Nazywanie ich pokoleniowymi hymnami jest trochę na wyrost. Ale wszystkie utwory z tej piątki zbiorowo materializowały lęki, frustracje, wkurwy i marzenia konkretnych generacji. A przy tym każdy z nich celnie opisywał realia, w których tym generacjom przyszło żyć.
Muzyka popularna zna sporo takich przypadków. Generacja lat 60. miała swoje Born To Be Wild zespolu Steppenwolf, odę do wolności w latach targanych wojną w Wietnamie i sypiącym się micie american dream. Dorastający dekadę później buntowali się w rytm Another Brick In The Wall Pink Floyd, dzieci lat 80. wystawiały środkowy palec przy Fight The Power Public Enemy i F**k Tha Police N.W.A., a zagubieni w latach 90. czuli się jak Creep z singla Radiohead. W Polsce ważnymi dla milionów młodych, dorastających w cieniu komunizmu ludzi były kawałki Perfectu Autobiografia i Chcemy być sobą, Jeszcze będzie przepięknie Tiltu czy Polska formacji Kult.
Pod względem doświadczeń pokoleniowych polscy raperzy mieli trochę łatwiej. Żadnych wojen ani dorastania w ciemiężącym ludzi komunizmie. Co nie znaczy, że kolejne generacje twórców i ich słuchaczy nie miały swoich problemów. Jakich? O tym opowiadają te kawałki.