JPEGMAFIA to postać, która nie trafi w wiele gustów, ale w całym tym przedsięwzięciu jest magnes, który nie pozwala się od niego oderwać.
Nienawidzi kiedy porównuje się go do MC Ride'a z Death Grips, ale kilka podobieństw da się zauważyć. Po pierwsze: ich nawijka jest bardzo często agresywna i wulgarna. Po drugie: i Peggy, i MC Right uwielbiają eksperymentować z muzyką. I w końcu - każdy z nich jest szalony. Przynajmniej muzycznie.
Devon Hendricks urodził się w Nowym Jorku, dorastał we Flatbush na Brooklynie. Czyli mocno niebezpiecznej miejscówce, o czym Hendricksowie przekonali się, gdy brat przyszłego rapera został zastrzelony, w związku z czym rodzice zdecydowali o przeprowadzce do Alabamy. Co dalej? W wieku 18 lat wstąpił do armii, w której spędził osiem lat życia. Był na misji w Iraku, stacjonował także w Niemczech i Japonii. Kiedy opowiadał o życiu w irackim obozie, mówił o bombach przerzucanych przez płot jak o czymś, co jest na porządku dziennym. Na początku stosował się do zaleceń - przyjmował bezpieczną pozycję żółwia, jednak z czasem mu się to znudziło. Zamiast dbać o własne bezpieczeństwo, leżał na pryczy ze słuchawkami na uszach i tworzył beaty. W 2015 roku został zwolniony ze służby i zamieszkał w Baltimore, gdzie na poważnie zaczął zajmować się muzyką.
Peggy jest magistrem dziennikarstwa. W jednym z wywiadów tłumaczył, że gdyby nie muzyka, to najprawdopodobniej siedziałby w więzieniu albo leżał w grobie. Zapytany o dyplom odpowiedział, że jest całkowicie bezwartościowy, ale zrobił go na czarną godzinę - gdyby nie mógł żyć z tworzenia muzyki, to chciałby chociaż o niej pisać. Oddanie rapowi jest odzwierciedlone w jego twórczości. Każdy składnik każdej piosenki jest spersonalizowany, ma brzmieć tak, jak brzmiał w głowie rapera. Nie wykorzystuje cudzych sampli, bo jak twierdzi - nie byłoby go stać na płacenie tantiem. Zamiast tego woli nagrać dźwięk strzelania długopisem albo uderzania dłonią w biurko, tym samym tworząc swoje własne, unikatowe brzmienie.
Bardzo ważnym składnikiem twórczości JPEGMAFII jest bijąca z niej prawdziwość. Peggy nie owija w bawełnę, jest bezpośredni i przez to często kontrowersyjny. Żadna korporacyjna wytwórnia nie wydałaby płyt, na których znajdują się takie tytuły jak: I Cannot Fucking Wait Til Morrissey Dies, I Just Killed A Cop Now I'm Horny, Hop Out The Pussy I'm 21, czy w końcu I Might Vote 4 Donald Trump. W rozmowie z dziennikarzem The Fader JPEGMAFIA zdradził swój stosunek do muzyki: My only goal in music always - it's always just to make a living. I wanted it to be my job. I didn't care about being famous or any of that. I just wanted to have enough money to live, to pay my bills and then have money left over to be okay. Gigantycznej popularności nie ma, ale po płycie Veteran w końcu zaczął zarabiać.
Większość ludzi, którzy wrzuciliby sobie na słuchawki Veterana, zrezygnowałaby po Real Nega, ewentualnie mocnym, ale doskonałym Baby I'm Bleeding. Psychodelia, dysharmonia, agresja i surowość brzmień mogą nabawić bólu głowy, jednak ważniejszy w tym przypadku jest tzw. element artystyczny. Eksperymentalne łączenie nieoczywistych i niepasujących do siebie elementów jest w przypadku Peggy'ego co najmniej intrygujące. Z jednej strony raper serwuje słuchaczom przyjemne tracki pokroju 1539 N. Calvert, a z drugiej atakuje ich napakowanymi efektami i surowymi dźwiękami jak w Whole Foods. To właśnie takie zróżnicowanie sprawia, że JPEGMAFIA jest artystą kompletnym. A przynajmniej wielu go za takiego uważa.
Peggy'ego nie da się określić jednym gatunkiem muzycznym. Cloud rap, glitch hop, emo rap, experimental rap, industrial hip-hop, hardcore hip-hop, noise rap - wszystkie te tagi są obecne w muzyce nowojorczyka, choć często rearanżowane i reinterpretowane. Swoje przeżycia związane ze stratą brata, ze stykaniem się z rasizmem, życiem w biednej rodzinie i pobytem w wojsku są odprowadzane wentylem bezpieczeństwa, jakim jest dla niego muzyka. Przesłuchajcie Veterana, będącego jednym z lepszych tegorocznych albumów - choćby po to, żeby poznać zupełnie inne, nienormatywne podejście do tej muzyki. W końcu kto powiedział, że zawsze musi być przyjemnie?
