W czterech ostatnich sezonach po awansie do Premier League Newcastle United zdobywało mniej więcej 44-45 punktów i kręciło się najwyżej w okolicach 10. miejsca w tabeli. Do wypełnienia punktowej średniej kawał drogi, bo w siedemnastu kolejkach trzeba ugrać aż 30 oczek. Do końca grudnia wydawało się to marzeniem ściętej głowy, ale na koniec stycznia sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Klub znad rzeki Tyne zaszalał w zimowym okienku transferowym i śmielej patrzy w przyszłość. Nikt na St. James’ Park nawet nie zamierza przebijać przeciętnych osiągnięć z poprzednich lat, celem jest pula gwarantująca utrzymanie, a średnia wynosi w ostatnich sezonach marne i zarazem bezcenne 37 punktów. Nowy właściciel Newcastle United, Public Investment Fund (PIF), nie dopuszcza nawet myśli, że Srokom może nie udać się lot ku utrzymaniu. Jeśli Eddie Howe i spółka zawalą swoją misję i spadną, wtedy rozlegnie się w klubie głośne PIF-paf i długa lista nazwisk pójdzie do odstrzału!
Eddie Howe wygrał na razie dwa mecze z dziesięciu w Premier League w roli menedżera Newcastle. Wyjazdowe zwycięstwo nad Leeds uznano za nowy początek w drodze do utrzymania. Zimowe transfery mają przebudować drużynę w każdej formacji. PIF wyłożyło prawie 100 mln funtów na wzmocnienia, stawiając zdecydowanie na piłkarzy gwarantujących liczby w każdej kolejce.
GWARANT BRAMEK
Chris Wood w czterech kolejnych pełnych sezonach w barwach Burnley zdobywał dwucyfrówki, w sumie 44 bramki (10, 10, 14, 12). Nowozelandczyk ma na karku 30 lat, więc o transferze z przyszłością możemy mówić tylko w krótkiej perspektywie. Wood to typowy napastnik o dobrych warunkach fizycznych, który szuka sobie nieustannie miejsca w polu karnym. Aż 17 bramek z 50 w Premier League (49 w Burnley + 1 w Leicester) zdobył po strzałach z głowy. Potrafi wykonywać rzuty karne, wykorzystał w poprzednim klubie bezbłędnie sześć jedenastek, egzekwuje je także w reprezentacji.
Nowy napastnik Srok świetnie czuje grę ze skrzydeł, z wieloma dośrodkowaniami, umie wygrać w szesnastce walkę o pozycję i oczywiście powalczyć w powietrzu. Z Woodem śmiało można grać na ścianę, bo ma warunki do zastawienia piłki z wielkim obrońcą na plecach. Przy kontuzjach, które regularnie szatkują karierę Calluma Wilsona, Howe potrzebował z przodu zdrowego pewniaka. Chris Wood to gwarant bramek, ale przy odpowiednim serwisie. Stąd transfery bocznych obrońców i odkurzenie skrzydłowego Ryana Frasiera, z którym Howe pracował przez 7 lat w Bournemouth.
NOWY KDB?
Bruno Guimaraes, 24-letni reprezentant Brazylii, to jedyna inwestycja w świetlaną przyszłość, którą mają zapewnić utrzymaniem pozostali doświadczeni i rozpoznani na ryku angielskim pewniacy. Brazylijczyk zaliczył dwa udane sezony w Lyonie, kosztował prawie 40 mln funtów, jest porównywany na starcie nawet do samego Kevina De Bruyne, ale wiele osób, także w klubie z St. James’ Park, obawia się, że talent Bruno nie rozkwitnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że potrzebny będzie czas na aklimatyzację w Premier League.
Nikt, na czele z menedżerem, nie chce palić młodego na starcie, tylko powoli wkomponowywać go w zespół i najlepszą ligę świata. Przykłady innych graczy Lyonu, niedawnego półfinalisty Ligi Mistrzów, czyli Marcala z Wolves i Bertranda Traore z AV są tego dobitnym potwierdzeniem, a to przecież bardziej doświadczeni piłkarze, bez statusu gwiazd i bez pewnego miejsca w składach na Wyspach.
Z tym porównaniem do KDB to oczywiście gruba przesada, głównie nawiązanie do niezłego, odważnego prostopadłego podania, którym dysponuje Bruno. Brazylijczyk to bardzo kreatywna szóstka, maksymalnie ósemka, a Belg – wiadomo, siła napędowa ofensywy City na całej szerokości boiska. Co ciekawe, przy Bruno pojawia się opinia utalentowanego piłkarza, któremu piłka zupełnie nie przeszkadza, ale głowa w trudnych momentach, przy wielkich wyzwaniach i sporych oczekiwaniach, już może. Opinia, być może krzywdząca, którą Premier League i my sami sprawnie zweryfikujemy.
Ciekawym wątkiem było też zainteresowanie tym piłkarzem Arsenalu oraz Juventusu, choć tam konkurencja w środku pola jest nieporównanie większa niż w Newcastle. To akurat wystawia Brazylijczykowi dobre referencje, choć tam temat transferów dotyczył ewentualnie przyszłego lata. Bruno postawił ostatecznie już zimą na projekt ryzykowny, na pewno dobrze opłacany, z mocarstwowymi planami w perspektywie najbliższych 3-5 lat. Zobaczymy jak wejdzie do Premier League nr 39, bo taki na koszulce będzie nosił Bruno, jako nawiązanie do numeru taksówki, którą jeździł jego tata. Reprezentant Brazylii to jednak perełka wśród sprowadzonych zimą rutyniarzy. Obok Wooda, listę styczniowych transferów uzupełnia defensywny tercet: Kieran Trippier, Dan Burn i wypożyczony na razie z Villa Park Matt Targett.
RUCH NA SKRZYDŁACH
Sprowadzenie Trippiera z Madrytu, Burna z Brighton i Targetta z Aston Villi to ruchy, które świadczą o wzmocnieniu defensywy i jej zdecydowanym uaktywnieniu na bokach. Emile Krafth, Javi Manquillo, Paul Dummett, Jamal Lewis, czy Matt Ritchie nie mają szans z reprezentantem Anglii Trippierem i do niedawna pewniakiem na lewej obronie w Aston Villi Targettem.
Z nieskrywanym żalem patrzyłem na transfer Lucasa Digne’a z Evertonu do Birmingham, bo wiedziałem, że to koniec Targetta w zespole Stevena Gerrarda. Zawodnik ten w niczym nie ustępuje Francuzowi w jakości gry na poziomie Premier League, są natomiast pewne braki w CV, jak brak mistrzostwa świata na koncie.
Co ciekawe, przy Bruno pojawia się opinia utalentowanego piłkarza, któremu piłka zupełnie nie przeszkadza, ale głowa w trudnych momentach, przy wielkich wyzwaniach i sporych oczekiwaniach, już może
Howe do pary Targett-Trippier ściągnął Burna, który daje kilka dodatkowych możliwości w ustawieniu drużyny. Z Leeds Newcastle zagrało systemem 1-4-3-3, przyjście Burna rozwinęło wachlarz taktycznych możliwości. Czas w Brighton na pewno poszerzył jego piłkarskie horyzonty, u Grahama Pottera występował w środku obrony w czwórce i trzyosobowym bloku, bezpośrednio na lewej stronie, a także na wahadle, co stanowiło totalne zaprzeczenie i złamanie standardu klasycznych wahadłowych, czyli technicznych, niewysokich szybkobiegaczy z dobrą wrzutką.
Dan Burn to dodatkowo dwumetrowy bonus przy rzutach rożnych i wolnych z bocznych sektorów boiska, a także bardzo dobry, daleki wrzut z autu. Eddie Howe może więc śmiało zestawić lewonożnego Burna w trójce Burn-Lascelless-Schar, czym menedżer Srok zapewni Targettowi i Trippierowi dodatkowe możliwości rozwinięcia skrzydeł pełną parą. Wszyscy zastanawiają się jak Eddie Howe postąpi, gdy zdecyduje się na grę dwoma stoperami w czwórce. Czy poświęci Jamaala Lascellesa kosztem lepiej wyprowadzającego akcje podaniem Fabiana Schara? Jak zareagują na tę rewolucję kibice Srok? Czy jednak Howe nie podejmie aż takiego ryzyka z posadzeniem kapitana na ławce? A jeśli zdecyduje się na taki ruch, to kto przejmie opaskę? Może Jonjo Shelvey, a może Kieran Trippier? Jako uzupełnienie składu w odwodzie pozostają doświadczeni stoperzy Ciaran Clark i Federico Fernandez, których szans na występy również nie można przekreślać.
Krótko o bokach obrony. Targett to zawodnik, który dobrze broni, świetnie czuje się w krótkiej grze na małej przestrzeni, jest bardzo pracowity, ma świetny stały fragment gry – zarówno dośrodkowanie, jak i bezpośredni strzał. Moim zdaniem jeden z bardziej niedocenionych lewych obrońców w Premier League, którego nieprzypadkowo koledzy z drużyny wybrali najlepszym zawodnikiem AV minionego sezonu. Kieran Trippier natomiast, po udanym transferze do Atletico z tytułem mistrzowskim pod wodzą Diego Simeone, to gwarancja mobilności na prawej flance, asyst, wielu dośrodkowań w pełnym biegu, których beneficjentem ma być Chris Wood. Obaj obrońcy mają na pewno statystyki do podreperowania (9 asyst i 3 gole w PL Targetta, 18 asyst i 2 trafienia Trippiera). Tak rysuje się plan na błyskawiczną przebudowę formacji obronnej na St. James’ Park.
„BRILLIANT TECHNICIAN”
W bramce Eddie Howe od początku postawił na Martina Dubravkę. Słowak dość często odnosi urazy, ostatnio długo leczył kontuzjowaną podczas Euro stopę, ale gdy jest zdrowy, to najlepszy bramkarz Srok. Karl Darlow i Freddie Woodman są jednak wartościowym uzupełnieniem składu. Mamy więc plan na porządek w bramce i obronie, czas zapanować nad galimatiasem w środku pola. Transfer Bruno Guimaraesa to potencjalnie melodia przyszłości, raczej stopniowe wprowadzanie Brazylijczyka do gry, budowanie piłkarza na kolejne sezony, gdy po transferowych rotacjach w kolejnych okienkach, siła Newcastle będzie rosła z każdym półroczem. Teraz celem jest jak najsprawniejsza ucieczka w bezpieczne rewiry tabeli.
Targett to zawodnik, który dobrze broni, świetnie czuje się w krótkiej grze na małej przestrzeni, jest bardzo pracowity, ma świetny stały fragment gry – zarówno dośrodkowanie, jak i bezpośredni strzał
Jonjo Shelvey od razu dostał wsparcie od nowego menedżera, gdy ten określił go „wybornym technikiem”. I w tych górnolotnych słowach Howe’a jest więcej niż ziarenko prawdy, ponieważ Shelvey potrafi zagrać każdą piłkę na nos: krótką, prostopadłą, długą, górną, płaską. Warunek jest jeden: trzeba umiejętnie nałożyć Anglikowi do głowy w odpowiednich proporcjach miksturę świadomości, odpowiedzialności, której Shelveyowi często brakowało, pracowitości i wymagania od samego siebie (tu też podobno były spore rezerwy!), na nowo zbudować jego pozycję. Howe postanowił oprzeć na nim środek pola, co ustaliło z góry hierarchię w drugiej linii.
Obok Shelveya w meczu z Leeds zagrali w trójce Joe Willock i przerzucony piętro niżej Joelinton (złapał kontuzję). Po przyjściu Bruno, akcje Brazylijczyka kupionego z Hoffenheim w 2019 roku za 40 mln funtów, lecą na łeb, na szyję. Jak wróci do zdrowia Wilson (powrót zapowiadany na marzec z powodu urazu łydki), to o miejsce w pierwszym składzie Joelintonowi będzie jeszcze trudniej. Wariant z dwoma wysokimi napastnikami z przodu: Wood-Joelinton, wydaje się mało prawdopodobny. Howe będzie szukał z przodu urozmaicenia, poza tym rezygnacja z usług Wilsona, byłaby misją straceńczą, nie mówiąc o znajomości obu panów z Bournemouth.
W szerokiej kadrze jest także Miguel Almiron, ale brak gola i asysty w bieżącym sezonie też nie pozwala wierzyć, że Paragwajczyk znajdzie uznanie w oczach Howe’a. Najbardziej sensowny rysuje się na tablicy taktycznej układ: Shelvey-Willock-Bruno. Niewykluczone, że Newcastle zacznie grać parą defensywnych pomocników Shelvey-Bruno, a przed nimi Eddie Howe ustawi, przynajmniej do powrotu Calluma Wilsona, Alana Saint-Maximina, Joe Willocka na pozycji nr 10 i Ryana Frasera klasycznie na prawym skrzydle. A przed nimi na żądle Chrisa Wooda. To może być optymalne ustawienie, które zagwarantuje zabezpieczenie tyłów, aktywność Targetta i Trippiera na skrzydłach oraz pełne urozmaicenie w ofensywie. Wykorzystanie kreatywności Bruno w rozgraniu piłki od własnej strefy obronnej, pełna wolność najlepszego dryblera Premier League Saint-Maximina i wymienność pozycji na prawej flance pomiędzy Fraserem i Trippierem – plan realny do wprowadzenia nawet od ręki. Opcją za Frasera jest równie elastyczny taktycznie Jacob Murphy.
Oczywiście niżej u boku Shelveya może grać Willock, jeśli Bruno nie odnajdzie się dynamicznie w nowym, wymagającym środowisku.
Na pewno nadchodzą trudne czasy dla braci Longstaffów i Jeffa Hendricka, dla których będzie brakować miejsca w linii pomocy. Newcastle będzie miało z nich jednak sporo pożytku w fazie bronienia wyniku, nikt bowiem nie spodziewa się po Srokach wysokich zwycięstw, raczej skromnych, wywalczonych jak na Elland Road. Możliwość zagęszczenia środka pola walczakami daje Howe’owi dodatkowe pole manewru. Rywalizację zwiększy w tej formacji także powrót do formy i zdrowia Isaaca Haydena, uniwersalnego pomocnika, leczącego aktualnie kolano po operacji.
NIEZŁY ODLOT!
Na St. James’ Park wierzą w szybki odlot ze strefy zagrożenia. Odlotowe może też być granie, jeśli wszystko wypali po myśli Eddiego Howe’a. A gdy wykuruje się Callum Wilson, to duet Wood-Wilson, z Allanem Saint-Maximinem za plecami i Bruno w centrum, może nieźle namieszać w Premier League. Do tego uruchomienie skrzydeł dzięki Kieranowi Trippierowi i Mattowi Targettowi, odblokowanie Joe Willocka (w tym sezonie jeszcze nie strzelił żadnego gola!), zrobienie z Jonjo Shelveya lidera z prawdziwego zdarzenia…
Brzmi jak plan, ale papier wszystko przyjmie, a Premier League pisze swoje scenariusze. Najpierw musi być zwyczajnie, żeby potem mogło być pięknie, bo wariantu ze spadkiem nikt nie bierze w pierwszej połowie 2022 roku pod uwagę.