Jakim sposobem Pep Guardiola spróbuje ograć The Reds Jurgena Kloppa? Czego możemy spodziewać się po City w meczu sezonu? Wyścig o tytuł mistrzowski w Premier League zapowiada się elektryzująco. Manchester City ma tylko punkt przewagi nad Liverpoolem na 8 kolejek przed końcem rozgrywek. W niedzielę 10 kwietnia odbędzie się na Etihad Stadium klasyczny „massive clash”, starcie prawdziwych gigantów. Wynik najpewniej nie rozstrzygnie całej sprawy, ale może mieć decydujące znaczenie na ostatniej prostej, ponieważ każda ze stron jest w stanie bez najdrobniejszego potknięcia wygrać wszystkie mecze do końca.
Zespół Pepa Guardioli wciąż jest jednak nieznacznie większym faworytem do wygrania Premier League. Dlaczego? Ma niewielką przewagę, którą może powiększyć do 4 punktów. City mogą też zagrać z The Reds pokerowo na bezpieczny i satysfakcjonujący remis, a potem liczyć na perfekcyjny finisz. Grają ponadto na swoim stadionie, ale fani The Citizens muszą się wyjątkowo sprężyć z dopingiem, bo sektor gości nie zamilknie nawet na ułamek sekundy. Chyba że Kevin De Bruyne i spółka pokażą swoją piorunującą moc od pierwszego gwizdka sędziego. A niewątpliwie ich na to stać, bo niejeden mecz rozstrzygali już w pierwszym kwadransie – City strzelili w początkowej fazie meczów aż 14 goli! Nie spodziewałbym, się jednak w niedzielę na Etihad popularnego „wzajemnego badania sił”.
KREATYWNE SCHEMATY
City pokazało w pełnej krasie swój sposób na całą resztę na Turf Moor w Burnley. Był to przeciwnik oczywiście bez porównania słabszy od Liverpoolu, ale właśnie w meczach z takimi rywalami widać powtarzalność zachowań poszczególnych piłkarzy i schematów rozegrania akcji w ofensywie. Raheem Sterling wystąpił na prawym skrzydle, Jack Grealish na lewym, Phil Foden na pozycji fałszywej dziewiątki. Za nimi kolejna trójka – Ilkay Gundogan, Rodri, Kevin De Bruyne, z której tylko Hiszpan był przypisany do swojej pozycji, Niemiec i Belg to zdecydowanie wolne elektrony, ale z wielką odpowiedzialnością za ogrom, pozornie niewidocznych na pierwszy rzut oka, zadań defensywnych. Za nimi czwórka w obronie, więc system 1-4-3-3 jest bazowym dla The Citizens.
Pep Guardiola powyższej taktyki ostatnio nie rusza, rotacja w wyjściowej jedenastce jest jednak drugą najwyższą po Chelsea w Premier League. Obie akcje bramkowe na Turf Moor zostały rozprowadzone od środka na prawą flankę i co najważniejsze, miały swoje wierne kopie, poza piłką w siatce, po przerwie. Obie zostały zagrane na wycofanie piłki na zawodnika drugiej linii City, wbiegającego z głębi pola – najpierw De Bruyne, później Ilkay Gundogan. Dystrybucją ze środka pola zajmuje się na co dzień Rodri, klasyczny libero pomocy. Hiszpan rozgrywa, ale nie zapomina o zadaniach, które ma zaprogramowane w ustawieniach fabrycznych, a są nimi: asekuracja bocznych sektorów, bycie w martwej strefie i prześwitach pomiędzy rywalami przy rozegraniu piłki przez własnych stoperów i Edersona oraz podwajanie krycia w formacji obronnej.
City w czasie meczu nie odkładają niczego na później – każda strata piłki to natychmiastowy, skoncentrowany i zsynchronizowany atak w celu jej odzyskania. To przynosi wymierne korzyści w defensywie, bo bardzo wysoka gra obronna, superaktywny pressing już na połowie rywala, pozwala grać bezpiecznie daleko od własnej bramki. Przekłada się to na strzały oddawane przez drużyny przeciwne – jest ich po prostu najmniej, wychodzi średnio po 2-3 celne na mecz w tym sezonie PL.
Samo średnie posiadanie piłki osiąga szalony poziom 68%, a dokładność podań przewyższa 90%. To najlepszy sposób na dyktowanie warunków na boisku, ale zarezerwowany tylko dla najlepszych. Odbiór piłki to dopiero część zadania, trzeba z nią coś zrobić, a City dzięki najwyższej technicznej i taktycznej klasie poszczególnych graczy, nie ma z tym żadnych problemów. To kwintesencja futbolu jako prostej gry, o której tak często mówimy, gdy patrzymy na najlepszych i wydaje nam się, że każdy tak potrafi. Jeśli odniesiemy takie wrażenie, patrząc na akcje w wykonaniu piłkarzy Pepa Guardioli, to znak, że mamy do czynienia z doskonałością w działaniu.
Warto przyjrzeć się reakcjom De Bruyne, gdy Belgowi nie udaje się odebrać piłki po gwałtownym doskoku do rywala. To zazwyczaj niezadowolenie, a czasem nawet wściekłość na siebie, że ucieka szansa na szybkiego gola. Kolejny dowód to umorusane spodenki takiej gwiazdy jak filigranowy Bernardo Silva, który jeździ wślizgami w celu odzyskania piłki i nie pęka przed znacznie mocniej zbudowanymi rywalami. Portugalczyk usiadł w Burnley na ławce, ale to zdarzenie incydentalne, podyktowane zmęczeniem po kadrze (grał w pierwszym składzie oba mecze o awans na MŚ do Kataru z Turcją i Macedonią Północną). Wcześniej Silva grzał ławę tylko na inaugurację sezonu, a potem zaliczył 28 kolejnych występów ligowych w pierwszym składzie. Portugalczyk niby najczęściej gra w linii środkowej, ale zaliczył najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym rywali. To mój ulubiony aktualnie piłkarz Premier League. Profesor, godny następca El Mago! Nazwisko zobowiązuje.
UKŁAD IDEALNY
Występ Nathana Ake na Turf Moor u boku Aymerica Laporte’a to była oczywiście wyższa konieczność, bo kontuzjowany jest Ruben Dias, a John Stones wrócił z kadry z urazem kręgosłupa. Stones siedział ostatecznie na ławce, a Dias sukcesywnie wraca do intensywnych treningów po nadwyrężeniu mięśnia dwugłowego uda. Występ przeciwko The Reds po miesiącu przerwy? To byłoby ryzykowne zagranie Guardioli.
City w czasie meczu nie odkładają niczego na później – każda strata piłki to natychmiastowy, skoncentrowany i zsynchronizowany atak w celu jej odzyskania.
Pamiętajmy jednak o tym, że Portugalczyk zdobył w Premier League 2 bramki i zanotował 3 asysty i jest pewniakiem w City, więc takiego zwrotu akcji wykluczyć nie można. Laporte może za to pochwalić się trzema golami, więc wartość obu jest wyjątkowa nie tylko we własnym polu karnym. Stoperzy City przekazują kreowanie gry albo na boki swojej formacji, albo piętro wyżej. Joao Cancelo regularnie schodzi do środka pola, co przekłada się na jego liczby w budowaniu i finalizowaniu ataków (ponad 60 oddanych strzałów!), czym wyprzedza innych obrońców Premier League o lata świetlne. Do tego najwięcej w całej lidze podań do przodu przez linię środkową i w strefie obronnej przeciwnika.
Cancelo coraz częściej rezygnuje z komfortowego łamania akcji do środka boiska na rzecz gry po linii, dzięki czemu jest znacznie trudniejszy do zatrzymania. To świadczy o jego nieustannym rozwoju pod okiem Pepa, który na Turf Moor dorwał go na swoją klasyczną, gorącą analizę zaraz po gwizdku sędziego. Czymś niezwykłym są piłki rzucane rzez Cancelo za plecy środkowych obrońców, czasem nawet fałszem, albo prostopadłe w pole karne.
Portugalczyk nie zwalnia w grze obronnej, potrafi czytać grę, dobrze się ustawiać i zaliczać przechwyty, których ma w tej chwili najwięcej w City. Na razie jednak rekordowa liczba strzałów i prawie setka dośrodkowań w tym sezonie nie przekłada się na gole i asysty, ale to raczej kwestia czasu. Na razie ma tylko 5 asyst. Wpływa to na konieczność centrowania lewą nogą w szybkim ataku. Manewr z przekładaniem przeciwnika i wrzutką z rotacją do bramki, zabiera więcej czasu i kasuje efekt zaskoczenia, choć daje gwarancję wyższej jakości. Cancelo bardzo często wykorzystuje przestrzeń, którą odkrywa przed nim Jack Grealish, ścinający z piłką do szesnastki. Ale z Liverpoolem stawiam na inną opcję, raczej Sterling wróci na lewe skrzydło, a Bernardo Silva albo Mahrez wystąpią na prawej stronie. Jeśli wystąpią razem od początku, wtedy Bernardo Silva na lewej w trójce w pomocy z Rodrim i Kevinem De Bruyne, żeby zachować układ idealny prawa i lewa noga na jednej stronie boiska. Wtedy De Bruyne-Mahrez (ew. Foden) prawe skrzydło, Silva-Sterling (ew. Grealish) lewe.
Z drugiej strony defensywy abonament ma Kyle Walker, gość od zadań specjalnych i asekuracji, która pozwoliła wysoko ustawionym stoperom wielokrotnie uniknąć tarapatów. Walker ma o wiele więcej zadań defensywnych od Cancelo, a na Turf Moor był dodatkowo zamknięty i zdominowany na prawym skrzydle przez Raheema Sterlinga. Podwójny asystent z Burnley niezbyt często otwierał dla niego korytarz przy linii bocznej, bo naturalnie szukał gry do linii końcowej, w pole karne, a nie do środka boiska. Zupełnie inaczej układa się współpraca Walkera z lewonożnymi Riyadem Mahrezem i Bernardo Silvą, którzy uwielbiają holować piłkę do pola karnego. Wtedy Anglik może się rozpędzić po skrzydle, ale dopóki Sterling nabija asysty, to żale Walkera nikogo w sztabie szkoleniowym Guardioli obchodzić nie będą.
„FAŁSZYWI” DO BÓLU!
Brak klasycznej dziewiątki rozkłada zdobywanie bramek na większą grupę piłkarzy. Lista strzelców City to aż 16 nazwisk! Wyniki dwucyfrowe, wszyscy po 10 bramek, osiągnęli Mahrez, Sterling i ostatnio De Bruyne podczas jubileuszu w Burnley (mecz nr 200 w PL).
Następni w kolejności są Silva i Foden – po 7, zaraz za nimi Gundogan – 6. De Bruyne wypracowuje oczywiście najwięcej okazji podbramkowych, to także zasługa SFG, przy których Belg jest pierwszy wszystko. No może poza karnymi, bo Mahrez strzela je w tym sezonie całkiem nieźle (4 gole w lidze z jedenastek, a w sumie w tym sezonie już 7!). Zresztą Algierczyk rozgrywa kapitalny sezon, już teraz przebił osiągnięcie z Leicester, gdy zdobył 18 bramek. Teraz ma ich już 22 w lidze i pucharach!
W statystykach wewnątrzklubowych najtrudniej znaleźć Grealisha, który ze swoim bilansem w PL 2+2 furory nie robi. Mecz na przełamanie z The Reds? Nie sądzę, choć pamiętam Grealisha od początku w derbach Manchesteru. Mój skład wyglądałby tak: Ederson – Walker, Stones, Laporte, Cancelo – De Bruyne, Rodri, Silva – Mahrez, Foden, Sterling. Na ławce zostanie spore pole manewru. Gundogan, który równie dobrze może zagrać zamiast Mahreza, ale na pozycji Silvy, którego Pep mógłby przesunąć na szpicę, a Fodena na prawe skrzydło. Tak City grali na Goodison Park z Evertonem. Grealish oraz Gabriel Jesus, który nie wykorzystał szansy na przejęcie wakatu na pozycji nr 9.
Brazylijczyk – mimo kontuzji, którą leczył w marcu – choć nie rozpieszcza golami (ostatni zwycięski z Chelsea 25 września), to może pochwalić się aż siedmioma asystami. Zresztą jego bramki są na wagę złota, gdy bowiem trafia do siatki, City nie przegrywają (42 zwycięstwa, 2 remisy). Wejście z ławki na Turf Moor było poprawne, jednak często opuszczał pozycję centralnie ustawionego napastnika, żeby szukać rozegrania z bocznych sektorów boiska.
Brak klasycznej dziewiątki rozkłada zdobywanie bramek na większą grupę piłkarzy. Lista strzelców City to aż 16 nazwisk!
Gra bez nominalnego napastnika, oczywiście z piłkarzami klasy City, to wielkie wyzwanie dla obrony przeciwnika. W zespole Guardioli ktoś kto zaczyna na szpicy, nie jest przyspawany do tej pozycji. Wymienność funkcji i rozumienie zasad gry na pozycji napastnika jest tak dalece rozwinięta u urodzonych pomocników, że jeden stoper może w trakcie meczu przerobić kilka fałszywych dziewiątek. Wystarczy prześledzić składy City, żeby zobaczyć na żądle kilka nazwisk: Foden, Silva, Jesus, a bardzo często w trakcie meczu znajduje się tam Gundogan albo Mahrez. Rzadziej De Bruyne, a najgorzej radzi sobie z tym Grealish, który na razie próbuje grać swoje z Aston Villi, lecz statystyka jest nieubłagana, bo suche liczby z Birmingham były kosmiczne w porównaniu z mizernymi na razie w koszulce City. Guardioli i jego wizji trzeba się nauczyć, a na to potrzeba czasem dwóch sezonów. Nie każdy jest Silvą.
BRAWURA EDERSONA
Kiedy myślę o City i Liverpoolu przed taaakim meczem i taaakim finiszem sezonu, nie umiem odpowiedzieć na pytanie, gra którego zespołu podoba mi się bardziej, który jest moim faworytem bezpośredniego starcia i walki o mistrzostwo Anglii. I to nie jest żaden wyraz kokieterii i pozorowanej bezstronności, lecz nieskrywany zachwyt nad jakością drużyn Guardioli i Kloppa. Gdybym miał zestawić jeden dream team z obu, największy problem miałbym z obsadą obrony i pozycji bramkarza. Brazylijczycy Alisson i Ederson są wprost znakomici, ale diametralnie różni. Po długim namyśle wybrałbym bardziej przewidywalnego Alissona Beckera, ale klasę Edersona doceniam bez dwóch zdań.
Opuścił on zgrupowanie Canarinhos wskutek problemów gastrycznych, na Turf Moor zachował 17. czyste konto bramkowe, zbliża się do klasycznego hat tricka w klasyfikacji Golden Glove! Goalie City setnie wynudził się w sobotę w swoim polu karnym, bo rezerwowy Jay Rodriguez oddał celny strzał dopiero w drugiej połowie meczu. Brazylijski bramkarz ma najwyższy procent dokładnych podań (ok. 90%), uwielbia ryzyko związane z krótką grą od samej bramki, ale bronią go świetne umiejętności techniczne. Ponadto jest brawurowy, świetnie przewiduje, czasami myli się w obliczeniach, co przy sile ofensywnej The Reds może być karkołomne. W sumie o obu zespołach, ich wybitnych piłkarzach i niuansach taktycznych można gadać godzinami. Manchester City kontra Liverpool, też nie możecie się doczekać?!