Czy Nightmare Vacation to Yeezus AD 2020? Na pewno nie. I chociaż 23-letnia raperka odważyła się głosić takie odważne porównania, to jednak jej debiutancki krążek umieścilibyśmy w zupełnie innej kategorii.
Ale jak to, debiutancki!? Tak, dobrze przeczytaliście, bo pomimo zaskakująco młodego wieku - ale też bogatego dorobku artystycznego - Rico Nasty wydała dopiero swój pierwszy studyjny album. Dopiero, bo przedtem udało jej się wypuścić siedem mikstejpów i dziesiątki singli.
Wrota do mainstreamu uchylił jej wydany w 2018 roku Nasty, a potężnym kopniakiem wyważył je Anger Management, na którym dokooptowała sobie do stałej współpracy Kenny’ego Beatsa, byłego EDM-owego producenta, który jest obecnie w ścisłym topie jeśli chodzi o świeżość rapowego brzmienia. To pod jego skrzydłami Nasty pokazała pełne spektrum swoich umiejętności i uwolniła drzemiący w nich potencjał. Przecież numer Hatin na samplu z Timbalanda i Jaya-Z to feministyczno-empoweringowe czyste złoto. Chcieliśmy więcej, no i się doczekaliśmy.
Ten okres przyniósł jej także gościnne występy u Injury Reserve, Doji Cat, Boys Noize’a czy A$AP-a Ferga. My typowaliśmy ją na przyszłą gwiazdę rapu już półtora roku temu, a teraz z czystym sumieniem możemy tę tezę potwierdzić.
Sugar trap? Poproszę podwójnie
Cofnijmy się na moment kilka lat wstecz, kiedy raperka z Maryland hurtowo zasypywała słuchaczy mikstejpami. Już wtedy odżegnywała się od generycznej trapowej estetyki, śmiało wprowadzając do swojej twórczości cloudowe i bubblegum popowe bity. Life Back, Hockey czy Ice Cream były pierwszymi jaskółkami zwiastującymi zwrot w kierunku eksperymentów w bitami.
Nightmare Vacation to pełnoprawny, oficjalny debiut. Trzeba to powiedzieć już na starcie - tak różnorodne pod względem stylistycznym trapowe albumy nie zdarzają się zbyt często, a artystce pretendującej do miana królowej przesłodzonego rap-punku ta sztuka się udała. Czysta agresja przeplata się tu z radiowym popem i nawet przez chwilę się to ze sobą nie gryzie.
Kiedy w sierpniu tego roku Rico Nasty wrzuciła na streamingi singiel IPHONE, który był pierwszym zwiastunem nadchodzącego albumu, byliśmy już pewni, że trafi do ścisłej czołówki, jeśli nie na sam szczyt podium rapowych numerów AD 2020. Tacobella zaprosiła do collabo ½ duetu 100 gecs - Dylana Brady’ego - który zmajstrował dla niej nieprzyzwoicie przebojowy hyperpopowy bit. To połączenie powinno być pokazywane na trapowych uniwersytetach jako przykład zacierania się granic i braku obaw przed wychodzeniem poza przyjęte gatunkowe normy.
Na Nightmare Vacation Nasty na swój sposób podsumowuje dotychczasowy dorobek i prezentuje go w formie skumulowanego, treściwego albumu pozbawionego odstających wypełniaczy. Oprócz futurystycznych popowych przelotów (IPHONE czy OHFR?) mamy tu przebojowy, kodeinowy beatmaking (Don’t Like Me, Loser i Back & Forth) oraz nie tyle punkowe, co miejscami nawet krzykliwe, nu-metalowe akcje - Let It Out, Girl Scouts i 10Fo stanowią esencję hip-hopowego gniewu. Co ważne, artystka nie wykłada się w żadnym muzycznym wcieleniu, a jej zdolność adaptacji mogłaby zawstydzić niejeden gatunek kameleona. Raperka doskonale żongluje stylistykami, dzięki czemu poszczególne numery smakują wybornie, zupełnie jak słynne połączenie majonezu z ketchupem i belgijskimi frytkami. Niech żyje różnorodność!
Na debiucie Rico Nasty nie ma przestrzeni dla monotonii, powtarzalności, jak i braku kreatywności, z którym zderza się większość współczesnych trapowych płyt. 23-letnia raperka wpuszcza do tej zatęchłej kanciapy życiodajny powiew świeżego powietrza i prezentuje się z najlepszej strony zarówno w tych bardziej eksperymentalnych, jak i przebojowych trackach. Kto powiedział, że zadziorność i cukierkowość muszą się wzajemnie wykluczać? (na pewno nie Nicki Minaj).