Od Jamesa Browna po skrrt na każdym kroku: historia ad-libów

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Playboi Cardi
Prince Williams/Wireimage

Wokalna kreatywność to nieodłączny element rapu. Dała nam sporo - przede wszystkim ad-liby.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że z rapowych kawałków wyskakują rozmaite skrr, brr i inne pokrzykiwania w tle. To właśnie ad-liby. Niestety - trudno znaleźć polski odpowiednik tego określenia. Najbliżej byłaby chyba konstrukcja aranżacyjne ozdobniki wokalne, ale powodzenia w częstym wymawianiu takiej wiązanki. Dominacja hip-hopu z amerykańskiego Południa i brzmień pokrewnych zainicjowała erę ad-libów. Niektóre są kreatywne, zabawne i bardzo charakterystyczne - od razu kojarzą się z konkretnym artystą czy artystką. Inne pojawiają się zbyt wysoko w miksie, są zbędne, a nawet irytujące. Nie brakuje też najzwyklejszych w świecie zrzynek. Specyficzne yeah! Travisa Scotta słychać zdecydowanie za często, zazwyczaj nie z jego ust, również w Polsce. Ale - tak jak scratche wcześniej - ad-liby są ciekawym zjawiskiem, wzbogacającym współczesne brzmienie hip-hopu. Na dobre i na złe. Zresztą - podobnie jak scratch, raczej zostaną z nami na długo. Nawet, jeśli ich znaczenie z czasem osłabnie. Skąd się wzięły i jaka jest ich historia?

Spontaniczne twory wokalne nie są nowością w muzyce. Jazz ma swój scat, całą gałąź - mniej lub bardziej sensownych - improwizacji językowych. Rapowym ad-libom bliżej jednak do środków ekspresji funkowych mistrzów ceremonii. Od razu przypomina się James Brown, który okraszał utwory najróżniejszymi okrzykami. Szczególnie na żywo. W funku i hip-hopie mają one dość podobną funkcję: nadają charakteru muzyce, podbijają frazę, podnoszą energię. Nie znaczy to oczywiście, że tacy Migosi inspirowali się Brownem, ale po prostu widać tu pewną wspólną linię myślenia o werbalnych ozdobnikach w różnych odmianach muzyki rozrywkowej na przestrzeni lat. Swoją drogą - oba gatunku są ze sobą przecież mocno związane

Hip-hopowe wykopaliska w tym obszarze zaczynają się od Kurtisa Blowa i jego generacji. Towarzyszący DJ-om raperzy lubili hype'ować publiczność. Większość tego, co obecnie uznajemy za ad-liby, pochodziła właśnie od niej. Choćby w The Breaks, gdzie frazy podsumowuje chór ludzi, radośnie odpowiadający Kurtisowi. Cofając się jeszcze w czasie, Kid Creole - hype man Grandmaster Flasha, był równie ważnym uczestnikiem tej historii. Podbijał bangery zrzucane przez genialnego DJ-a.

Ad-liby - podobnie jak cały gatunek - mocno okrzepły w latach dziewięćdziesiątych. Na początku dekady Flava Flav lubił się wydrzeć pod rapsami Chucka D. Jego yeah boy to jeden z najbardziej znanych takich wtrętów. E-40 i muzyka hype z Bay Area na Zachodnim Wybrzeżu, szepczący Diddy i wrzeszczący Busta Rhymes na Wschodnim również dołożyli cegiełkę do rozwoju tego patentu w czasach ninetiesowego optymizmu. Ale to pod koniec tamtej dekady ugruntowała się sztuka ad-libów w nowoczesnym stylu. W centrum szaleństwa znalazło się Południe USA.

We trippy mane! Juicy’ego J, uhh Mastera P i monumentalne yeah! Lil Jona zna prawie każdy. Przełom starego i nowego millenium był piekielnie ważny dla rozwoju hip-hopu w tamtym regionie. Trap przyjmował dojrzałą formę, a przy okazji rozkwitały ad-liby. Na początku pojedyncze słowa i wrzutki, z czasem całe frazy i złożone konstrukcje. Jeezy, T.I., Gucci Mane inni trapowi ojcowie sprawili, że przestały być okazjonalnym wysokiem, a stały się integralną częścią utworów, którą można wykorzystać jako znak rozpoznawczy.

Również na Południu powstała szkoła podbijania własnej ksywki - od WAKA Waka Flocki Flame’a po 21 21 Savage'a. Nie da się ukryć, że największą furorę zrobiły kreatywne i często absurdalne ad-liby Migosów. Trio pohukuje, warczy, burczy, ale także powtarza słowa z tekstów, co jest charakterystyczne dla nowoczesnego rapu. Reprezentanci Atlanty są odpowiedzialni za rozpropagowanie najbardziej wariackiego stylu ad-libów, kopiowanego zresztą bezmyślnie, jeden do jednego pod niemal każdą szerokością geograficzną. W stolicy Georgii mają sporą konkurencję, bo choćby Young Thug to niemalże kosmita o absurdalnie rozrywkowych pomysłach, kiedy trzeba coś dokrzyczeć, dośpiewać czy dopowiedzieć na tracku.

Dzisiaj wokalne ozdobniki są wszechobecne w rozmaitych wariantach. Stanowią część artystycznego arsenału większości graczy na scenie - od Kendricka Lamara po Cardi B. To może być proste skrr i brrr w jednym z większych hitów ostatnich miesięcy, Back In Blood Pooh Shiesty'ego, gdzie refren burczy aż miło. Spotkać można jednak też całe sekwencje, naśladujące strzały z broni jak u chłopaków z Griselda Records. Playboi Carti na Whole Lotta Red podniósł ad-liby do rangi skomplikowanej sztuki. W takim No Sl33p najciekawsze jest karate z niewidzialnym przeciwnikiem, atakowanym pow-pow-pow z każdej strony.

I to w zasadzie niesamowite, że coś, co powinno stanowić obiekt beki, stało się twórczą dziedziną, bez której trudno wyobrazić sobie współczesny rap. Dobre ad-liby potrafią wynieść kawałek ponad chmury, złe - wystawić go na pośmiewisko. Ich nieprzewidywalny rozwój to jeden z ciekawszych aspektów hip-hopowego procesu. Nie możemy doczekać się, co będzie dalej.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.