym rynku zrobiło się o nim głośno dopiero w 2016, kiedy pojawił się w viralowym numerze Drake'a - One Dance. Ostatnie lata były już bezlitosną próbą podboju światowego rynku - wydany w 2017 album Sound from the Other Side oraz tegoroczny Made in Lagos to już bezpośredni szturm na listy przebojów. Skepta, Ty Dolla $ign, Major Lazer czy H.E.R. - oni pojawiali się gościnnie u nigeryjskiego wunderkida. Jeśli potrzebujecie czegoś, co momentalnie poprawi wasz nastrój i rozgoni ponurą aurę, twórczość WizKida nada się do tego w sam raz. Jak to mówią: good vibes only.
Współpraca z Gorillaz, Dannym Brownem, Mosesem Boydem i udział w projekcie Richarda Russella - Everything is Recorded. Do tego dwie oficjalne EP-ki i oczekiwanie na debiutancki longplay. A to wszystko jeszcze przed 30-stką. Może nie jest to poziom osiągnięć WizKida czy Burna Boya, ale trzeba też powiedzieć wprost, że Obongjayar para się nieco ambitniejszą muzyczką.
Steven Umoh pojawił się w świadomości odbiorców dopiero 3 lata temu, a wiele wskazuje na to, że to dopiero początek jego podbojów. Mieszkający na co dzień w Londynie Nigeryjczyk próbuje naginać przyjęte muzyczne ramy i zdefiniować własny sound opierając go na spoken wordzie, afrobeatsie, jazzie i rapie. Naszym zdaniem siedzi to jak złe, a potencjał w tym chłopaku drzemie spory!
Obok WizKida i Fireboya DML to postać o największej światowej rozpoznawalności. Podobnie jak w przypadku pierwszego z nich, Burna Boy rozpoczął podbój afrykańskiego rynku na początku ubiegłej dekady, ale dopiero niedawno udało mu się przyciągnąć uwagę międzynarodowej gawiedzi. Albumy African Giant i Twice as Tall są już produktami zachodniej koniunktury o ogromnych zasięgach i efektem wciągnięcia artysty do brytyjskiej i amerykańskiej branży.
Burna Boy miał już okazję nagrywać z Beyoncé, Stormzym, Chrisem Martinem (Coldplay) czy Jorją Smith, a w numerze Level Up (Twice as Tall) otwierającym jego tegoroczą płytę pojawił się sam Youssou N’Dour - współautor najntisowego hitu 7 Seconds, przez wiele lat najpopularniejszy afrykański muzyk na całym globie i, tu ciekawostka, były senegalskii Minister Turystyki.
Patrząc na dorobek i karierę Olamide aż dziw bierze, że nie udało mu się pójść identyczną drogą, co WizKidowi i Burna Boyowi. Astronomiczne liczby, ogromne zasięgi i celebrycki status w Afryce nie przełożył się jeszcze na globalny sukces pokroju dwóch wymienionych kolegów po fachu, dlatego jego sylwetkę wrzucamy w ramach bonusu i ciekawego kontrastu.
Nagrywający od początku 2010s raper zbierał laury na lokalnym podwórku, a liczne statuetki - za najlepsze albumy czy artystę roku - trafiały do jego gabloty regularnie. W 2020 roku ukazał się 11 studyjny album Nigeryjczyka, Carpe Diem, na którym utwory utrzymane są w charakterystycznej dla niego afrobeatsowej stylistyce. Uwielbiany w swoim kraju Olamide zbudował muzyczne imperium, a brak międzynarodowej sławy nie stanowił w tym przypadku żadnej przeszkody.