Świat sportów zimowych od tygodnia żyje sprawą Kamiły Walijewej, fenomenalnej utalentowanej 15-latki z Rosji, która w trakcie igrzysk otrzymała pozytywny test dopingowy. Zewsząd płyną słowa dużej krytyki dla samej zawodniczki, co – przyznajmy szczerze – w większości dopingowych przypadków byłoby całkowicie uzasadnione. Problem w tym, że będąca w zasadzie jeszcze dzieckiem łyżwiarka jest tutaj ofiarą nieludzkiego rosyjskiego systemu, a jej psychika może się już po tym nigdy nie podnieść. I nie byłby to pierwszy taki przypadek.
Rywalizacja solistek na igrzyskach w Pekinie zakończyła się sensacją. Po programie krótkim prowadziła Walijewa – rekordzistka świata, mistrzyni Europy i talent tak duży, że nawet przy nie do końca czystym drugim przejeździe Kamiła powinna tu być niedościgniona. Tymczasem całkowicie zniszczona psychicznie Rosjanka pojechała prawdopodobnie najgorszy przejazd w jej krótkiej karierze. Nie wyszło jej nic, popsuła lub zawahała się przy większości ewolucji i ostatecznie spadła na czwarte miejsce.
Lodowiskiem w Pekinie zawładnęły wszystkie możliwe emocje – płakała 15-letnia Kamiła, a jej trenerka nie była w stanie jej uspokoić. Płakała Aleksandra Trusowa – nie wiadomo, czy ze względu na sytuację z Walijewą, czy na to, że chciała mieć złoty medal (miała srebrny). Przez jakiś czas odmawiała nawet wyjścia na dekorację. Złota medalistka Anna Szczerbakowa była w absolutnym szoku i patrzyła jak zahipnotyzowana na rozpacz w obozie Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Obok tego wszystkiego wzruszona była także Japonka Kaori Sakamoto – trochę ze szczęścia, trochę z nadmiaru emocji po niespodziewanym zdobyciu brązowego medalu.
A propos „wsparcia” trenerki – Eteri Tutberidze to nazwisko, które jest odpowiedzialne nie tylko za całą sprawę dopingową i chaos w kadrze Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, ale i za bestialski system w rosyjskim łyżwiarstwie figurowym, który traktuje zawodniczki w sposób przypominający niechlubne tradycje Związku Radzieckiego.
Mówiąc w skrócie – solistki Tutberidze są królikami doświadczalnymi, które można eksploatować i wyrzucić do śmieci jak tylko się popsują. Dowód? Na igrzyskach w Pjongczangu (2018) złoto zdobyła rewelacyjna 15-letnia Alina Zagitowa, a srebro przypadło 18-letniej Jewgieniji Miedwiediewej – obie to oczywiście podopieczne Tutberidze.
Zagitowa była talentem zapowiadanym podobnie jak Walijewa i już jej w łyżwiarstwie nie widzimy. Dwa lata temu postanowiła zrobić sobie przerwę z powodu wypalenia i problemów psychicznych – nie wróciła do dziś. Podobnie jak Miedwiediewa, która ma tak poważne problemy z plecami, że od dwóch lat nie startuje i prawdopodobnie nigdy więcej tego nie zrobi, nawet gdyby chciała (a to jest wątpliwe). Zagitowa zasłynęła zresztą słowami, że w trakcie igrzysk i przed nimi nie mogły z Miedwiediewą pić wody, żeby czasem nie nabrać dodatkowej masy ciała, co mogłoby przeszkadzać w skokach.
Lista ofiar Tutberidze jest bardzo długa i nie mówi się o niej tak często, bo część z nich nie zdąży wypłynąć na szerokie wody. Cała masa dziewcząt w wieku nastoletnim kończy kariery z całkowicie rozsypanym zdrowiem zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Zawodniczki mają problemy z anoreksją, mówią, że Tutberidze sugerowała wręcz, żeby odżywiały się wyłącznie białkiem w proszku.
Zawodniczek, a tym bardziej ich chorób, nie powinno się oceniać po wyglądzie, ale patrząc na świeżo upieczoną mistrzynię Anne Szczerbakową można się martwić, że ona będzie następna. Słynna jest wypowiedź jednego z trenerów, która kilka lat temu zachwycał się, że Szczerbakowa „zje dwie krewetki i jest pełna” i to samo w sobie jest mocno alarmujące, a do tego dochodzi jeszcze budowa łyżwiarki, która – mimo że zawodniczek i chorób po wyglądzie oceniać się nie powinno – w połączeniu z tymi słowami może martwić w kontekście ewentualnej anoreksji.
A najgorsze z tego wszystkiego może być właśnie podejście „jak nie ta, to następna”. Gwiazdy szybko odchodzą w niebyt i traktuje się je – mówiąc wprost – jak niepotrzebne odpady. Nie ma już Zagitowej i Miedwiediewej? Kogo to obchodzi – są już Walijewa (15 lat), Szczerbakowa (17 lat) i Trusowa (17 lat), a na igrzyska miała też jechać Daria Usaczowa, kolejny 15-letni talent. Nie pojechała, bo złamała biodro, a eksperci twierdzą, że było to uszkodzenie na tle… zmęczeniowym. Zmęczeniowym. U 15-latki…
Dla Tutberidze nie ma to żadnego znaczenia. Nie liczy się jednostka, tylko wynik. I poczwórne skoki, które mogą być nawet uznane za jej małą obsesję. Jej zawodniczki muszą je skakać. I koniec. Przed Pekinem jeszcze nigdy żadna kobieta nie wykonała poczwórnego na igrzyskach olimpijskich. W Chinach zaczęła Walijewa w zawodach drużynowych, skacząc ich dwa. W rywalizacji indywidualnej dwa dorzuciła Szczerbakowa, a Trusowa ustała takich… pięć. Nic dziwnego, że nawet z błędami Szczerbakowa i Trusowa wyprzedziły trzecią Sakamoto o całą masę punktów. Walijewa musiała doznać kataklizmu w swoim przejeździe, żeby w ogóle wypaść z trójki.
Zrozpaczona i całkowicie rozbita psychicznie Kamiła zjechała z lodu z płaczem tylko po to, żeby od razu dostać krytyką w twarz od Tutberidze. Jakakolwiek empatia nie istnieje, bo przecież jak taka młoda zawodniczka, po takich kilku dniach przeżyć, mogła w ogóle popsuć przejazd?
Trudno przewidywać jak teraz potoczy się kariera Walijewej – wciąż wisi nad nią widmo dyskwalifikacji i zawieszenia, co przy aktualnym rozwoju i sytuacji w rosyjskim łyżwiarstwie odstawiłoby ją na boczny tor. Jej psychika jest w tej chwili roztrzaskana na małe kawałki i trudno będzie ją pozbierać w całość przy tak młodej zawodniczce. Trudno też wierzyć, znając rosyjski system, że sama Kamiła miała cokolwiek wspólnego z dopingiem wykrytym w jej organizmie. Mogła nawet nie wiedzieć, kiedy został jej podany. A za wszystkim stoi doskonale wiemy kto – potwór w ciele Tutberidze.
Jest jedna opcja, która mogłaby nam nieco łyżwiarstwo oczyścić. Światowe władze uznają, że najbardziej winne dopingu Walijewej jest jej środowisko – ona otrzymuje nieznaczną karę (popsute zdrowie i całe igrzyska w Pekinie byłyby chyba wystarczające), a najwięcej cierpi sztab, na czele z Tutberidze, która musi zostawić rosyjskie (i wszystkie inne) łyżwy w spokoju.
Problem w tym, że w świecie mieszania sportu z polityką to utopia. Tak jak „Rosyjski Komitet Olimpijski” to ten sam zamiennik wykluczonej Rosji, tak i tu zapewne sprawa rozejdzie się po kościach. Zawieszony zostanie pewnie jakiś asystent, który miał podać lek Walijewej albo większą karę otrzyma sama zawodniczka. Tutberidze dalej będzie niszczyć zdrowie kolejnych pokoleń łyżwiarek. A Walijewą pewnie nawet się nie przejmie. Już ona sobie „wychowa” następczynie…
Komentarze 0