Nowy sezon „Opowieści podręcznej” nie zawodzi i stale zaskakuje - nasze wrażenia po pierwszych odcinkach

Zobacz również:W mordę jeża! „Świat według Kiepskich” ma zejść z anteny po 23 latach
opowiesc-podrecznej.jpg

Za każdym razem, kiedy twórcy seriali decydują się na stworzenie kolejnej części, jego fani na chwilę wstrzymują oddech, w obawie przed niepotrzebnym przeciągnięciem i zniekształceniem fabuły. To samo mogło stać się z Opowieścią podręcznej.

Dla wielu zakończenie trzeciego sezonu serialowej adaptacji powieści Margaret Atwood było dalekie od satysfakcjonującego. Pojawiały się głosy, że po znakomitym pierwszej części, wraz z kolejnymi odsłonami heroiczna walka June Osborne z Gileadem staje się coraz trudniejsza do zniesienia. Patetyczne motywy, główna bohaterka jako święta i mało przekonujący dramatyzm wydarzeń ostatecznie zakończyły się zwycięstwem podręcznych - jakkolwiek nieprawdopodobne by ono nie było. Podobne zarzuty pojawiają się zaraz po premierze pierwszych trzech odcinków czwartego sezonu Opowieści podręcznej.

June na przestrzeni tych kilku części (i nieskończonych walk z państwem religijnych despotów) przechodzi ogromną przemianę - staje na czele podręcznych i - niczym Rambo w czerwonej pelerynie - bez zawahania mści się na komendantach. Co stało się z tym budzącym grozę Gilead, w którym za najmniejsze przewinienie trafiało się na mur? Trudno powiedzieć. Twórcy nadal na każdym kroku podkreślają niezłomny charakter, wolę walki i bezwzględność głównej bohaterki, która staje się patronką wszystkich ciemiężonych kobiet. Czujecie ten patos? Tak, w czwartym sezonie również jest go momentami za dużo (nie brakuje scen w slow motion, pocałunków jak ze słabego romansidła i niecelnych strzałów). Nie oznacza to jednak, że kolejna odsłona serialu rozczarowuje.

W najnowszym sezonie w końcu dochodzi do przynajmniej częściowego rozliczenia z działaniem głównej podręcznej, opanowanej przez żądzę zemsty na systemie. Jeżeli twórcy nie oszczędzali widzów już w poprzednich częściach, to tu wymyślnych tortur i krwawych scen najwyraźniej będzie jeszcze więcej. Jednocześnie widać, że opanowali do perfekcji liczne zwroty akcji i symboliczne sceny (finał pierwszego odcinka!), a pomimo wyczerpania materiału źródłowego, cały czas są w stanie stworzyć mniej lub bardziej przemyślaną kontynuację.

Pierwszy odcinek bez wątpienia należy do nowej postaci, młodej małżonki, w którą wcieliła się 14-letnia Mckenna Grace, znana z Annabelle wraca do domu czy Nawiedzonego domu na wzgórzu. Nastolatka znakomicie odgrywa rolę straumatyzowanej i nieprzewidywalnej dziewczynki, która chce naśladować June. Miejmy nadzieję, że pojawi się również w kolejnych odcinkach, bo jej rola dodaje świeżości zmęczonemu i zakrwawionemu Gilead. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o losach Sereny, Freda, Moiry czy Nicka, u których jak na razie niewiele się dzieje.

Opowieść podręcznej to jeden z tych seriali, które pochłania się na raz i zanim się zorientujemy, okazuje się, że jest już środek nocy, a my zastygliśmy przed telewizorem, jesteśmy spuchnięci od płaczu, spoceni ze stresu i wbijamy paznokcie w fotel. I - co najważniejsze - czwarta część również serwuje podobną dawkę skrajnych emocji. Cały czas przecież mówimy o popkulturowym dziele, który kreśli coraz bardziej prawdopodobną, dystopijną wizję świata, w którym kobiety pozbawione są wszelkich praw.

Kolejne odcinki w każdy czwartek na HBO GO

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Reprezentantka generacji Z, w newonce.media od 2019 roku. Prowadząca autorską audycję muzyczną KARI ON, współprowadząca pasmo BOLESNE PORANKI, ownerka TikToka, social media managerka albo najgólniej: twórczyni contentu.