WdoWa pompatycznie deklaruje, że przez Black Candy wstydzi się za kobiecy rap w tym kraju. Internauci szaleją i wypominają nowej gwiazdce, że świeci tyłkiem na klipach. Ale gdyby nie nawijała, a była tancerką w klipie jakiegoś rapera - o, to pewnie byłaby już zupełnie inna gadka.
Jeszcze kilka miesięcy temu Black Candy była wyłącznie znana jako Pin Up Candy - burleskowa tancerka. Ale pod koniec ubiegłego roku chwyciła za mikrofon. Moim celem było pokazanie, że w Polsce można nagrać odważną piosenkę i równie seksowny teledysk, nieodbiegający standardem od amerykańskiej produkcji - mówiła Candy w rozmowie z Onetem.
Na początku kwietnia wypuściła rapowany numer INTRONIZACJA, który sugerował, że teraz będzie flirtować z hip-hopem. Nagranie nie spotkało się z przychylnym odbiorem... OK, dosyć eufemizmów: Candy i pojawiający się w teledysku CNE, czyli jej partner, zostali schlastani przez internautów. Ale to nic w porównaniu do zamieszania, jakie wywołał nowy singiel - Nicki&Cardi. Black Candy po raz kolejny mocno eksponuje swoje ciało na teledysku do singla, który jest dość smutną kopią stylu Bacardi. Na YouTube zaczęły się pojawiać komentarze w stylu: wracam do słuchania SexMasterki; myślałem, że nikt nie przebije Godlewskich. Tak, to jest ten poziom.
Jeszcze zanim internauci i portale muzyczne zdążyły zaatakować nowy singiel, CNE udostępnił klip z defensywnym opisem: W USA takie klipy to norma, a czy Polska jest na nią gotowa. Chyba musimy uświadomić Człowieka Nowej Ery: większość krytykuje, bo utwory wypuszczane przez Black Candy są po prostu bardzo słabe. Flow przypomina wypracowane i poprawne dukanie, nawijanie po angielsku wywołuje facepalm (btw. osoba odpowiedzialna za wokale w stylu Chopped and Screwed w singlu powinna poważnie się zastanowić nad swoją robotą), a teksty... Po prostu tylko to tu zostawimy: Ty kochasz Nicki, to jesteś dla mnie nikim, ty kochasz Cardi i myślisz, że jesteś twardy.
To wszystko jednak nie oznacza, że Black Candy nie ma prawa nawijać tak, jak jej się podoba. W internecie już można znaleźć komentarze atakujące ją za epatowanie seksem, ale błagamy - przecież raperzy robią to samo, zatrudniając bardzo skąpo ubrane modelki do teledysków. Albo nawijając o swoich seksualnych przygodach. Trzeba mierzyć wszystkich tą samą miarą, bez względu na poziom artystyczny.
Tymczasem WdoWa nie kryła oburzenia teledyskiem i napisała na Insta Stories patetyczny manifest.
Rozumiemy, że tracki Black Candy mogą się nie podobać, ale czy to powód, żeby z miejsca wstydzić się za kobiecy rap w naszym pięknym kraju? Czy jeśli raper nagra utwór pełen idiotycznych lub szowinistycznych refleksji, to już mają się za niego palić ze wstydu wszyscy koledzy po fachu? Nie. Każdy reprezentuje wyłącznie samego siebie. Utwory Black Candy nie są świadectwem tego, na jakim poziomie stoi kobiecy rap w naszym kraju. Są wyłącznie wyznacznikiem jej poziomu wrażliwości muzycznej oraz inteligencji. Dlatego naprawdę, nie popadajmy w skrajności. Każdy ma prawo tworzyć tak, jak chce; podobnie jak słuchacz może decydować, czy wciśnie stop, czy play.
A to, że my też wciskamy stop, to już zupełnie inna historia.