Tylko jeden z polskich 66 lekkoatletycznych medali olimpijskich został zdobyty w wieloboju, a w tym roku minie od niego pół wieku. Siedmiobojowy rekord Polski jest jednym z najdłużej dotąd niepobitych. Na horyzoncie widać jednak koniec tej posuchy.
Lekkoatletyczna reprezentacja Polski przeżywa ostatnio jeden z najlepszych okresów w historii. Dziewięć medali olimpijskich w Tokio i sukcesy na każdej kolejnej imprezie sprawiły, że możemy mówić o nowym wcieleniu „Wunderteamu”. Pośród dużych ilości złota, srebra i brązu próżno jednak szukać medali wielobojowych. Do tego stopnia, że raczej przyzwyczailiśmy się, że na te konkurencje patrzymy zazwyczaj jako neutralni kibice. Jest jednak jedna młoda, utalentowana i wszechstronna lekkoatletka, która chce to jak najszybciej zmienić.
Gdybyśmy mieli zapytać przeciętnego fana, która z lekkoatletycznych konkurencji jest naszą specjalnością, większość odpowiedziałaby krótko - rzut młotem. Nie jest to oczywiście żadne zaskoczenie, bo Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki zdominowali rywalizację i od dawna trudno znaleźć większą imprezę bez medalu dla polskiego młota. A na tej najważniejszej, w Tokio, zdobyliśmy ich aż cztery na sześć możliwych, bo do wyżej wymienionej trójki dołączyła jeszcze Malwina Kopron. A poza młotem? Wskazalibyśmy inne konkurencje pchane i rzucane, nasze sztafety 4x400 metrów czy biegi średniodystansowe - sukcesów polskiej lekkoatletyce naprawdę nie brakuje, jednak żaden z nich w ostatnich latach nie nadszedł w wieloboju.
WSZECHSTRONNOŚĆ POPŁACA
Dlaczego? Po pierwsze, te konkurencje w naszym kraju nie są aż tak popularne. Rozpoczynając przygodę z lekkoatletyką rzadko kto się na nie decyduje, a polska lekkoatletyka pokazuje, że skupienie się na tylko jednej specjalności jest (albo było, do tego zaraz dojdziemy) dużo korzystniejsze. Jedynie Ryszard Katus w Monachium (1972) zdobył brązowy medal olimpijski w dziesięcioboju. Poza tym, spośród 65 innych krążków, wieloboiści nie mają żadnego. Często mówi się zresztą, że posiadanie zdolnego do medali dużych imprez wieloboisty to wypadkowa stanu całej lekkoatletyki. Jeśli ogólnie masz mocną kadrę, to i wieloboiści się znajdą. Powód jest prosty - rywalizacja, już od juniorskich szczebli, jest znacznie większa, a to skłania tych niezdobywających złota za złotem w jednej konkurencji do większego zwracania uwagi na inne specjalności. W ten sposób zamiast solidnego biegacza/skoczka na poziomie krajowym, można mieć naprawdę dobrego wieloboistę na poziomie międzynarodowym. Nie przeszkadza też na pewno jakość treningów w kraju, który dobrze wie, jak wychowywać lekkoatletów. Nieprzypadkowo większość naszych wielobojowych sukcesów to lata, w których gwiazd naszej królowej sportu nie brakowało.
Polska stała się teraz takim krajem. Jesteśmy europejską potęgą lekkoatletyczną, a igrzyska w Tokio pokazały, że w końcu na stałe przebiliśmy się także na rynku światowym. Przez lata widać było bardzo duży potencjał polskiej „lekkiej”, ale na igrzyskach zawsze coś nie wychodziło. W Tokio wychodziło wszystko, co tylko potwierdziło przewidywania ekspertów. Na japońskich igrzyskach mieliśmy też dwójkę wieloboistów, co jak na nasze standardy samo w sobie było bardzo dobrym rezultatem. Wśród dziesięcioboistów Paweł Wiesiołek (brązowy medalista halowych mistrzostw Europy 2019) zajął niezłe 12. miejsce, natomiast u pań - w siedmioboju - Adrianna Sułek była 16. Zwracał uwagę fakt, że wieloboje to zazwyczaj dyscyplina dla doświadczonych sportowców, natomiast Sułek to wciąż zaledwie 22-letnia zawodniczka. I o ile w Tokio nie poszło jej dokładnie tak jak chciała, o tyle jej kariera dotychczas rozwija się modelowo.
KROK PO KROKU
Sułek do wielobojów trafiła bardzo szybko i to w ręce jednego z najlepszych specjalistów w kraju - Wiesława Czapiewskiego. To on trenował m.in. Sebastiana Chmarę, wciąż aktualnego rekordzistę Polski w dziesięcioboju i to on nakierował młodą zawodniczkę w stronę najbardziej wyczerpującej z lekkoatletycznych konkurencji. Przypomnijmy, że w skład kobiecego siedmioboju wchodzą: bieg na 100 metrów przez płotki, skok wzwyż, pchnięcie kulą, 200 metrów, rzut oszczepem, skok w dal i kończący wszystko bieg na 800 metrów. Jeśli się zastanawiacie „jak to wszystko trenować jednocześnie?”, jesteście na dobrej drodze, by zrozumieć niezwykłą pracę wkładaną w to przez lekkoatletów.
Sułek „złapała” to całkiem szybko i już w 2018 roku zdobyła pierwszy medal światowej imprezy - brąz mistrzostw świata juniorów. Przenosząc się do roku olimpijskiego - tuż przed Tokio została młodzieżową mistrzynią Europy. Impreza odbywająca się w Tallinie była zresztą jej docelową, stąd też kilka tygodni później w Tokio było nieco gorzej, ale nie ma tu raczej powodów do zmartwień.
Najważniejszą rzeczą w rozwoju Sułek są bowiem nie medale, a progresja wyników. Kiedy popatrzymy, jak to wygląda pod względem punktowym, z roku na roku jest coraz lepiej i nie ma żadnych przestojów w rozwoju, co często zdarza się młodym zawodnikom po wejściu na wyższy poziom. No może poza pandemią, przez którą rok 2020 był przestojem dla całej lekkoatletyki. Wystarczy popatrzeć jak to wygląda punktowo w kolejnych pełnych sezonach startów:
2017 - 5784
2018 - 5939
2019 - 6171
2021 - 6315
Wydawało się, że to właśnie olimpijski rok 2021 jest sam w sobie wyjątkowy dla jej rozwoju, skoro dorosła już zawodniczka poprawia się tak wyraźnie. Jednak może się okazać, że 2022 będzie jeszcze lepszy pod tym względem. Już w sezonie halowym Sułek poprawiła się na tyle, by na halowe mistrzostwa świata w Belgradzie jechać jako jedna z faworytek. Oczywiście w hali nie startują wszystkie najlepsze na świecie wieloboistki, szczególnie że pod dachem rozgrywa się nie siedmiobój, a pięciobój (bez 200 metrów i - z wiadomych względów - rzutu oszczepem), ale sam fakt, że z każdego startu Ada wracała z jakimś rekordem życiowym mówił nam wprost, że nasza najlepsza zawodniczka „rośnie” z dnia na dzień.
Belgrad był pierwszą imprezą seniorską, na której Sułek musiała sobie poradzić z rolą jednej z faworytek. I udało się jej to zrobić w świetnym stylu. W skokach (w dal - 6.43 i wzwyż - 1.89) osiągnęła rekordy życiowe, które pozwoliłyby jej walczyć o medale mistrzostw Polski pośród wyspecjalizowanych zawodniczek. To, plus niezły występ w pozostałych konkurencjach, pozwoliło jej zdobyć srebrny medal - pierwszy seniorski krążek. Wynik punktowy - 4851 - to z kolei nowy halowy rekord Polski. A my wiemy już, że nasz duży talent nie powinien się zmarnować.
SZYBCIEJ, WYŻEJ, ALE PRZEDE WSZYSTKIM MOCNIEJ
Myśli Ady są już na pewno skierowane na sezon letni. Skoro tak dobrze szło poprawianie się na hali, czemu nie powtórzyć tego w siedmioboju na stadionie? Tutaj trzeba jednak zwrócić uwagę na typy konkurencji, które dojdą do składu siedmioboju. Ada nieźle biega i jest świetną skoczkinią, to już wiemy po Belgradzie. Niestety, jej piętą achillesową są rzuty - pchnięcie kulą i rzut oszczepem. To tego drugiego - jak sama mówi - dopiero „przestaje się bać”. Prawdopodobnie to w rzutach będzie musiała nadejść największa poprawa, jeśli Sułek chce walczyć o medale największych imprez. Sama przyznaje, że to jeden z głównych celów, a wraz z nowym trenerem uznają nawet, że oszczep może być jej tajną bronią, bo potencjału do pracy nie brakuje.
No właśnie - z nowym trenerem, bo niestety Wiesław Czapiewski zmarł w 2019 roku. Marek Rzepka, nowy szkoleniowiec, miał niełatwe zadanie przejęcia młodej lekkoatletki po trenerze będącym dla niej w zasadzie członkiem rodziny i to jeszcze w tak kluczowym dla jej rozwoju okresie. Na szczęście na razie udaje mu się to znakomicie, a przed młodą wieloboistką kolejne wyzwania. Sama twierdzi, że dąży do medali światowych imprez, jednak nawet przy utrzymanym tempie rozwoju może to jeszcze trochę potrwać. Jest na to czas, szczególnie że jak już wspomnieliśmy - wieloboistki wchodzą na najwyższy poziom powoli. Kolejnym celem może być więc rekord Polski w siedmioboju (1985 rok - Małgorzata Nowak, 6616), który jest jednocześnie jednym z najstarszych niepobitych rekordów naszego kraju. Sułek ma na ten moment piąty wynik w historii i prawie 300 punktów straty, ale Belgrad pokazał nam, że przy tym tempie rozwoju nie jest to wcale niewykonalne w najbliższych latach.
Zresztą dla tak zdolnej dziewczyny to ostatecznie i tak powinien być jedynie przystanek na drodze do medali igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata na stadionie. Za wcześnie na takie deklaracje? Być może, ale warto zauważyć, że mimo pojedynczych sukcesów tak dużego talentu wielobojowego nie mieliśmy od dawna. I obyśmy powtarzali to jeszcze przez długie lata.