Próżno szukać o nim oficjalnych informacji. Ale to on współtworzy współczesny język internetu i prowokuje memy. Kim tak naprawdę jest TWR aka Król Podziemia?
To jest na serio czy prowokacja? – pada pytanie w ekipie Kizo. Słyszymy odpowiedź: Nie wiem. W tle gra jednostajny bit, a na ekranie buja się postawny, zakapturzony gość. Na twarz naciągniętą ma balaclavę. To fragment klipu o ewidentnie amatorskim sznycie. Niektóre ujęcia ukazują obrócony obraz, trochę jakby nieopierzony entuzjasta wideo dorwał się do montażu i wcisnął przypadkowo funkcję obrotu ujęcia. Napier**lam leszczy młotkiem. Napier**lam leszczy młotkiem – nawija gibający się facet. I powtarza tę frazę w kółko. Jak mantrę.
Okej, do mnie dotarło – puentują nagranie oglądający. Solidny młotek, do ch*ja – dodaje w końcu Kizo z przekąsem. I wszyscy wybuchają śmiechem. Jeśli zastanawiacie się, co to za scena i o co w niej chodzi, wyjaśniam: tak wyglądało zapoznanie króla polskiego mainstreamu z twórczością króla polskiego podziemia. A wszystko miało miejsce na twitchowym lajwie.
Autorem słuchanego przez ekipę Kizownika kawałka pt. MC Hammer był właśnie TWR, bratku. I ciężko wyobrazić sobie inne okoliczności obcowania z muzyką tego artysty niż spontaniczne obczajanie YouTube’a. Tak jak w sytuacji opisanej powyżej. Najlepiej robić to w oparach absurdu. Bo kontakt z muzyką tego artysty musi po prostu prowokować cytowane na otwarciu pytanie. To serio czy prowokacja? Właściwa odpowiedź brzmi: tak. Niewiadoma jest kwestią symptomatyczną dla całej twórczości TWR-a.
Król czy random?
Samozwańczy Król Podziemia – choć przydomek ten tłumnie powtarzają za nim też komentatorzy z jego kanałów social media – wypuszcza wiele kawałków. Dziesiątki płyt. I robi to bez żadnej specjalnej strategii. Wiele z utworów rapera ma raptem kilkaset lub kilka tysięcy wyświetleń. Cześć z nich urozmaicają teledyski, które charakteryzuje prymitywna i surowa stylistyka – jakby chałupnicza wariacja na temat drillowych klipów. Czy jest zatem czemu poświęcać artykuł? Wbrew pozorom TWR nie jest jakimś randomowym gościem, który publikuje kawałki w sieci. Albo nie jest nim wyłącznie. Stał się na swój sposób fenomenem.
O sile TWR-a niech świadczy chociażby fakt, że jeden z wypromowanych przez niego zwrotów znalazł się na liście tegorocznych nominacji do Młodzieżowego Słowa Roku. Charakterystyczne wyrażenie bratku, którym raper szasta na lewo i prawo – również w swoich tiktokach czy reelsach – faktycznie weszło na stałe do języka. A jego popularność możemy zawdzięczać nie tyle samym utworom, co – jak to zwykle bywa w przypadku memicznych twórców – działalności wokół muzyki.
Nowy człowiek-mem
TWR poza trackami wypuszcza bowiem multum różnorodnych materiałów. Na przykład filmy, w których robi pizzę albo pokazuje zakupy z piekarni. Albo wyciera nos stówą czy prezentuje swoje charakterystyczne outfity. Z pewnością ten ostatni element wizerunku wzmocnił viralowość TWR-a. I często jest naśladowany przez innych twórców w internecie. Czy nawet przez patostreamerów. Powtarzane w kółko frazy kto ma ten drip drip bratku podczas eksponowania w lustrze ciuchów słynnej, wielbionej przez drillowców londyńskiej marki Trapstar mają na TikToku miliony odtworzeń. Choć ciężko całą tę radosną twórczość ująć w statystykę i przełożyć na realny wpływ: można założyć, że przebija ona zasięgiem samą muzyczną twórczość tego tajemniczego rapera.
Przechodząc jednak do sedna – na czym w zasadzie polega jego sztuka? O ile setki utworów ze Spotify czy kanału youtube’owego artysty tkwią w niszy, warto zauważyć, że niektóre kawałki mają również po kilkaset tysięcy odtworzeń. Najsłynniejszy hit TWR-a Gummo Remix, wrzucony do sieci dwa lata temu, przebił jakiś czas temu na Spotify nawet barierę bańki odtworzeń. I nie tak dużo brakuje do osiągnięcia tej liczby także zrealizowanemu do niego klipowi w reżyserii twórcy skrywającego się pod instagramowym nickiem @gross_rezyser_. Film oczywiście jest osobliwy, choć w porównaniu z innymi produkcjami TWR-a sprawia wrażenie dopiętej wizji artystycznej – nawet jeśli dość chałupniczej. Zainteresowany buja się w wideo z młotkiem w ręce i z kominiarką na głowie; w tle stoi zielone Audi. Wszystko przeplatane jest interfejsem rodem z Mortal Kombat czy z ekranów z kamer noktowizyjnych.
Trzeba przyznać, że utwór sam w sobie jest uzależniający. Przybrudzony, zwalisty bit z cykaczami płynie nakręcany przez nienaganne delivery TWR-a – ospałe i ciężkie, ale bujające w takt. Do tego przewózka w tekście z niby prostą nawijką wzbogacona jest momentami całkiem wyszukanym słownikiem. I choć wielu komentujących zostawia pod klipem ironiczne komentarze o tym, jak słucha tego kawałka z babcią, większość z zaskoczeniem przyznaje: To jest serio dobre.
To zatem najlepszy dowód, że TWR często z rzeczonego klinczu między prowokacją a serio przesuwa się w kierunku tego drugiego. Jednak bez prowokacyjności z pewnością nie budziłby tak wielkiego zainteresowania. Bo estetyka tego twórcy, za sprawą głównie wizualnej odsłony, zbliżona jest do dunk memów. Spłaszczone zdjęcia, które często promują klipy czy single rapera, nie tylko umacniają jego undergroundowy wizerunek, ale i przywodzą na myśl postironiczne rejony internetu. Gdybyśmy mieli więc TWR-a umieścić na muzycznej mapie, znalazłby się pewnie gdzieś między przerysowaną wrogością Rów Babicze, narkotyczną aurą Hewry, awangardowym autentyzmem LSO i memicznością Waszki G. I mimo że laik mógłby pomylić go jeszcze z Rogalem DDL, styl gościa skrywającego się za trzema literami wyróżnia się na tle wszystkich wymienionych artystów.
Czasem pizza, czasem Opium
Sporo dla promocji TWR-a robi też Underway_pl – inicjatywa prezentująca newsy i ciekawostki ze świata undergroundowego rapu. Projekt działa głównie na Instagramie czy TikToku – słynie z żartobliwych i często absurdalnych postów naśladujących estetykę serwisów lajfstajlowych. I jest praktycznie jedyną skarbnicą wiedzy na temat TWR-a. Na kanałach Underway informacje na temat tego, co raper sądzi o pizzy z Żółwiami Ninja przeplatają się z analizami outfitów, jakie nosi. Co do tej drugiej kwestii – twórca Underway określa nawet TWR-a najlepiej ubranym raperem. I faktycznie – zamiłowanie do mody widać u tego gościa na odległość. Słabość TWR-a do najgorętszych rapowych trendów (#opiumfinalboss) i projektantów pokroju Ricka Owensa przejawia się nawet w tytułach utworów. Wiedziony tymi trafnymi analizami postanowiłem więc zapytać twórcę Underway, czemu poświęca Królowi Undergroundu tak dużo uwagi i na czym jego zdaniem polega cały fenomen tego oryginała.
TWR jest po prostu nieprzewidywalny. Jednego dnia atakuje i obraża wszystkich, żeby następnego życzyć światu miłego dnia, czy zachwycać się drobnostkami – mówi człowiek stojący za Underway. A to wszystko robi potężny, rapujący koleś z fetyszem markowych ubrań. Od kilku lat jest konsekwentną fabryką contentu, który często przekracza granice absurdu. Postać nie do podrobienia – podsumowuje. Założyciel serwisu przyznał także, że obserwuje TWR-a od ok. 7-8 lat, kiedy ten jeszcze próbował reklamować się na różnych facebookowych grupkach. I to niekoniecznie rapowych – raczej shitposterskich, memowych czy w dużym uproszczeniu: lajfstajlowych. Nim założyciel Underway odkrył twórczość TWR-a, znał go jako typa fleksującego się ciuchami Off White.
Jeśli dorzucimy do tego wszystkiego fakt, że TWR tylko w samym 2023 roku wypuścił sześć płyt (!), zrozumiemy, że jest bardzo zdeterminowany w działaniu. Na tę wytrwałość zwrócił uwagę także Sentino w jednym ze swoich lajwów. Raper, który – dodajmy – jeśli chodzi o kwestie nieprzewidywalności, wydaje się postacią absolutnie adekwatną do opisywanego uniwersum. Popularny Sebastian Alvarez zapowiedział wówczas nawet, że nagra track z TWR-em. I to niejedyny mainstreamowy raper wypowiadający miłe słowa w kierunku Króla Undergroundu. O tym, że TWR wyprzedził Polskę, wspominał także dawny współbratymca Sentino, czyli Malik Montana.
Polska niegotowa?
Enigmatyczna aura wokół opisywanego artysty prowokuje oczywiście wiele domysłów na temat jego personaliów i życia prywatnego. Zwłaszcza że już na pierwszy rzut oka widzimy, że z aparycji nie wygląda na młodego newcomera. Niestety, szperając w Google przy pomocy hasła TWR, łatwiej będzie nam znaleźć asortyment sklepu rowerowego z Krakowa o tej samej nazwie niż biografię rapera.
Podobno pochodzi z Krapkowic położonych w województwie opolskim. Choć w mediach społecznościowych czy na Soundcloudzie posługuje się imieniem i nazwiskiem Dariusz Kulczyk, to, jak pomógł ustalić mi założyciel Underway, tak naprawdę nazywa się Nikodem Olech. I ma prawdopodobnie około 30 lat.
Rzeczone wahania nastrojów TWR-a są także asumptem do snucia teorii na temat stanu jego zdrowia psychicznego przez komentujących, do czego nie mamy jednak prawa. Wiemy jednak, że sam zainteresowany nawija choćby o problemach z depresją, na przykład w kawałku PSYCHOTERAPIA. Wiemy też, że za sprawą niepohamowanej produktywności zostawił naprawdę pokaźną spuściznę. Wśród dwudziestu jeden płyt wrzuconych na Spotify – niektóre mają po trzydzieści (!) utworów. Oczywiście przy takiej płodności musimy spodziewać się nierównej formy, jak i podobieństwa kawałków. Natomiast zdarzają się u TWR-a i ciekawe eksperymenty. Do takich zaliczyłbym LP Uliczne kino ze specyficznym mumble’owaniem TWR-a. Albo SKIBIDIBI SONG, gdzie bit z eterycznego pianina przechodzi w noise’owe wręcz, metaliczne uderzenia.
Geniusz, troll, niedoceniony szerzej artysta? Przy obecnej skali emocji, jakie budzi muzyka Nikodema, moglibyśmy już rzec, że mamy do czynienia z Nikiforem drillu. Trochę niezrozumiałym, ale wytrwałym w swojej prymitywnej sztuce samotnym wilkiem, który skupia coraz większe zainteresowanie. Czy za jakiś czas zostanie odkryty przez masy, jak wielu późno zauważonych? Jak to z TWR-em bywa, odpowiedź jest niewiadomą. Ale my, jakby co, ostrzegaliśmy!