ODPRAWA TAKTYCZNA #8. Skazani na pressing. Leeds w fazie amerykańskiego snu

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
leeds united klich.jpg
fot. Getty/graf. Michał Kołodziej

Związek Marcelo Bielsy z Leeds United to już tylko romantyczna historia. Klub z Elland Road zaczyna nową epokę, ale nie do końca chce zejść z obranej drogi. Jesse Marsch, następca Argentyńczyka, człowiek Ralfa Rangnicka, musi najpierw uratować zespół Mateusza Klicha przed spadkiem z Premier League. Czy jest do tego zdolny i jak się zabiera do całej misji – o tym w dzisiejszej Odprawie Taktycznej.

Jesse Marsch od kilku miesięcy szukał pracy po przedwczesnym zwolnieniu z RB Lipsk. Wejście w buty Juliana Nagelsmanna okazało się zbyt trudne, skończyło się wyskoczeniem z tych butów po zaledwie pięciu miesiącach pracy, a sukcesy z Salzburga szybko poszły w zapomnienie. Marsch zostawił RB Lipsk na 11. pozycji w tabeli Bundesligi, więc trzeba było z podciętymi skrzydłami rozstać się z rodziną Red Bulla.

Konkretna propozycja z hrabstwa Yorkshire to był strzał w dziesiątkę ze względu na krótkie bezrobocie, idealnie pasujący Amerykaninowi profil drużyny wypracowany przez Marcelo Bielsę oraz kilku bliskich znajomych na Wyspach, w tym obecność w Manchesterze mentora Ralfa Rangnicka.

MarschSalzburgGettyImages-1187730544-kopia.jpg
Fot. TF-Images/Getty Images

To akurat nie musi być atut, ponieważ ojciec chrzestny „gegenpressingu” na razie wprowadza go na Old Trafford bez powodzenia. Marsch liczy jednak na siebie, na błyskawiczną aklimatyzację na Wyspach i natychmiastowe złapanie porozumienia z piłkarzami Leeds. Na dwa miesiące przed końcem sezonu nikt na Elland Road nie ma ani chwili do stracenia. W stylu preferowanym przez nowego menedżera jest wiele stycznych z filozofią Bielsy, wpajaną zawodnikom Pawi przez prawie 4 lata. Co łączy obu menedżerów i ich style w telegraficznym skrócie?

Dynamiczna praca na boisku w fazie bronienia i ataku, zasuwanie na pełnych obrotach, aktywny pressing w grze jeden na jednego na połowie rywala i zaskakiwanie go kontrami natychmiast po odbiorze piłki. Wszystko brzmi profesjonalnie i obiecująco, ale najważniejsze są okoliczności, w których Amerykanin przejmuje rozbitą drużynę.

W ostatnich pięciu meczach z Bielsą piłkarze Leeds stracili aż 20 bramek! Start Jessego Marscha w Premier League to również porażka, ale nieznaczna, bo 0:1 z Lisami na King Power Stadium. Dla wielu to w pełni zrozumiały falstart, drobne rozczarowanie bez słynnego efektu nowej miotły, bo punktów brak, a strefa spadkowa bardzo blisko. Marnym pocieszeniem jest tylko jedna stracona bramka, ale Marsch odnotował jednak jakiś postęp w grze obronnej całej drużyny.

fot. Robin Jones/Getty Images

RÓWNIA POCHYŁA

Widok Bielsy w słowiańskim przykucu przed ławką rezerwowych podczas meczu Premier League na zawsze zostanie w naszej pamięci. Ekscentryczny Argentyńczyk pozostał do końca wierny swoim taktycznym ideałom, czasami naiwnie i uparcie wprowadzanym wbrew okolicznościom, w tym sezonie niestety coraz częściej w kontrze do możliwości kadrowych i sportowych swojej drużyny.

Mister „El Loco” był wyrazisty, piekielnie wymagający, nieprzenikniony, trudny. Niezapomniane wywiady z tłumaczem, wiecznie spuszczony, często nieobecny wzrok, niezgrabnie nerwowe poruszanie się za linią boczną, ale także serdeczny uśmiech i szeroko otwarte serce dla dzieciaków z akademii klubowej, życie 24/7 sprawami piłki nożnej, bezgraniczne oddanie klubowi z Elland Road – taki był Bielsa.

Dokonał rzeczy historycznie wyjątkowej – przywrócił Pawie do elity po szesnastu latach bolesnej rozłąki, szalonej tęsknoty, skromnego życia w niższych sferach. Dokonał tego w świetnym stylu, bo w roli beniaminka Leeds United grało koncertowo – zdobyło aż 59 punktów i strzeliło 62 gole! Marcelo Bielsa nie obronił jednak swojej wizji w kolejnym sezonie, dla wielu znacznie trudniejszym niż premierowy na najwyższym poziomie i nie zdołał wypełnić następnego rocznego kontraktu. I już zawsze pozostanie nam tylko gdybanie, czy Argentyńczyk pozbierałby drużynę i uratował Leeds przed spadkiem?

Widok Bielsy w słowiańskim przykucu przed ławką rezerwowych podczas meczu Premier League na zawsze zostanie w naszej pamięci.

PO PIERWSZE – ZABRAKŁO SZCZĘŚCIA

Mimo szacunku i wielkiej sympatii do Marcelo Bielsy trzeba przyznać, że Argentyńczyk stracił panowanie nad biegami i kierownicą w swojej maszynie. Seria ostatnich wysokich porażek, tylko pięć zwycięstw i ponad 60 wpuszczonych bramek, dały mnóstwo powodów do obaw i podjęcia przez Andreę Radrizzaniego tej niełatwej decyzji. Kontrast w porównaniu z mistrzowskim sezonem w Championship i miejscem w pierwszej dziesiątce po awansie był zbyt ostry.

Pierwsze wrażenie może być takie, że Bielsie zabrakło odrobiny szczęścia. Kontuzje wyeliminowały na bardzo długo cały trzon drużyny, która nagle straciła swój idealny balans w systemie 1-4-1-4-1 i niekwestionowanych liderów w każdej formacji. Luke Ayling, Kalvin Phillips, Liam Cooper, Patrick Bamford – w ostatnich kilkunastu miesiącach najczęściej byli poza kadrą meczową, a gdy już do niej wracali, to na krótko, zwłaszcza Phillips i Bamford.

fot. Gareth Copley/PA Images via Getty Images

Intensywne treningi i jeszcze bardziej intensywna aktywność meczowa, zaangażowanie w szalony momentami pressing 1 na 1 na całym boisku, duża liczba sprintów przy wielkiej objętości, musiały w dłuższej perspektywie odbić się na zdrowiu najbardziej eksploatowanych graczy.

Patrick Bamford wystąpił w 43 meczach Premier League od awansu w 2020 roku, strzelał w nich jak na zawołanie, aż nagle organizm nie wytrzymał obciążeń. Kalvin Phillips nie zwolnił tempa na przełożonym Euro 2020 i wykręcił w wakacje 2021 roku drugi najlepszy kilometraż w turnieju za Jorginho. Ten gigantyczny wysiłek po dwóch wyczerpujących sezonach w Championship i Premier League, odbił się na zdrowiu reprezentanta Anglii właśnie w tym finalnym dla Bielsy. Liam Cooper wrócił na start bieżących rozgrywek, ale doświadczonemu Szkotowi w grudniu wysiadły podzespoły w tylnej części uda. Luke Ayling stracił pierwszych kilkanaście kolejek wskutek przeciążeniowej kontuzji kolana.

To były niepowetowane straty, potężne dziury w składzie, których nawet ludzie o końskim zdrowiu – Stuart Dallas, Jack Harrison czy Mateusz Klich nie byli w stanie załatać. Bo w Premier League samo zdrowie to i tak na końcu jednak trochę za mało, bo liczą się umiejętności, których bez zdrowia zwyczajnie nie można wyeksponować. A Bielsa zamiast poważnych transferów lub zasadniczych zmian strategii, zaczął taśmowo wprowadzać juniorów do pierwszej drużyny. Aż ośmiu nastolatków zaliczyło debiuty w tym sezonie, co jest rekordem w historii Premier League (Crysencio Summerville, Charlie Cresswell, Joe Gelhardt, Cody Drameh, Stuart McKinstry, Sam Greenwood, Lewis Bate i Leo Hjelde). Ilu w poprzednim zadebiutowało u Argentyńczyka? Żaden.

Mateusz Klich - Leeds United - Premier League
Fot. Ian MacNicol/Getty Images

Tych suchych liczb, oczywiście popartych setkami litrów potu piłkarzy Bielsy, jest całe mnóstwo. Na przykład średni bilans przebiegniętych kilometrów – w minionym sezonie jego zespół przebiegał ponad 113 km i to naprawdę mocno po rozłożeniu na czynniki pierwsze. Pawie nie miały sobie równych. Teraz średnia poleciała mocno na łeb, na szyję, aż o prawie 5 km mniej na każde spotkanie. I znów wracamy do swoistego braku elastyczności Bielsy, człowieka szlachetnie upartego, który zabrnął swoimi decyzjami w wąską, ślepą uliczkę bez wyjścia.

POSKROMIĆ NAIWNOŚĆ

O załamaniu formy Leeds i ostatecznym niepowodzeniu Bielsy można mówić długo, przeprowadzać wielogodzinne, wnikliwe analizy, ale teraz nikt z Elland Road nie zaprząta sobie tym głowy. Do sprawy wszyscy wrócą po ewentualnej klęsce, której w hrabstwie Yorkshire chcą uniknąć za wszelką cenę, ale której wykluczyć nie można.

Wcześniejsze 16 lat bolało wystarczająco mocno i długo, stąd zwolnienie introwertycznego Bielsy. Postawienie na pozytywnego w sposobie bycia, otwartego Marscha, to wybór menedżera z młodszego pokolenia, znakomicie rozumiejącego piłkarzy skażonych pressingiem, a piłkarze Leeds właśnie tacy są po czterech latach z Bielsą.

Marsch musi zapanować nad sytuacją, poskromić naiwne, piękne przegrywanie, które zawodników i fanów przestało bawić, a zaczęło frustrować. Nie ma czasu na inną filozofię. Amerykanin to facet przed pięćdziesiątką, który ma za sobą współpracę w kadrze narodowej USA z Bobem Bradleyem i w Lipsku z Rangnickiem, a także samodzielne prowadzenie klubów spod szyldu RB – w Nowym Jorku, Salzburgu i wspomnianym Lipsku. Ostatnia fucha była krótka, nieudana i zakończona przedwcześnie. Marsch musi szybko wyciągnąć wnioski ze swojego niepowodzenia w Bundeslidze, bo margines błędu w Premier League nie istnieje.

RB Lipsk
Sebastian Widmann/Getty Images

Amerykański menedżer w debiucie przestawił Pawie z klasycznego u Bielsy 1-4-1-4-1 na system 1-4-2-3-1 bez wyraźnego libero drugiej linii, z dwójką defensywnych pomocników. Jednym z nich był Mateusz Klich, zazwyczaj grający wyjściowo u Bielsy o jedno piętro wyżej. Drugi, Robin Koch, to piłkarz po poważnej kontuzji, który wciąż nie dał na Wyspach jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy jest środkowym obrońcą, czy środkowym pomocnikiem?

Na Elland Road jest jeden uniwersalny żołnierz, który u Bielsy występował na wielu pozycjach i zawsze w wyjściowym składzie. Stuart Dallas daje gwarancje skuteczności, rzetelności i co najmniej poprawności w obronie i pomocy od prawej do lewej strony, a czasem nawet koncert jak na Etihad Stadium. Robina Kocha w Anglii nadal się „uczymy”.

Wydaje się, że naczelnym zadaniem Marscha jest uszczelnienie defensywy, oczywiście w rozumieniu gry obronnej całego zespołu. Leeds United straciło w tym sezonie aż 17 punktów z pozycji drużyny prowadzącej, strzelającej pierwszego gola. Przed Marschem bardzo trudne wyzwanie, bowiem sam musi okiełznać w sobie, a nade wszystko w swoich piłkarzach chęć realizowania ambitnego, ofensywnego planu niezależnie od boiskowej sytuacji.

Amerykański menedżer w debiucie przestawił Pawie z klasycznego u Bielsy 1-4-1-4-1 na system 1-4-2-3-1 bez wyraźnego libero drugiej linii, z dwójką defensywnych pomocników. Jednym z nich był Mateusz Klich, zazwyczaj grający wyjściowo u Bielsy o jedno piętro wyżej.

Trzeba się lekko wycofać, zbliżyć do siebie w poszczególnych formacjach, trzymać odległości pozwalające na skuteczną asekurację i postawić na odpowiedzialność, której wielokrotnie Pawiom brakowało. W poprzednim sezonie uchodziło im to na sucho, bo nie było tak ogromnej dysproporcji in minus w bilansie bramowym. Amerykanin na razie powinien głęboko do kieszeni schować swoją metodę „10 sekund”, czyli oddania strzału w tak krótkim czasie od przechwytu piłki. Wiadomo, że im bliżej bramki nastąpi odbiór, tym łatwiej na zmieszczenie się w tym okienku czasowym, ale w sytuacji Leeds nic na siłę. Na niewymuszone błędy i „piękne porażki” do 22 maja nie ma już miejsca!

PLAN MINIMUM

Leeds United ma 11 kolejek przed sobą, z czego najbliższe dwa mecze do rozegrania u siebie. Na Elland Road przyjadą: Aston Villa w ramach odrabiania zaległości (czwartek) i planowo Norwich City (niedziela). To kluczowe spotkania, które pokażą jaki pomysł ma Marsch na wykonanie planu minimum, czyli utrzymanie. Patrick Bamford, zdobywca 17 bramek w poprzednim sezonie, był już w protokole meczowym w Leicester, ale został do końca na ławce.

Dla mnie to jasny znak, że Marsch dmucha na zimne, bo Bamford to superważny piłkarz w ataku Pawi, ale cały ten sezon ma poszatkowany kontuzjami. Uraz mięśnia dwugłowego, z którym zmagają się także Phillips i Cooper, to kontuzja, którą trzeba wyleczyć na 100 %, bo nie da się z nią szarpać z przodu na pół gwizdka albo z zaciśniętymi zębami.

bamford.jpg
fot. Oli Scarff - Pool/Getty Images

Wyjazd do Leicester był dla Marscha testem w meczu mistrzowskim, kim dysponuje i w jakiej formie fizycznej oraz psychicznej są jego nowi piłkarze, jak wygląda krajobraz po Bielsie. Nikt oczywiście nie spodziewa się po Bamfordze od razu gola za golem, ale przyda się na szpicy ktoś do przetrzymania piłki, skupiania na sobie uwagi defensywy rywala, do walki w powietrzu i oczywiście wykończenia akcji w polu karnym.

Przy okazji Bamford uwolni Daniela Jamesa z pozycji fałszywej dziewiątki. Walijczyk bryluje z Raphinhą w sprintach, wykonali ich najwięcej w Premier League. James znacznie bardziej woli rozgrywać akcje niż je kończyć, dlatego powrót Bamforda na nominalną pozycję, dorzuci Marschowi dodatkową opcję w ofensywie na skrzydle lub pozycji nr 10.

Jeśli James wyląduje za plecami Bamforda, wtedy wypadnie ze składu Rodrigo, ale Marsch może ustawić Walijczyka na lewym skrzydle kosztem Harrisona. Dałoby to elastyczną możliwość gry z rotacją pomiędzy Jamesem i Raphinhą na prawej i lewej stronie boiska. Zmiana skrzydłowych i jest potencjalne zamieszanie. A Rodrigo śmiało może występować w pierwszej linii z Patrickiem Bamfordem. Systemem 1-4-4-2 Marsch grywał z sukcesami w Salzburgu.

Największy skarb Leeds to rzecz jasna Raphinia, który wszystkiego ma najwięcej: od goli (9!), przez wykreowane sytuacje, sprinty, kontakty w polu karnym, strzały, dryblingi, aż po wywalczone faule. Brazylijczyk nosi się z zamiarem transferu w letnim okienku, ale wszyscy wierzą, że Raphinia pokaże charakter, bo bywa chimeryczny, i sprosta zadaniu bycia do samego końca siłą napędową Pawi. Lewą nóżką Brazylijczyk potrafi wiązać krawaty.

Raphinha
Fot. Peter Powell - Pool/Getty Images

Największe problemy Marsch ma zdecydowanie w obronie. Brak stabilizacji, nieustanne zmiany na newralgicznych pozycjach stoperów, niewymuszone błędy, kontuzje kapitana Coopera, a teraz, jakby mało było problemów, jeszcze niespodziewany uraz Diego Llorente. Hiszpan uważany był za idealnego kandydata na lidera tej formacji, zawodnika z charyzmą, potrafiącego wprowadzić piłkę do gry dokładnym odważnym, podaniem. Llorente na razie nie umie potwierdzić tych oczekiwań.

Marsch liczy, że Hiszpan szybko upora się z urazem. Do coraz mocniejszych treningów wracają także Cooper i Phillips, więc niedługo wyjściowy zestaw defensywy może wyglądać następująco: Meslier – Ayling, Llorente, Cooper, Firpo, a przed nimi Kalvin Phillips i Mateusz Klich. Taki skład możliwy jest chyba najwcześniej na mecz z Wilkami 18 marca, w może dopiero 2 kwietnia na Elland Road ze Świętymi. Na The Villans para Robin Koch-Mateusz Klich to raczej pewniacy, choć zdrowy Llorente może wpłynąć na przemeblowanie w środku pola. Hiszpan i Luke Ayling, Robin Koch albo Pascal Struijk, a Adam Forshaw lub Stuart Dallas do pomocy Mateuszowi Klichowi. Leeds ze Stuartem Dallasem na ławce rezerwowych? Mission impossible!

Największy skarb Leeds to Raphinha, który wszystkiego ma najwięcej: od goli (9), przez wykreowane sytuacje, sprinty, kontakty w polu karnym, strzały, dryblingi, aż po wywalczone faule.

Niepodważalną pozycję ma w bramce Illan Meslier. Drugie miejsce najmłodszego bramkarza Premier League w klasyfikacji parad za Davidem De Geą, też stanowi tylko tę wygodną część prawdy, która podana już w całości w pełni obnaża niedociągnięcia w obronie Pawi. Skuteczność bramkarska Mesliera poleciała w tym sezonie w dół aż o 10 %. Osiągnięcie pułapu 11 czystych kont z poprzedniego sezonu wydaje się niemożliwe do powtórzenia (teraz tylko 5).

Marsch ma szansę na kilka powrotów doświadczonych, wartościowych piłkarzy, których brak w pewnym stopniu pokrzyżował plany Bielsie. Do tego niezwykle utalentowany Joe Gelhardt, który ma już bramkę w Premier League i wywalczył dwa rzuty karne, dzięki swojej technice (świetny drybling i krótkie prowadzenie piłki), przebojowości i młodzieńczej brawurze. Rodrigo, najdroższy piłkarz w historii klubu, na razie lepiej wypada w roli rezerwowego, który pojawia się na placu gry z ławki. Hiszpan dysponuje świetnym strzałem z dystansu, z Evertonem zabrakło mu trochę farta, gdy obijał poprzeczkę bramki Jordana Pickforda. Bielsa nie odblokował Rodrigo, może uda się to Marschowi. Uzupełnieniem składu jest też szybki, zadziorny Walijczyk Tyler Roberts.

Na odpowiedzi nie trzeba będzie na szczęście długo czekać. Czwartek Aston Villa, niedziela Norwich, oba mecze na Elland Road. Po nich będzie można cokolwiek więcej powiedzieć o pomyśle Marscha na Leeds United. W obu meczach szalona atmosfera na trybunach gwarantowana. Czas na American Dream!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Mistrz Polski z Legią. Długodystansowiec i zadaniowiec. Przebiegnie maraton i skomentuje mecz Ekstraklasy czy Premier League z taką samą pasją. W liceum im. Batorego nie należał do patointeligencji, zajął się sportem. Kocha Córkę nad życie.
Komentarze 0